Dość długo zbierałam się za napisanie tego posta. Wiele razy w głowie “notowałam” kolejne detale, o których chciałabym wspomnieć i wyszło tak, że notka na temat amerykańskiego domu i mieszkania jest nieprzyzwoicie długa. Rozbiłam to i tak na części, żebyście się nie zanudzili tymi długimi opisami 😉 Dziś będzie bardziej ogólnie na temat domu i mieszkania, a następnym razem zdradzę Wam więcej szczegółów co w takim amerykańskim lokum na pewno znajdziecie. Mam nadzieję, że temat Wam się spodoba. Zapraszam serdecznie do czytania 🙂
*
Kochani, drobna uwaga przed czytaniem. Zanim zarzucicie mi generalizację i powiecie “a ciocia Władzia mieszka w Chicago i wcale tak nie ma” proszę o odrobinę zrozumienia. Stany Zjednoczone są krajem zbyt rozległym terytorialnie i kulturowo, by wszystko wszędzie wyglądało tak samo. Inaczej będzie na Północy i na Południu, inaczej w dużym mieście a inaczej na wsi, inaczej u zamożnych, a inaczej u niezamożnych ludzi. Ja swoje obserwacje bazuję wyłącznie na Atlancie oraz jej okolicach i domach/mieszkaniach ludzi z klasy średniej i wyższej – bo w takich miejscach miałam okazję bywać 🙂 Jak najbardziej podzielcie się swoimi spostrzeżeniami z domów w innych częściach Stanów! Tylko proszę bez ataków na moją subiektywną ocenę tego z czym ja się spotkałam mieszkając w tym kraju.
ROZMIAR MA ZNACZENIE?
Rozmiar amerykańskich domów i mieszkań to pierwsze co rzuciło mi się w oczy po przyjeździe do Stanów. W porównaniu z przestrzenią, którą ma do swojej dyspozycji przeciętna amerykańska rodzina, polskie domki jednorodzinne wydają się maleńkie, że o mieszkaniach w bloku nawet nie wspomnę. Przestrzenie mieszkalne są tutaj dużo większe! Ja mieszkając u swojej host rodziny przez półtora roku miałam do dyspozycji praktycznie całe piętro domu. W tym duży salon, sypialnię, łazienkę i własną kuchnię. Wspomnienie kawalerki, którą wynajmowałam w Polsce wypadało przy tej powierzchni co najmniej blado 😀
Cały zresztą dom był niesamowicie duży. Dla przykładu pokój zabaw dwójki dzieci (jako dodatek do ich własnych sporych pokojów z łazienkami i garderobami) był mniej więcej wielkości salonu w moim domu rodzinnym 😉 Ta rodzina była faktycznie zamożna – ale nawet i rodziny o mniejszym budżecie mają dość duże chaty. Po prostu kupują nieruchomość dalej od miasta lub na mniej prestiżowym osiedlu. Jako ciekawy przykład podam zwiedzanie nowego domu w zabudowie szeregowej należącego do ciotki Briana. Ot, przeprowadzili się po raz kolejny do nowego lokum i z okazji naszej świątecznej wizyty, chcieli nam pokazać jak się urządzili. “Domek” miał cztery kondygnacje a między piętrami jeździli windą. 😉 Świetna sprawa, jeśli pokłócisz się z mężem/żoną (mieszkali we dwójkę) – możesz przez dwa tygodnie wcale się nie widywać!
Ciekawostką jest to, że tak jak w Polsce rozmiar domu podaje się zwykle w liczbie pokoi/metrów kwadratowych, to tutaj mówi się o liczbie sypialni i łazienek 🙂 Salonu się nie uwzględnia. My obecnie wynajmujemy właśnie takie “two bedrooms, two bathrooms” (ang. dwie sypialnie, dwie łazienki). Oprócz tego mamy jeszcze naprawdę spory salon z aneksem kuchennym i małym miejscem na jadalnię a także pralnię i garderoby (dwie duże plus dwie mniejsze – takie jakby wnęki zamykane na normalne drzwi). Razem to nieco ponad 100 metrów kwadratowych. Tutaj to idealny metraż dla pary bez dzieci, w Polsce niejedna rodzina mieszka na dużo mniejszej przestrzeni.
ZAGOSPODAROWANIE PRZESTRZENI W DOMU/MIESZKANIU
Inna sprawa, jak te metry kwadratowe są zagospodarowane. U nas w kraju stawia się na funkcjonalność i każdy metr kwadratowy powierzchni w mieszkaniu jest wykorzystany. Tutaj poprzez wielkość obu łazienek, pralni, mnogość garderób i schowków z dużego metrażu zostają tylko dwie sypialnie oraz salon z kuchnią. Jakby to zaprojektować inaczej to spokojnie moglibyśmy mieć tutaj trzeci pokój, który służyłby jako pokój gościnny. W tej chwili nasza druga sypialnia jest połączeniem domowego biura z pokojem gościnnym z rozkładaną sofą, bo na normalne łóżko nie ma już miejsca.
