W miniony weekend odbyliśmy naszą pierwszą podróż samolotem w trójkę 🙂 A w zasadzie to we trójkę dopiero wracaliśmy, bo w tamtym kierunku poleciałam z Leo samodzielnie. Zaskakujące, ile ten mały psiaczek ma doświadczeń na swoim koncie, choć nie skończył jeszcze 4 miesięcy! Cztery stany odwiedzone, długa podróż samochodem za nami, no i pierwszy lot również 🙂 Przed pierwszą samolotową wycieczką z Leo, przygotowałam się merytorycznie w tym zakresie. Sprawdziłam wymagania linii lotniczych, przeczytałam mnóstwo porad innych podróżujących z czworonogami i porozmawiałam z naszym weterynarzem. Chciałam zrobić wszystko, by pierwszy lot nie był stresujący ani dla nas, ani dla Leo. Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami wszystkim tym, co sama wiem w tej chwili na temat podróży samolotem z psem 🙂
Piszę tego posta na podstawie lotu krajowego po Stanach. Lecieliśmy z Tampy do Atlanty (i z powrotem) liniami lotniczymi Delta. Nasz lot w jedną stronę trwał nieco ponad godzinę. Wymagania oraz opłaty mogą różnić się w zależności od linii lotniczych.
JAKIE PSY MOGĄ LATAĆ SAMOLOTEM?
Mowa tutaj oczywiście o locie na pokładzie, wraz z innymi pasażerami. Możliwe są loty także w luku bagażowym, ale ja osobiście jestem do tego tematu bardzo negatywnie nastawiona. Dlatego wybierając rasę psa, zdecydowanie stawiałam na małe psiaki, by kwestia latania samolotem nie stanowiła problemu. Jednak to nie waga stanowi kryterium, a rozmiar czworonoga. Piesek musi swobodnie zmieścić się w specjalnym transporterze, który umieszcza się między koło swoich nóg – między swoim siedzeniem, a poprzednim – przynajmniej na czas startu i lądowania 😉 Nasz transporter ma wymiary ok. 45x25x25cm.
Pies, z którym mamy zamiar wsiąść na pokład samolotu musi być przede wszystkim ZDROWY i nie mieć żadnych medycznych przeciwskazań do lotu. Oczywiście, nie musi być to pies z rodowodem czy innymi certyfikatami. Jedynym wymogiem, jest ogólnie dobry stan zdrowia i brak zastrzeżeń ze strony weterynarza co do bezpieczeństwa naszego przyjaciela w czasie lotu.
Nie wiem, jakie to ma znaczenie w opinii specjalistów, ale ja wiedziałam, że chcę wybrać się w podróż samolotem z Leo jak najszybciej. Jestem zdania, że mały szczeniak najłatwiej przystosowuje się do nowych sytuacji – w końcu na początku wszystko jest dla niego w pewnym sensie nowe. Nowe doświadczenia przyjmuje z ciekawością i nie reaguje na nie stresem. Wyobraźcie sobie, że pies, które ostatnie 5 lat spędził wyłącznie w domu, z tymi samymi ludźmi, nie zmieniając otoczenia, ma polecieć po raz pierwszy w nowe miejsce. To musi być dla niego ogromny szok i co za tym idzie – niepotrzebny stres. Ciekawski z natury szczeniak traktuje to zupełnie inaczej, przynajmniej w mojej opinii.
JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO PIERWSZEGO LOTU?
Ja zaczęłam od wizyty u weterynarza i rozmowy z nim. Miałam możliwość by uzyskać odpowiedzi na moje pytanie związane z lotem z psiakiem oraz rozwianie wątpliwości. Jakieś dziesięć dni przed wylotem, podczas badania poprzedzającego podanie ostatniej szczepionki, poprosiłam panią weterynarz o wydanie opinii o stanie zdrowia Leo, która – jak doczytałam na stronie naszych linii lotniczych, jest wymagana. Taka opinia jest drukiem ścisłego zarachowania zatwierdzonym przez USDA (czyli odpowiednik Ministerstwa Rolnictwa). Ważna jest przez 30 dni od daty wydania.
