Raz na jakiś czas pozwalam mojemu mężowi przejąć klawiaturę i podzielić się swoimi przemyśleniami w ramach cyklu Okiem Amerykanina. Dziś kolejna część spostrzeżeń Briana na temat Polski i Polaków. Więc tradycyjnie: on pisze, ja tłumaczę – komentarze w nawiasie są zaś moje 😉
CO POLACY POTRAFIĄ POJĄĆ W JEŹDZIE PO AUTOSTRADZIE, A CO DO AMERYKANÓW WCIĄŻ NIE DOCIERA…
Druga część pozytywów w Polsce (na część pierwszą zapraszam tutaj), a z zasadzie rzeczy, w których Polska zdecydowanie wygrywa ze Stanami. Dziś opowiem Wam o jeździe na autostradzie. Cholera jasna, nie ma dla mnie bardziej wkurzającej rzeczy! W Polsce, a w właściwie w całej Europie, ludzie zdają się pojmować tą prostą acz mega ważną zasadę: jeśli na autostradzie są dwa pasy, to lewy służy do szybszej jazdy i wyprzedzania, a prawy do normalnej jazdy. W teorii, taką samą mądrość wyznajemy w Ameryce, ale tylko w teorii.
W praktyce nie ma możliwości by pojechać GDZIEKOLWIEK bez spotkania na drodze minimum pięćdziesięciu kretynów, którzy w poważaniu mają zasady. Zadowoleni z siebie dumnie jadą lewym pasem z dozwoloną prędkością albo i wolniej (W Georgii na autostradzie jest to 70mp/h – koło 110km/h, jak jest więcej niż 4 pasy to 65m/h czyli nieco ponad 100). Większość polskich autostrad ma tylko dwa pasy ruchu ale i tak ruch funkcjonuje sto razy lepiej niż tutaj. Mam wrażenie, że tutaj nawet gdyby autostrada miała 10 pasów ruchu to i tak powstał by korek przez debili, którzy nie potrafią jeździć i nie powinni w ogóle mieć prawa jazdy.
Ludzie w Polsce z łatwością potrafią załapać o co chodzi w jeździe po autostradzie i nikt nie ma problemów z płynnym przemieszczaniem się (chyba mój mąż nie miał przyjemności jechać tuż za dwoma wyprzedzającymi się tirami na polskiej autostradzie:D). W Stanach – kompletnie nie. Nie pomagają nawet gigantyczne znaki na autostradzie z instrukcją jak jechać. Ale gdzie tam, nie dociera. Mam wrażeniem, że większość amerykańskich kierowców nie umie czytać, więc patrzą sobie na te znaki i myślą “o, jakie ładne kolorowe światełka..” 😉
JAK RADZIĆ SOBIE Z IDIOTAMI JADĄCYMI WOLNO LEWYM PASEM?
Jest kilka technik radzenia sobie z takimi zawalidrogami lewego pasa, ale nie daję absolutnie żadnej gwarancji, że skutkują. Amerykańscy kierowcy są ponad to i mogą nawet nie zauważyć Twoich manewrów. Będą patrzeć przed siebie z uśmiechem i z dumą myśleć o sobie jako dobrych kierowcach.
Pierwsza z metod to tzw. jazda na zderzaku aż nie zjadą z lewego pasa – jedziesz maksymalnie blisko zawalidrogi i nie zachowujesz właściwego dystansu, przesuwasz się w przód, odrobinę zwalniasz, potem przyspieszasz i sprawiasz by kierowca poczuł się niekomfortowo – jest jakaś nadzieję, że kierowca zrozumie, że nie powinno go być po lewej stronie autostrady (ja osobiście nie radzę i nie cierpię gdy Brian to robi, bo gdy kierowca przed nami nagle zahamuje to wjedziemy mu w tyłek i wina będzie po naszej stronie).
Druga metoda to mruganie światłami albo trąbienie. To przynajmniej powinno zwrócić uwagę zawalidrogi i po powolnym przemyśleniu sytuacji może dojść do wniosku, że robi coś nie tak. Jednak, jak już wspomniałem rasowy amerykański kierowca-idiota raczej spojrzy czy ma zamknięty bak, niż zreflektuje się, że jedzie po złym pasie.