U nas coś takiego funkcjonuje w naszej drugiej sypialni, ale w Stanach (nie liczę tu mieszkań typu studio – odpowiednika polskiej kawalerki) nie ma generalnie czegoś w stylu “pokoi wielofunkcyjnych”, które często spotyka się w małych polskich mieszkaniach. Teraz, w nowym budownictwie, już się od tego odchodzi i bardzo dobrze, ale w starych blokach takie coś było na porządku dziennym – że jest pokój dzienny za dnia, a wieczorem rozkłada się tapczan i pokój pełni rolę sypialni. Dla przeciętnego Amerykanina to nie do pomyślenia 😉 Sypialnia to sypialnia i taką wyłącznie pełni funkcję. Tak samo jak sypialnia wygląda najczęściej pokój gościnny – tylko łóżko na środku, ewentualnie jakaś komoda i garderoba/szafa. Rzadko się zdarza, żeby w pokoju gościnnym było cokolwiek innego.
MNOGOŚĆ ŁAZIENEK
Temat łazienek i ich wyposażenia poruszę szczegółowo w następnej notce z tego cyklu, ale pisząc o domu/mieszkaniu w sposób ogólny, warto także wspomnieć o liczbie łazienek. Łazienkę Amerykanie traktują trochę jak szczoteczkę do zębów – czyli każdy ma swoją 😉 Przesadziłam może, że każdy, ale domy z mnogością łazienek to naprawdę standard w tym kraju. W domu mojej host rodziny pełnych łazienek było pięć (każde dziecko miało swoją, rodzice swoją, pokój gościnny swoją i ja swoją) plus do tego były dwie łazienki z samą tylko toaletą i umywalką (taka łazienka bez prysznica jest tutaj często określana w ogłoszeniach jako half bathroom lub 1/2 bathroom czyli połowa łazienki). Imponująco, co? 🙂
Oczywiście nie każdy posiada 7 łazienek w domu (tamten dom był naprawdę spory). Jednak tutaj często łazienka jest połączona z sypialnią, więc naturalną koleją rzeczy jest ich więcej. Rodzice praktycznie zawsze mają swoją osobną łazienkę przy głównej sypialni. Jak są dzieci to dzielą swoją łazienkę, bądź każde z nich ma swoją. Rzadko też zdarza się, żeby nie było osobnej łazienki tylko dla gości. Jak w domu jest piwnica (najczęściej są to piwnice wysokie w pełni użytkowe – nie mające wiele wspólnego z polską piwnicą), to łazienka na dole jest obowiązkowo. Dlatego dla mojego męża fakt, że w moim domu rodzinnym mieszkaliśmy w czwórkę i DZIELILIŚMY wszyscy jedną łazienkę był mega zaskoczeniem. Do tej pory nie do końca potrafi się z tym pogodzić 😉
BRIAN I JEGO POSTRZEGANIE MAŁEGO MIESZKANIA… 😉
Mimo, że on sam nie pochodzi z bogatej rodziny, to zawsze mieszkał na dosyć dużej powierzchni (daleko od miasta). Pierwszy raz zamieszkał w bloku dopiero ze mną, po tym jak sprzedał swój domek jednorodzinny rok temu. Na początku ciężko było mu się przystosować do ograniczonej przestrzeni! Zawsze mnie to śmieszyło, bo uważam, że nasze mieszkanie jest naprawdę spore (szczególnie jak trzeba je posprzątać!). Pamiętacie to malutkie warszawskie mieszkanko o którym Brian wspomniał w tym poście? Nasze malutkie polskie mieszkanko miało 70 metrów kwadratowych i trzy pokoje (albo raczej dwie sypialnie:P). Brianowi bardzo się podobało bo takie.. przytulne 😉
Miałam wtedy wielką ochotę zabrać go do mieszkania w PRL-owskim bloku. Takiej kawalerki albo tycich dwóch pokoi z kuchnią w której możesz się obrócić jedynie wokół własnej osi, żeby zobaczył co to znaczy MALUTKIE mieszkanie. Tylko fakt, że z Warszawy wyprowadziliśmy się szybciej niż przewidywaliśmy sprawił, że nie urządziłam mu takiej wycieczki! Ale prawda jest taka, że jeśli ktoś od dziecka nauczony jest do większej przestrzeni, to ciężko mu się ogarnąć w mniejszym domku/mieszkaniu.
Z CZEGO ZBUDOWANE SĄ AMERYKAŃSKIE DOMY?
Jeszcze kilka słów o samej konstrukcji. Stany Zjednoczone słyną z tego, że domy buduje się z drewna. To co u nas od czasów Kazimierza Wielkiego jest raczej nie do pomyślenia, tutaj jest rzeczywistością 😉 Dzięki budowaniu z drewna, domy, bloki, ba.. całe osiedla mieszkaniowe postawią w mgnieniu oka! Często obserwujemy nowo budowane domy/bloki na naszym osiedlu – pną się w górę od kilku tygodni do kilku miesięcy? 😉 Zazwyczaj tak szybko, że mój polski umysł, przyzwyczajony do murowanych konstrukcji, nie jest w stanie ogarnąć jak krótki czas mija od “pierwszego gwoździa” do wprowadzenia się mieszkańców. Nie ma czemu się dziwić, drewniany szkielet, ściany z płyt wiórowych, rury a nawet kable znajdują w przestrzeni między ściana – to i budowa trwa błyskawicznie.