Niektórzy stosują leki “wyciszające” czworonoga na czas lotu, po którym zwierzak jest nieco ospały. Ja raz, że nie chciałam faszerować Leo niepotrzebnymi lekami, a dwa – nasz piesek jest jeszcze za młody na jakiekolwiek środki tego typu. Po rozmowie z panią weterynarz zadecydowałam, że przed lotem podam mu wyłącznie coś lekkiego na obniżenie poziomu stresu. Leo “lek” całkiem smakował, ponieważ był podany w formie małych psich przysmaków.
WAŻNE! Przed planowanym lotem, trzeba zadzwonić do linii lotniczych i powiedzieć, że będzie podróżować się z psem. Linie lotnicze mają określone limity czworonogów na pokładzie! My zadzwoniliśmy dzień przed, zupełnie w innym celu i dopiero wtedy dowiedzieliśmy się o tym zapisie. Następnym razem będę dzwonić zaraz po rezerwacji biletów.
CO ZABRAĆ ZE SOBĄ?
Cóż, podróż z psiakem, to jak podróż z dzieckiem – niby zaledwie dwa kilo żywej wagi, ale akcesoriów od groma 😉 Ponieważ transporter Leo był traktowany jako mój bagaż podręczny (oprócz tego na pokładzie mogłam mieć tylko swoją torebkę), moje rzeczy poleciały w luku bagażowym. Mimo, że zabrałam dużą walizkę, to połowę jej objętości zajęły.. rzeczy Leo. Także połowa mojej torebki dziwnym trafem zawierała wyposażenie Leo. Podejrzewam, że zabrałam więcej niż było to koniecznie – ale była to nasza pierwsza podróż – i wolałam, żeby niczego nie zabrakło.
Co miałam w torebce? Zaświadczenie od lekarza, anty-stresowe przysmaki, normalne przysmaki Leo, gryzak, smycz, dodatkowy puszorek (to diablę ma talent to rozbrajania takich rzeczy), jeden podkład do nauki czystości (w razie W) oraz plastikowe woreczki wiadomo-na-co, 😉 Co miałam w walizce? Plastikowy pojemnik z karmą Leo, psie wyrko, ulubiony kocyk, jego miseczki, “fotelik” samochodowy (po wylądowaniu czekało nas 5h drogi samochodem z teściami), dodatkowa torebka przysmaków i jeszcze więcej plastykowych woreczków wiadomo-na-co 😉 Oprócz tego Leo w swoim transporterze miał gryzak, ulubioną zabawkę – ikeowskiego szczura i kongo wypełnione masłem orzechowym 😉
PIES NA LOTNISKU – CO WARTO WIEDZIEĆ?
Zwyklę robie check-in w aplikacji na telefonie, tym razem musiałam zrobić to osobiście, na lotnisku. Ponieważ musiałam mieć “bilet” dla Leo, odprawy mogłam dokonać przy specjalnym stanowisku Delty (“special services”). Teoretycznie po lotnisku na smyczy mogą chodzić tylko psy-opiekunowie, ale nie zauważyłam, żeby ktokolwiek miał coś przeciwko Leo idącemu samodzielnie. To raczej ja wolałam go nieść przez większość czasu, bo w wielu miejscach są wykładziny dywanowe, które Leo często myli z trawą 😉
Lotniska (przynajmniej te duże) zwykle posiadają coś takiego jak pokój dla psów (“dog relief area”) ze sztuczną trawą położoną tam w wiadomym celu.. 😉 To super opcja, zwłaszcza przy locie z przesiadkami. Obejrzeliśmy sobie z Leo dwa takie przybytki 😉 W przypadku gdy taki pokój jest daleko, można obsługi zapytać o inne miejsce, w którym pies może sobie pobiegać. Przez wylotem z Tampy skierowano ze względu na odległość do zewnętrznej strefy dla palących. Ponieważ pomieszczenie było spore i tylko jedna osoba paląca była w środku, Leo mógł sobie pospacerować trochę i przewietrzyć się przed lotem.
KOSZT PSIEJ PODRÓŻY
Nie będę ukrywać, że podróż samolotem z psem to nie jest tania impreza. Przynajmniej tutaj. Wypisanie opinii o stanie zdrowia w naszym przypadku kosztowało $35. Do tego dochodzi koszt badania lekarskiego, bo weterynarz musi zaświadczyć, że psiak jest zdrowy i nie ma przeciwskazań do lotu. Ja akurat i tak tego dnia płaciłam za badanie (potrzebne do podania ostatniego szczepienia), ale normalnie to koszt około $50.