Trzecia metoda, którą zresztą ja najczęściej stosuję, to zduszenie w sobie steku przekleństw (odezwał się ten co dusi! Zgadniecie, kto tego wszystkiego wysłuchuje?) zmiana pasa i wyprzedzenie ich z prawej strony – i tak jeszcze ze sto razy podczas jednego wyjazdu. Możesz też w momencie gdy wyprzedzisz wjechać prosto przed zawalidrogę, nie zostawiając zbyt wiele miejsca i użyć płynu do spryskiwaczy, tak, by poleciało też na samochód zawalidrogi – ale typowy kierowca-kretyn prawdopodobnie prędzej pomyśli, że pada deszcz, niż zrozumie, że dajesz mu w ten sposób coś do zrozumienia.
Tak to właśnie wygląda w Stanach, dlatego byłem pod dużym wrażeniem, jak kierowcy w Polsce poruszają się po autostradzie – szybko, płynnie i bezproblemowo. Dobra robota Polacy, tak trzymać!
*
Kasia: Oczywiście możecie pomyśleć, że mój mąż przesadza opisując jeżdżenie po amerykańskich drogach. Może odrobinę podkoloryzuje sytuację, ale i ja czasem wrażenie, że niektórzy amerykański kierowcy mają IQ średnio rozwiniętego orangutana. Jazda po autostradzie w mieście to wieczny slalom po minimum pięciu pasach ruchu i maksymalna czujność by wyhamować w momencie gdy ktoś wjedzie autem tuż przed Ciebie. Używanie kierunkowskazów wydaje się dla większości opcjonalne – więcej na temat jeżdżenia pisałam tutaj.
Jednak każda dłuższa wycieczka, gdy miejska dużo autostrada zmienia się w zwyczajną dwupasmową, identyczną jak w Polsce, to faktycznie komfort jazdy jest zdecydowanie gorszy niż u nas w kraju. Gdybym chciała poddać się i jechać tempem jakim poruszają się co niektórzy, nie wyprzedzając ich z odwrotnej strony to na miejscu byłabym dwa razy później, niż zakłada nawigacja. To naprawdę nie jest takie trudne – PRAWO wolno, LEWO szybko, a kierowców tutaj zdaje się to zupełnie przerastać.
Głupota amerykańskich kierowców w połączeniu z niecierpliwością mojego męża zawsze równa się nerwom podczas podróży. Dlatego tak rzadko jeździmy samochodem gdzieś dalej i dlatego na własny ślub jechaliśmy dwoma osobnymi samochodami – istniało spore prawdopodobieństwo, że wspólne 5h w aucie zakończy się awanturą i wesela nie będzie;)))
22 komentarze
Judyta
11 sierpnia 2016 at 22:46Haha ale się uśmiałam ? A szczególnie z tego że jechaliście osobnymi autami na swój ślub ??
Pozdrawiam ?
kashienka
14 sierpnia 2016 at 02:47Ależ to sama prawda 😀 Miło mi, że notka wywołała uśmiech 🙂
Kasia w Kalifornii
12 sierpnia 2016 at 01:14Haaa tez czesto sie zastanawiam jak niektorzy tu w USA prawko dostali. W Kalifornii nie lepiej, wiecznie jakies stluczki i korki bo ktos kierunkowskaza nie wlaczyl.
kashienka
14 sierpnia 2016 at 02:48No cóż, po tym jak “skomplikowany” jest tutaj egzamin na prawo jazdy wcale mnie nie dziwi jak mi się udało 😉
Paulina
12 sierpnia 2016 at 03:44To niestety prawda! Podzielam opinie Briana, wskazowki tez dobre, haha! Znam wszystkie sposoby oprocz tego z pryskiwaczem do szyb. Mega sie usmialam! 😀
Pozdrawiam z Kalifornii!
Paulina
http://www.shenska.com
kashienka
14 sierpnia 2016 at 02:49Hahah wypróbuj koniecznie tylko potem nie do nas pretensje, jak zostaniesz “obtrąbiona” 😀
Cieszę się, że notka Cię rozbawiła 🙂
Paulina
12 sierpnia 2016 at 04:58haha świetny pomysł ten ze spryskiwaczem szyb ;D
Aczkolwiek wierzę, że kierowcy nadal nie rozumieliby o co w tym wszystkim chodzi. W większości mieszkam w Azji i z bólem stwierdzam, że jest tutaj tak samo. Żadnej reguły odnośnie autostrad! Każdy jeździ slalomem. Prawo, lewo…. jakkolwiek im wygodnie.