Na Południu jestem w stanie w pełni zrozumieć ideę budowania z drewna. Średnie roczne temperatury są tutaj wysokie, a zimy krótkie i łagodne. Ale fakt, że takie same konstrukcje stawia się także w innych regionach Stanów, gdzie temperatury nie są już tak łaskawe, wciąż mnie zadziwia! Można oczywiście spotkać gdzieniegdzie murowane domy, ale są to najczęściej stare budynki (np. słynne nowojorskie kamienice są murowane). Jednak prawie wszystko co nowe, powstaje w drewnie – tak jest taniej i zdecydowanie szybciej.
BUDOWA DOMU CZY MOŻE KUPNO GOTOWEGO?
Kolejna sprawa to taka, że ludzie tutaj rzadko… budują domy 😉 Nie słyszałam praktycznie o przypadku wśród znajomych, by ktoś wpadł na pomysł kupna działki i budowy domu od podstaw. Znacznie częściej kupuje się gotowy dom. Albo taki, w którym ktoś już mieszkał albo zupełnie nowy, ale wykończony po ostatnią listwę. Jeśli ludziom coś nie pasuje, to robią remont, jeśli wszystko gra – wprowadzają się od razu wraz ze swoimi meblami. Raczej nie kupuje się domu w stanie surowym, do samodzielnego wykończenia.
I ostatnia kwestia – ludzie przywiązują się do swoich domów znacznie mniej niż ludzie w Polsce. Mobilność jest większa i ludzie przeprowadzają się wiele razy w ciągu życia. Jeśli Polak wybuduje swój dom, to rzadko się potem z niego wyprowadza i mieszka tam często do końca swoich dni. Jeśli Amerykanin kupuje dom to najczęściej kupuje go na jakiś czas, np. na kilka lat, a potem wyprowadza się do innego lokum. Może być to spowodowane nie tylko tym, że na daną chwilę potrzebuje większego/większego lokum! Czasem wygodniej mu po prostu dojechać do pracy z innej części miasta (o wyprowadzce z miasta nawet nie wspominam!). Niekiedy wyprowadzka jest spowodowana dużą rotacją sąsiedzką 😉 Dane osiedle z osiedla typowo amerykańskiego przez 10 lat może przekształcić się w osiedle mniejszości narodowej – co nie wszystkim odpowiada. Albo może okazać się, że w krótkim czasie całkiem bezpieczne miejsce staje się popularne dla złodziei i włamywaczy.
*
To chyba tyle informacji ogólnych na temat domu i mieszkania w Stanach. Następnym razem skupię się już na wnętrzach oraz wyposażeniu. Zaglądajcie regularnie na bloga, albo śledźcie fanpage Odkrywając Amerykę na Facebooku by nie przegapić nowego posta 🙂 Jeśli macie jakieś pytania dotyczące tego tematu, zadawajcie je proszę w komentarzach – postaram się odpowiedzieć!
56 komentarzy
Karolina
7 września 2016 at 22:00Temat jak najbardziej się podoba (przynajmniej mi), z niecierpliwością czekam na jego kolejną część. Chciałabym zadać pytanie (chociaż nie jestem do końca pewna, czy wpasowuje się do tego tematu): czy w USA można spotkać się z czymś takim jak domy wielopokoleniowe? Z sytuacją gdy dorosłe dzieci nie opuszczają domu rodzinnego, a zamieszkują w nim z własną rodziną etc. 🙂 Ciekawi mnie po prostu jak taka sytuacja jest tam postrzegana.
ps. Trzymam kciuki, aby problemy z Instagramem się skończyły. A na twe konto zaglądam tam prawie każdego dnia.
Kasia
8 września 2016 at 16:41Nie spotkalam sie z domami wielopokoleniowymi, tutaj kazdy raczej mieszka osobno, strasi ludzie kupuja domy najczesciej na osiedlach typu 55 lat wzwyz, badz ida mieszkac do domu seniora.
kashienka
11 września 2016 at 01:27Karolina – dziękuję za miłe słowa, druga część pojawi się już wkrótce:) Pytanie jak najbardziej w temacie! Domy wielopokoleniowe występują tu baaaardzo rzadko. Osobiście słyszałam, tylko o jednym takim przypadku – ale było to w sytuacji, gdy córka wprowadziła się do rodziców, gdy ci nie byli już w stanie mieszkać samodzielnie. Generalnie dorosłe dzieci się wyprowadzają i już do domu rodzinnego nie wracają. Seniorzy zaś mieszkają osobno do momentu gdy są w stanie sobie poradzić z ogarnięciem domu, a potem przenoszą się do domu seniora – praktycznie nigdy nie wprowadzają się do domu swoich dzieci.
kashienka
11 września 2016 at 01:28Kasia – dokładnie tak. Warto tutaj także dodać, że domy seniora w Stanach wyglądają trochę inaczej niż te w Polsce i pobyt tam nie jest “najgorszym co może człowieka spotkać”, a czymś zupełnie normalnym.