Za przelot Deltą w jedną stronę (!) zapłaciliśmy za Leo $125, co wydaje mi się ceną mocno przesadzoną, bo lot króciutki. Ja czasem za bilet do Atlanty płacę mniej niż $200 w dwie strony, a tutaj za przelot psa śpiewają sobie $250! A psiak, rzecz jasna, nie zajmuje osobnego miejsca w samolocie 😉 Do tego $25 za nadanie bagażu, bo przecież nie miałam możliwości zabrać ze sobą wyłącznie darmowego podręcznego. Brian dzięki statusowi w Delcie, ma możliwość zabrania darmowego bagażu nadawanego, ale warunek jest taki, że musimy lecieć razem – tak jak w przypadku naszej podróży powrotnej.
Oczywiście należy doliczyć także jednorazowy zakup transportera, który będzie zgodny w wymaganiami linii lotniczych. Nasz znalazłam na Amazonie i kosztował on $35. Leo nie zdążył go jeszcze pogryźć, więc jest nadzieja, że posłuży nam na dłużej 🙂
CO NA TO WSZYSTKO LEO?
Pierwsze doświadczenie Leo było bardzo udane. Znając charakter mojego psiaka, który nawet na wizytę u weterynarza reaguje wybuchem szczerego entuzjazmu, nie spodziewałam się jakiegoś wielkiego stresu. Obawiałam się raczej, że niezadowolony z konieczności przebywania w transporterze postawi na nogi cały samolot 😉 Obydwa razy uznał wprawdzie za stosowne przedstawić się głośno wszystkim pasażerom podczas boardingu. Ponieważ szczekanie wkurzonego Leo jest głośne i ma bardzo wysoki ton, wzbudzaliśmy ogólną wesołość. Na szczęście, w samym samolocie nasze futrzane dziecię przemieniało się szybko w grzecznego aniołka.
Podczas lotu w obie strony Leo ani razu nie szczeknął czy nie pisnął. Ucinał sobie krótsze i dłuższe drzemki, bawił się swoimi zabawkami albo domagał moich pieszczot. Nawet lekkie turbulencje w drodze powrotnej nie zrobiły na nim wrażenia. Nie zauważyłam też, żeby doświadczył żadnych negatywnych odczuć związanych ze zmianą ciśnienia. Czarował wszystkich w samolocie, od pasażerów po stewardessy – wszyscy chcieli go pogłaskać. Leo, który kocha zainteresowanie ze strony wszystkich, był wprost zachwycony! Gdy wysiadaliśmy z samolotu powrotnego stewardessa zaproponowała, że zrobi nam nawet zdjęcie z Leo w kokpicie pilota 🙂
Mile zaskoczyło mnie zachowanie obsługi lotniska. Widząc transporter z Leo, dwa razy zostaliśmy automatycznie wpuszczeni specjalną kolejką do kontroli bezpieczeństwa. W Tampie to pół biedy, bo kolejka jest zwykle króciutka, ale w Atlancie “ogonek” zakręca kilka ładnych razy, a czeka się czasem i 40 min. Przy kontroli, gdy wyciągałam Leo z transportera pan i pani z obsługi pomogli mi z pozostałymi bagażami. Przy przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa Leo był u mnie na rękach. Każdy nas zagadywał po drodze, a przy informacji, że Leo podróżuje samolotem po raz pierwszy – życzyli mu powodzenia i miękkiego lądowania 🙂
36 komentarzy
Martyna
24 października 2017 at 23:42Bardzo ciekawy post, nie wiedziałam że psy mogą latać samolotem!