Duma z polskich kierowców! ;D
kashienka
14 sierpnia 2016 at 02:52No dokładnie, metody dobre – tylko czy kierowcy zrozumieją przekaz? 😉 Czyli USA takie samo jak Azja, no ładnie!
Ja też jestem dumna z Polaków za kierownicą, skoro nawet Amerykanin zauważa, że jeżdżą dobrze 😀
Gosia
12 sierpnia 2016 at 09:24Dokladnie Kasiu, mialam okazje doswiadczyc amerykaskich autostrad przemierzajac trase Destin, Fl-Chicago,Il I bylo to dla mnie jakims fenomenem, ale mieszkajac tam dluzej wiele jest takich rzeczy czy tez sytuacji ktore dla nas Polakow wydaje sie nie do uwierzenia 😉
Pozdrawiam z Pleszewa 🙂
kashienka
14 sierpnia 2016 at 02:54Destin – Chicago, wow niezła trasa 🙂 Ja bym się chyba nie odważyła pojechać tak daleko, szczególnie z Brianem za kierownicą 😉 Musiałabym całą drogę wysłuchiwać przekleństw! Pozdrawiam serdecznie Pleszewiankę :*
Agata z Pleszewskiego
12 sierpnia 2016 at 11:23Hmm, tak się zastanawiam jak by się ludzie zdziwili jak bym na ślub pod kościół przyjechała innym autem niż narzeczony ha ha 😀 Z tym, że w większości Polskich wsi ze świeczką szukać autostrad 😉
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się polecieć za ocean i zobaczyć choć część tych rzeczy które opisujesz albo bezlitośnie kusisz zdjęciami 🙂 Pozdrawiam
kashienka
14 sierpnia 2016 at 03:33Na pewno reakcja byłaby bezcenna 😀
Tego właśnie Ci życzę – byś zobaczyła to wszystko na żywo! :*
Dominika
12 sierpnia 2016 at 15:18Zabawny post 🙂
kashienka
14 sierpnia 2016 at 03:34W oryginale jeszcze zabawniejszy, ale nie jestem dobrym tłumaczem 😉 DziękI!
Agnieszka
12 sierpnia 2016 at 17:05Nie pomyślałabym nigdy, że w Stanach tak ciężko jeździ się autostradami, w końcu tyle tam ich jest ;)) zdecydowanie nie wyobrażam sobie slalomu na 5 pasach… A teraz przynajmniej nie będę ubolewać, że na naszych autostradach najczęściej po 2 pasy;)
kashienka
14 sierpnia 2016 at 03:35Uwierz mi, dwa pasy i mądrzejsi kierowcy to zdecydowanie lepsza opcja niż slalom po pięciu pasach i bezmózgowi kierowcy ;)))
karina
12 sierpnia 2016 at 18:52Dlaczego Brian częściej nie pisze? 😀 Płaczę ze śmiechu!
kashienka
14 sierpnia 2016 at 03:36Myślę, że dam mu się czasem wypowiedzieć na inne tematy – jego posty są chyba bardziej lubiane niż moje 😀
Dorota
13 sierpnia 2016 at 06:26Zdecydowanie prosimy o więcej postów autorstwa Twojego męża 🙂 a co do jazdy po autostradzie w stanach to ma 100% racji :\ niestety. Tym bardziej ze codziennie musze z nich korzystać w drodze do pracy. Pozdrawiam z Chicago 🙂
kashienka
14 sierpnia 2016 at 03:38Przekazałam mu wszystkie miłe słowa i powiedział, że zdecydowanie będzie pisał częściej 😀 Nie zazdroszczę codziennej jazdy po autostradzie, ja jak tylko mogę to wybieram boczne drogi – bo autostrady często najbardziej zakorkowane..
LIFESTYLERKA - blog o dietetyce i zdrowym stylu życia
19 sierpnia 2016 at 17:06Mój mąż zazwyczaj też wybiera opcję nr 3, czyli wyprzedzanie z prawej;).
kashienka
21 sierpnia 2016 at 18:01Ja w zasadzie też, ale zdecydowanie wolałabym by wolniejsi kierowcy po prostu jechali po prawym pasie 😉