Anna
7 września 2016 at 22:09Jak ja marzę o takim “two bedrooms, two bathrooms” <3
Swoją drogą ciekawa jestem co Brian powiedział o moim mieszkanku, skoro Wasze było malutkie :D:D:D
kashienka
11 września 2016 at 01:31Powiedział, że jest bardzo słodkie 😀
“Two bedrooms i two bathrooms” jest świetne. Dla nas to idealny układ i bardzo lubimy to mieszkanie.
Paulina
7 września 2016 at 22:13Wow, faktycznie obszerny temat i zdecydowanie zgadzam sie z wiekszoscia. Mam jednak wielu znajomychm, ktorzy wykupuja sobie dzialki i buduja domy sami Przewaznie to wyglada tak ze jest konkretny projekt od razu podany i kazdy sobie dobiera szczegoly jak im sie podoba. A potem sru, dom juz stoi po pol roku lub mniej! 😉
Pozdrawiam z Kalifornii!
Paulina
http://www.shenska.com
kashienka
11 września 2016 at 01:33Widzisz, to w Cali zupełnie inaczej niż w Georgii. Tutaj mało kto buduje, a szkoda bo uważam, że to świetna opcja, gdy możesz wszystko wybrać po swojemu. Rzadko zdarza się, że gotowy dom do którego się wprowadzasz w 100% będzie odpowiadał Twoim wymaganiom.
Ania
7 września 2016 at 22:18Widze, że wygląda to bardzo podobnie jak w Kanadzie 😉 szczególnie ostatnia część wpisu.
kashienka
11 września 2016 at 01:33Jednak blisko z USA do Kanady 😉
AGA C
7 września 2016 at 22:23wszystko to prawda. najbardziej dziwiły mnie właśnie te domy z drewna (ja nazywam je domami papierowymi) cieniutkie ściany i tak jak na amerykańskich filmach można je przebić pięścią. tak jak napisałas wszystko zależy od stanu w którym się mieszka. Aczkolwiek ja wychowałam się w pl w dużym domu i gdy pierwszy raz przyjechałam do US i wynajmowaliśmy typowa szeregowke w miescie to wydawala mi się ona malutka (mimo ze miała 1,500 sqft).
niedawno stalam się posiadaczka domu, wszyscy w Polsce dziwia się dlaczego nie wybudowaliśmy nowego, odpowiedz jest prosta: taniej jest kupic gotowy pod klucz. nie słyszałam żeby ktoś postanowił na własna rękę po prostu się wybudować.
świetny post Kasiu,:)
kashienka
11 września 2016 at 01:36Ja też na początku mega się dziwiłam domom z drewna i zaraz mi się przypominał fragment z Misia, gdzie stawiali przy drodze te domki-atrapy ze sklejki 😀
Niestety taniej jest kupić gotowe niż budować swoje, a szkoda bo ja chętnie wybudowałabym kiedyś dom dokładnie pod nasze wymagania 😉
Dziękuję za miłe słowa!
Aneta - portrety
7 września 2016 at 22:24Woow super tekst chetnie poczytam dalszy ciag spostrzeżen o domach i mieszkaniach. Uwilebiam Twoje porównujące Polske i Amrykę wpisy 🙂
kashienka
11 września 2016 at 01:37Cieszę się, że ten cykl Inności cieszy się tak dużym zainteresowaniem 🙂 Dziękuję za miłe słowa <3
Paulina
7 września 2016 at 22:33Fajny post 🙂 Niby wiele rzeczy wiedziałam już wcześniej, ale fragmentarycznie, nie w sposób tak uporządkowany. Czekam na post o meblach – to co mnie zaskoczyło w USA to fakt, że wszystkie łazienki w domach wyglądały bardzo podobnie, meble były właściwie takie same. Też to obserwujesz?
kashienka
11 września 2016 at 01:38Właśnie chciałam to wszystko zebrać w całość w jednym poście 🙂
Taaaak! Zdecydowanie to samo zaobserwowałam – opowiem o tym w następnym poście 🙂
karina
7 września 2016 at 22:56Czekaj, czekaj.. sprzedał dom, żeby przeprowadzić się do bloku??? Nie woleliście zamieszkać w domku jednorodzinnym?
kashienka
11 września 2016 at 01:40No właśnie, w Polsce to nie do pomyślenia, prawda? 😀
Sprzedał dom, bo raz chcieliśmy pomieszkać trochę w samym mieście, a nie na obrzeżach a dwa, że to był dobry czas na sprzedaż nieruchomości. Kiedyś pomyślimy o kupnie domu, ale na razie mieszkanie sprawdza się idealnie w naszym przypadku 🙂
Justyna
7 września 2016 at 23:02Kiedy my z mezem kupilismy townhouse moja mama nie mogla wyjsc z podziwu po co nam taki wielki dom z 3 sypialniami i 2,5 lazienkami. Ja mieszkam w USA, moja rodzina w PL i choc byli tu niejednokrotnie te roznice mieszkaniowe (oraz odleglosci) nadal sa dla nich nie do pomyslenia. 🙂
kashienka
11 września 2016 at 01:41Heheheh, moi rodzice też mówili, że nasze mieszkanie jest duuuże jak na naszą dwójkę i że w PL to rodzina by się w tym mieszkaniu pomieściła 🙂 Inne spojrzenie jest tutaj na ten metraż zupełnie.