kashienka
30 października 2017 at 23:42Mogą, mogą 🙂 Właściciela czeka trochę formalności, ale ogólnie jest to jak najbardziej możliwe 🙂
Arisa
25 października 2017 at 08:56Bardzo ciekawy post, sama mam pieska i z nim podróżuję, ale jeszcze ani razu ja czy on ine lecieliśmy samolotem, wiele słyszałam o lataniu z pupilami i też wiele razy ten motyw jest poruszany w filmach, jednak tam zawsze jest, że zwierzątka podróżują w luku bagażowym, nie podoba mi się ten pomysł, ale zawsze myślałam, że tylko tak mogą podróżować. Bardzo przydatny post, dużo można się z niego dowiedzieć. Przy okazji naprawdę piękne zdjęcia no i śliczny piesek <3
kashienka
31 października 2017 at 01:25Dziękuję za miłe słowa :* Ja nie jestem zwolenniczką psów w luku bagażowym. Wiadomo czasami jest to wyższa konieczność, ale nie wyobrażam sobie stresować pupila za każdym razem lecąc np. na wakacje. Dobrze, że jest możliwość “normalnej” podróży, na pokładzie 🙂
Marlena
25 października 2017 at 09:54Cudownie czytac taki wpis! Duzo cennych wskazowek na przyszlosc ❤
kashienka
30 października 2017 at 23:54Mam nadzieję, że kiedyś skorzystasz 🙂
Agnieszka
25 października 2017 at 11:21Nie wyobrażam sobie przelotu nawet godzinnego z moim 70-kilogramowym przyjacielem. Pewnie też robiłby furorę, bo każdy zachwyca się jego wyglądem, ale on tragicznie znosi jazdę samochodem, a co dopiero lot w powietrzu. A jak tylko wchodzi do weterynarza i poznaje gdzie jest, to zaraz w tył zwrot, skok na klamkę i chce uciekać…
Coroczna wizyta u jego fryzjera 30 km dalej (całe szczęście, że raz na rok wystarczy), to przedsięwzięcie organizowane z miesięcznym wyprzedzeniem.
Kocham tę moją Mordkę nad życie, ale jego rozmiar niekiedy naprawdę komplikuje życie, dlatego taki malutki Leo to naprawdę świetne rozwiązanie, przy Waszym podróżniczym trybie zycia.
Dobrze, że wszystko tak fajnie zniósł:)
kashienka
31 października 2017 at 01:3070 kg? To kawał byka z niego :))))) Obawiam, że mogłabym nie dać rady na spacerze z takim pupilem 😉 Ale w sumie często jest tak, że właśnie takie duże pieski bardziej się stresują np. jazdą samochodem czy wizytą u weterynarza!
Leo jest kompaktowy i zabieramy go naprawdę w wiele miejsc, czasem nawet na małe zakupy ze mną jedzie 🙂 A samochodem to prawie codziennie jeździ i nie robi to na nim żadnego wrażenia zupełnie. Dziękujemy za miłe słowa! 🙂
Monika
25 października 2017 at 12:12Bardzo ciekawe informacje 🙂 pozdrawiam, Monika
kashienka
31 października 2017 at 01:30Mam nadzieję, że okażą się przydatne 🙂
Monia
25 października 2017 at 18:11U nas w tym roku była taka sytuacja, ze najpierw nasz psiak leciał z Pl do Anglii. Wymagania bardzo restrykcyjne, żeby pupil mógł tam lecieć. Nie mógł być na pokładzie samolotu mimo małej wagi (4 kg bolonczyk) tylko i wyłączanie w łuku bagażowym. Masa badan, szczepień. Sam lot kosztował 1100 zł z badaniami i wizytami klinicznymi dzień przed wylotem, plus odpowiadającym rozmiarom klatki wyniosło mnie to 2,300 zł. I z Anglii leciał do nas do Texasu i już mniejsze wymagania, jeśli chodzi o badania. Za transport naszego pupila zapłaciliśmy 1200£. Tez nie dopuszczaliśmy myśli, ze on sam w łuku bagażowym, ale to jedyna opcja, żeby był z nami. Oba loty zniósł bardzo dobrze. I wszystko z nim Ok 🙂 Teraz mamy nadzieje, ze polatamy z nim po USA, ale już na pokładzie razem. ❤️
kashienka
31 października 2017 at 01:33Dlaczego taki mały piesek nie mógł lecieć z Wami? 🙁 Dobrze, że zniósł podróż dobrze i że jest już z Wami! Ja nie wiem czy bym w życiu się zdecydowała, by Leo leciał sam w luku – chyba bym osiwiała ze strachu o niego 😉 No a co do cen to nie mam pytań! Koszty jak bilet w pierwszej klasie… 🙁