Magda
7 września 2016 at 23:10Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Ja obecnie mieszkam w Warszawie w kawalerce i jest to pokój wielofunkcyjny (sypialnia, jadalnia, salon w jednym). Mój dom rodzinny jest duży, ale będąc w Chicago, w domu cioci i ich znajomych zauważyłam, że z metrażami się nie ,,szczypią”,każdy ma swoją łazienkę, jest pomieszczenie przeznaczone na pralnię, wielka zaadaptowana piwnica. Ach, oby u nas w Polsce zmieniło się podejście.
kashienka
11 września 2016 at 01:53Powiem Ci, że mi się bardzo podobają te duże metraże i szybko się do nich przyzwyczaiłam. Chyba ciężko by mi było teraz zamieszkać w maleńkiej polskiej kawalerce 😀 A kiedyś mieszkanie w jednym wielofunkcyjnym pokoju było czymś normalnym i nie czułam w ogóle braku przestrzeni.
Magdalena
7 września 2016 at 23:12Jak zwykle bardzo przyjemnie się czyta i zawsze można znaleźć coś interesującego dla siebie sama mieszkałam w bloku z rodzicami i 70 metrów to wcale nie było mało Teraz jednak że kupiłam dom z partnerem i mamy dwie sypialnie i dwie łazienki garderoby kuchnię i salon
kashienka
11 września 2016 at 01:5570 metrów to nie jest mało, ale mój mąż przyzwyczajony do innych standardów metrażowych 😀 To co masz teraz w domu to super układ! Nam się świetnie mieszka w mieszkaniu o podobnym układzie pokoi 🙂
Agnieszka
8 września 2016 at 01:23Świetny tekst, czekam na więcej. Jestem zadziwiona zdjęciem z tekstu, Że domy w USA SĄ BUDOWANE Z DREWNA TO WIEDZIAŁAM, ale czy bloki też? Ten na zdjęciu taki się wydaje, to jestem w szoku.
kashienka
11 września 2016 at 01:56Tak, bloki też – wszystko z drewna 😀
Paulina Głuszek
8 września 2016 at 05:38Nieprawdopodobne jak wielka różnica !
Bardzo interesujący post. Czekam na więcej! 😉
kashienka
11 września 2016 at 01:56Już niebawem napiszę więcej na ten temat, bo widzę, że zainteresowanie jest spore 🙂
Ada
8 września 2016 at 09:54Bardzo fajny wpis 🙂 Ja się wychowałam w mieszkaniu “2 bedrooms” o powierzchni 54 m.k. – nawet doliczając korytarz zabudowany dla nas i sąsiadów obok to może było z 65 m.k. – myślę, że dla Briana byłoby to dość ciężkie przeżycie funkcjonować w takich warunkach 😉 Ale, dzięki temu, potrzebuję znacznie mniej przestrzeni do życia.
Obecnie wynajmujemy z mężem “1 bedroom” o powierzchni 54 m.k. i wciąż mamy jeszcze trochę przestrzeni do wykorzystania.
Czytałam kilka książek o tym jak np. Amerykanie* zaczynali życie w Europie i to co podkreślali to to, że w USA buduje się wszerz, kiedy w Europie buduje się wzwyż (przynajmniej przestrzenie do mieszkania – szafki zabudowane pod sam sufit itd.). Drugą kwestią to np. w Polsce mieszkania i budowa domu to dość kosztowna sprawa, a w USA chyba jest to bardziej dostępne? Nie wiem jak u Was, ale od znajomej w Chicago 😉 słyszałam, że mieszkanie ok 70 m.k. jest w zasięgu ręki po kilku latach odkładania. To pewnie wszystko zależy od miasta, dzielnicy, pensji etc. W Warszawie 70 m.k. to koszt ok 400-450 tys. przynajmniej, na Śląsku 300-350 tys., budowa domu to też zależy, ale takie 120-150 m.k. to też pewnie z 300-400 tys. (nie licząc działki). Przy średniej krajowej 4 tys. brutto to dość sporo.
I jak się już wyda tyle pieniędzy na swoje lokum to ciężko się z nim potem rozstać. Nie mówiąc o tym, że często można po prostu nie dostać wsparcia kredytowego na nowy dom czy mieszkanie.
Przy obecnych cenach mieszkanie albo dom są nieco dobrem luksusowym – kiedy się wkłada tyle wysiłku (tj. pracy, żeby zarobić i wyremontować) to trudniej przychodzi się rozstać.
Jest jeszcze jeden aspekt tego, że Polacy nie opuszczają swoich mieszkań i domów – w Stanach (takie mam wrażenie) wszystko jest na bardzo dużych odległościach. A u nas, o ile nie zmieniasz miejsca pracy w innym mieście (albo nawet województwie, bo np. na Śląsku nie ma problemu mieszkać w Gliwicach, a pracować w Katowicach czy nawet w Ustroniu) to na ogół wszystko jest w zasięgu godziny drogi samochodem. Nawet mieszkając pod Warszawą na ogół da się dojechać w godzinę na jej drugi koniec. A mało ludzi ma taki typ pracy, że się przeprowadza co jakiś czas z miejsca na miejsce. Jeśli się przeprowadzają to raczej nastawiają się na wynajem, a mieszkanie kupują, kiedy podejmują decyzję, że w tej okolicy chcą zostać na stałe.
*Najzabawniejszy motyw był w jednej z książek Jennifer L. Scott, jak opisywała, że kiedy zaszła w ciążę (czy już urodziła) pomyślała, że muszą teraz kupić większy dom. A mieli chyba kawałek w szeregówce, 3 piętra, ze 4 sypialnie, 2 albo 3 łazienki etc. Dla kogoś z Europy, a tym bardziej z Polski takie warunki to marzenie z 2-3 dzieci. A dla nich to było wystarczająco miejsca dla pary 😉
kashienka
11 września 2016 at 02:03Myślę, że wszystko kwestia przyzwyczajenia. Ja w Polsce mieszkałam przez jakiś czas w kawalerce i wcale nie narzekałam na brak miejsca, ale po pobycie tutaj i mieszkaniu na dużo większej przestrzeni ciężko byłoby mi się przenieść z powrotem do kawalerki 😉
Co do kosztów to wydaje mi się taniej niż w PL. Wiadomo też nie jest za free, trochę trzeba wydać czy wziąć kredyt w banku, ale w porównaniu do zarobków to dużo mniejsza rozbieżność – zarobki a ceny nieruchomości. No i kredyty rzadko bierze się na 30 lat 😉
Tak, odległości mają zdecydowanie duży wpływ na częstość przeprowadzek. Czasem nawet zmieniając pracę w obrębie jednego miasta, ludzie przeprowadzają się, bo powiedzmy dojazd w godzinach szczytu może okazać się koszmarny.
A co do ostatniego fragmentu to ja spotykam to tutaj na żywo 😀 Mieszkają w domu, nie w mieszkaniu, ale jak babka zachodzi w ciążę to automatycznie przeprowadzają się do większego lokum 😀
Ania
8 września 2016 at 13:53generalnie wszystko fajnie, każdy ma swoją łazienkę, nie trzeba się ustawiać w kolejkę przed wieczorną kąpielą w przypadku rodziny z dziećmi;) ale mimo wszystko chyba wolę to czekanie niż sprzątanie 5 łazienek 😉 😀
kashienka
11 września 2016 at 01:35Nikt, kto ma 5 łazienek nie sprząta ich sam 😀 Pomoc do sprzątanie jest tutaj mega popularna i dość dostępna finansowo. Moi hości za sprzątanie calutkiego wielkiego domu płacili ok 70$ tygodniowo. To niewiele w porównaniu do zarobków i codziennych wydatków 🙂
AGA C
11 września 2016 at 01:38ludzie posiadajacy takie duże domy w Stanach dużo zarabiają wiec maja panie do sprzątania:)
kashienka
11 września 2016 at 02:09Dokładnie tak – zwłaszcza, że ceny za sprzątanie nie są takie wysokie 🙂
Kasia
8 września 2016 at 16:30Buduja domy tylko inaczej to wyglada, najpierw wybierasz na osiedlu dzialke na ktorej chcesz zeby dom stal, potem masz do wyboru kilka modeli domow wiadomo jak osiedle to domy sa cookie cutter musza wygladac podobnie, nastepny etap to wykonczenie poloza ci co chcesz i tak jak chcesz, wszystko zalezy od zasobnosci portfela 🙂 Jezeli mieszka sie na osiedlu domkowym trzeba placic tez HOA, jest to cos podobnego do wspolnoty mieszkaniowej, kwota jest rozna i zalezy od osiedla, rowniez sa roznego rodzaju zasady, ktore trzeba przestrzegac typu kolor domu, trawa skoszona, brak chwastow, smietniki trzymanie tylko w garazu, rosliny ktore mozna sadzic a ktore nie itd. Zima robi sie coraz zimniej i niestety koszt ogrzania takich duzych domow z “tektury” z roku na rok wzrasta 🙁 my kupilismy nowy dom 3 lata temu, kiedy ceny byly bardzo korzystne teraz rozgladamy sie za czyms z wieksza iloscia ziemi, i nie w subdivision nie odpowiadaja nam te wszystkie zasady osiedlowe. Z perspektywy mieszkania w duzym domu 4 bedroom, 3 bathroom 3000sq ft musze powiedziec, ze nawet z mezem nie mamy czasu bywac w niektorych pomieszczeniach, bo cale dnie spedzamy w pracy, teraz napewno poszukamy czegos mniejszego.
kashienka
11 września 2016 at 03:52A widzisz to nawet nie wiedziałam jak to jest z tym budowaniem – wszyscy znajomi kupowali gotowe mówiąc, że tak jest sporo taniej. O HOA słyszałam i o regułach typu regularne koszenie trawy i wyrywanie chwastów też – dzięki temu te wszystkie tereny przed domami na zamożniejszych osiedlach wyglądają jak z filmów 😀 Nam na razie jest idealnie w mieszkaniu 1000sq f, ale wiadomo z czasem pomyślimy o domku podejrzewam, że takim średnim, ani za dużym ani za małym dla naszej dwójki 🙂
Marta
8 września 2016 at 16:34Dzięki Kasia za ten post 🙂 pozdrawiam z Warszawy
kashienka
11 września 2016 at 03:53Cieszę się, że Ci się spodobał 🙂
Kasia
8 września 2016 at 19:39W Polsce również coraz częściej budowane są domy z drewna (a przynajmniej w Małopolsce gdzie mieszkam 😉 Jest przede wszystkim szybciej i taniej. W lecie nie nagrzewają się mocno a zimą trzymają ciepło. Mój tata wybudował niedawno dom drewniany dla klienta, od rozpoczęcia prac do wprowadzenia się rodziny minęły 4 miesiące a wielkość to prawie 200 metrów. Gdybym musiała budować dom w Polsce to z pewnością byłby to dom z drewna 😉 Pozdrawiam, Kasia
kashienka
11 września 2016 at 03:56Słyszałam, że są w Polsce domy z drewna, ale myślałam, że to kompletnie niepopularne rozwiązanie! Zupełnie się z tym zgadzam: taniej, szybciej i do tego bardziej ekologicznie 🙂 4 miesiące od rozpoczęcia prac do wprowadzenia się rodziny to super czas, parokrotnie szybciej niż w przypadku domu murowanego 🙂
Pantofelwpodrozy
9 września 2016 at 10:02Super wpis! Będąc w Stanach też zauważyłam, że Amerykanie lubią przestrzeń 🙂 do tego te domy z drewna często wyglądają jak z bajki, niektóre mi przypominały domki lalek Barbie, szczególnie jak na podjeździe stał kabriolet 😀 Warto też wspomnieć, że w USA mało kto robi ogrodzenie wokół swego domu a u nas przecież każdy ma płot!
kashienka
11 września 2016 at 03:58Widzisz, o tym zapomniałam wspomnieć – napomknę w następnej notce:) Ja uwielbiam jeździć po takich pięknych, zadbanych (i drogich!) osiedlach i cieszyć oczy tymi pięknymi willami z wypielęgnowanymi trawnikami (czasem i kabriolety na podjeździe są:P)
AgaInAmerica.com
11 września 2016 at 14:46Ah, no tak, jak wiesz my jesteśmy trochę w tym temacie szukając nowego domu. Ostatnio widzieliśmy taki z 5 sypialniami + dodatkowe pokoje, 4 łazienki, piękny, wybudowany w 2009 roku i kosztował… $270.000! Prawie darmo za TAKI dom. A co do tego, że w Polsce wszystko jest malutkie… No to tak, jak poleciałam w odwiedziny i weszłam do starego mieszkania (72m2, 5 dorosłych osób) to miałam wrażenie, że jestem w jakiejś totalnej klitce! To było mega dziwne uczucie…
kashienka
13 września 2016 at 02:50$270 tys to faktycznie mega mało jak za taki dom! Cena super – w Midtown za cztery razy więcej możesz kupić max trzy sypialnie i dwie łazienki 😀
A co do odczuć z Polski to wiadomo, że wszystko się jakieś mniejsze wydaje, choć kiedyś przecież nam to zupełnie nie przeszkadzało..
Justyna
15 września 2016 at 20:03Tak jak ktos juz napisal wczesniej- prawie identycznie jest w Kanadzie. My tez teraz mieszkamy w 2 bedrooms 2 bathrooms na 90m2 co jest super opcja, a jestesmy tylko we dwoje. Mamy tez duza spizarke, schowek (na graty przerozne) i schowek na rowery. W budynku jest jeszcze silownia i sauna dla mieszkancow.
Troche denerwuja mnie te drewniane budynki ze wzgledu na to, ze slychac sasiadow z gory.. ale za to szybko sie nagrzewaja co jest wazne w zimie 🙂
Mam jednak wrazenie, ze w Kanadzie (mieszkam w Calgary) ceny domow i mieszkan sa duzo wyzsze niz z u was.. 🙁 i sporo ludzi ma kredyty na te 20-30 lat.
kashienka
19 września 2016 at 18:54No to faktycznie podobne warunki! U nas sauny niestety nie ma, ale za to jest basen 🙂 My raczej nie słyszymy sąsiadów – za wyjątkiem jednego małego i bardzo krzykliwego psiaka, który zawsze protestuje, gdy właściciele wychodzą do pracy 😉
A co do cen, to w sumie nie pisałam zbyt wiele na ten temat bo ciężko mi się wypowiedzieć w temacie. Dla większości ludzi, których znam jest to drugi/trzeci dom, który kupują więc stąd i kredyt niższy. Nie rozmawiałam z nikim, kto obecnie kupuje pierwsze mieszkanie lub domek.
DaisyLine
21 września 2016 at 16:11Świetny post, wiele dobrych informacji, widać, że długo nad nim pracowałaś. 🙂 Pozdrawiam!
kashienka
21 września 2016 at 21:11Staram się by posty były rzetelnie i mega mi miło, że widać efekty mojej pracy 🙂 Dziękuję!
Monika
21 września 2016 at 20:10Fajny post Kasiu, lubie czytac o Twoich amerykanskich spostrzezeniach mimo, ze sporo juz na tematy amerykanskie wiem. W koncu mieszkam “za miedza”, w Toronto i tutaj jest bardzo, bardzo podobnie. Chcialam dodac, ze w zwiazku z wiekszymi domami wszystkie sprzety domowe takze so sporo wieksze. Kuchnia, lodowka a takze pralka i suszarka sa olbrzymie w porownaniu z tymi z polskich blokowisk. Ja sie juz do tej przestrzeni przyzwyczailam, lubie ten komfort posiadania wlasnej lazienki czy olbrzymiej garderoby. Bedac w Polsce w odwiedzinach u mamy, ktora mieszka w bloku doslownie obijam sie o meble i sprzety, straszna ciasnota;( A z kolei odwiedzajaca nas mama dziwi sie niezmiennie czemu mamy taki olbrzymi dom, skoro 3 pokoje sa niezamieszkale (jeden to pokoj goscinny, z drugiego tymczasowo zrobilismy sobie prasowalnie a trzeci niedawno opuscila corka, poszla na swoje)
Dodam cos jeszcze, dlaczego ludzie sie przeprowadzaja. Na sprzedazy domow mozna niezle tutaj zarobic. Bardzo czeste jest tzw zjawisko ‘house flipping’, ktore polega na tym, ze kupuje sie dom w gorszym stanie, robi sie szybki remont po czym sie go sprzedaje z duzym zyskiem. Znam ludzi, ktorzy z tego zyja.
kashienka
21 września 2016 at 21:20Dzięki za miłe słowa Moniko <3
Jednak w Kanadzie i USA wiele rzeczy jest podobnych, widzę że w temacie dom i mieszkanie jest prawie identycznie. O sprzętach i wyposażeniu napiszę w kolejnej części tej notki - temat był zdecydowanie zbyt obszerny i musiałam go rozbić na dwie części 😀
Co do house flipping to myślę, że tutaj także to funkcjonuje, ale nie znam nikogo kto z tego żyje i sama nie mam zbyt dużej wiedzy na ten temat 😉
LIFESTYLERKA - blog o dietetyce i zdrowym stylu życia
24 września 2016 at 16:06Kasiu, to ja się w jakiś biedniejszych kręgach obracałam albo na północy mieszka się inaczej. Mieszkałam w dzielnicy takich bardzo małych domków, myślę że max. 100 m kwadratowych. Znajdowały się tam 3 mikroskopijne sypialnie, salon, jadalnia, garaż przerobiony na pokój dzienny i gabinet. Poza tym łazienka i toaleta. Moja rodzina to był nauczyciel ze szkoły publicznej i pielęgniarka, więc może dlatego żyli skromniej. Chociaż w porównaniu do polskich warunków ludzi pracujących w tych zawodach, to i tak wypas;).
LIFESTYLERKA - blog o dietetyce i zdrowym stylu życia
24 września 2016 at 16:08Zapomniałam jeszcze napisać, że moja koleżanka, która była tez uczennica z wymiany, tylko że z Czech mieszkała na osiedlu trailerów, to dopiero był hard core:).
fqfloxed
12 listopada 2017 at 01:09https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Po%C5%BCar_hotelu_socjalnego_w_Kamieniu_Pomorskim
Ja bym sie bal mieszkac w takim drewnianym domu, byle iskra i plonie jak pochodnia,
Dalem przyklad wyzej kamienia pomorskiego.
Tym bardziej drewniane bloki to jeszcze wieksze niebezpieczeństwo i tragedia.
U nas zarzadcy nieruchomosci traktuja sprawy przeciwpożarowe bardzo poważnie, co roku kontrole strazy pozarnej, jak ktos wystawi mebel na korytarz (bo np remontuje) od razu kazanie ze drogi ewakuacyjne itp. W usa chyba takie sprawy olewaja.
Kolejna sprawa takie domy nie plesnieja? Nie gnija od wilgoci? A huragan jak jest to sie wala jak domki z kart.
Wydaje mi sie ze max w takim domu mozna 50lat pomieszkac i do wyburzenia.
Typowy polski kloc-willa to nawet 100lat moze stac, kamienice na krakowskim Kazimierzu
maja nawet 150 lat, i ludzie mieszkaja nadal.
Jakbym mial mozliwosc budowy domu w usa to raczej murowany pomimo tego ze mialby 100m2 max. No ale co kraj to obyczaj.
kashienka
31 grudnia 2017 at 22:32No z pewnością domy z drewna nie są tak długowieczne jak te murowane. Huragany czynią czasem szkody, to fakt, ale na temat pleśnienia czy gnicia nie słyszałam 😉 Budują na drewnianej konstrukcji, bo tak jest dużo szybciej i ekonomiczniej. A co do pożarów to w każdym domu jest co najmniej kilka czujników przeciwpożarowych, w razie właśnie takiej “iskry”.
Diana
26 lutego 2018 at 21:31Z niecierpliwością czekam na drugą część postu, super Kasiu 🙂
kashienka
27 lutego 2018 at 05:03Druga część tego wpisu jest już na blogu 🙂 Zajrzyj tutaj: http://odkrywajacameryke.pl/2016/11/innosci-w-stanach-dom-i-mieszkanie-vol2.html