Dominika
26 października 2017 at 11:46Świetny post, dużo przydatnych informacji ! Też mam pieska i chciałabym go w końcu zabrać w podróż samolotem 🙂
kashienka
31 października 2017 at 01:34To życzę powodzenia w podróży z psiakiem 🙂 Nie taki diabeł straszny jak go malują i jak widać na naszym przykładzie – Leo się wcale nie stresował taką podróżą 🙂
Madonna
27 października 2017 at 00:17Jeśli jesteś czasowa to masz czas rozmyślać o podróży z psem… Niestety jak ktoś ma troszkę więcej obowiązków to i problemy bardziej przyziemne. Dla mnie pies to nie człowiek i nie widzę sensu brać go w wizytę do teściów… Przecież to nie dziecko 🙂 zawsze można mieć opiekunkę która kilka dni zaopiekuje się psem podczas nieobecności. No i koszty faktycznie spore… Zrezygnowałabym na starcie przedsięwzięcia
Agnieszka
27 października 2017 at 08:23Nie każdy piesek jest w stanie przeżyć bez swoich właścicieli. Pies mojej koleżanki zdechł z tęsknoty, gdy całą rodziną wyjechali na 2 tygodnie do Chorwacji, a on był w tym czasie u sąsiadki, która jest ich przyjacielem domu – czyli piesek ją bardzo dobrze znał. My naszego zostawiliśmy na niecałe 48 godzin, gdy pojechaliśmy daleko na wesele do brata. Opiekował się nim też sąsiad i jeszcze po podwórku kręciło się kilka osób do pilnowania dobytku. Pies nie chciał isć z naszym sąsiadem na spacer i przez 2 dni nic nie jadł i nie pił. Jak wróciliśmy do domu to prawie płakał z radości. Nigdy więcej już go nie zostawiliśmy w ten sposób, zawsze ktoś z domowników musi być. Wiadomo, kilka godzin sam wytrzymuje bez problemu, ale cały dzień lub 2 to już za dużo.
kashienka
31 października 2017 at 01:39Madonna – to że dla Ciebie nie ma to sensu, to nie znaczy, że każdy musi mieć Twoje podejście. Dla mnie Leo jest praktycznie jak dziecko i jeśli wycieczka może być atrakcyjna również dla niego to oczywiste jest, że pojedzie z nami 🙂 Nie wszystkie wyjazdy są możliwe z psiakiem, sama nie wzięłabym Leo na trzy dni intensywnego zwiedzania, ale ten wyjazd akurat był dla niego naprawdę fajnym przeżyciem.
kashienka
31 października 2017 at 01:44Agnieszka – nie ma co tłumaczyć osobie, dla której pies “to tylko pies” 😉
Ale mi smutno się zrobiło, na wieść o psie który zdechł z tęsknoty za właścicielami 🙁 Niestety takie historie się zdarzają 🙁 Nie wszystkie psiaki potrafią zaakceptować wyjazd właścicieli… My od początku staramy się Leo oswajać z pozostaniem pod opieką innych ludzi, ma już pierwsze doświadczenia w day care, na szczęście bardzo pozytywne. Zobaczymy jak kiedyś zareaguje na weekend bez nas.
DaisyLine
27 października 2017 at 18:15Świetny post, wiele przydatnych rad, może kiedyś skorzystam, kto wie. 🙂 Leo mega dzielny, brawa dla niego. Zdjęcie w kokpicie najlepsze. 😉 Pozdrowienia!
kashienka
31 października 2017 at 01:46Może kiedyś Charlie wybierze się w podróż z Wami 🙂 Ciekawa jestem, jak spodobała by się mu taka wycieczka samolotem!
Olgietta.com
27 października 2017 at 22:33ciekawa jestem czy u nas w Europie tez sa specjalne miejsca na lotniskach dla pieskow, nie widzialam na zadnym, no ale nie podrozuje z psem, wiec tez sie szukalam specjalnie 😉 ciekawy post, a Leo mega slodziak.. my ciagle jeszcze nie podjelismy ostatecznej decyzji a dzieci sie doczekac nie moga 😀
kashienka
31 października 2017 at 01:48Jak polecę z Leo to Polski to na pewno zdam relację jak to wszystko wygląda w Europie 🙂
Dzięki – psiak w domu to ogrom radości ale też sporo obowiązków 🙂 Decyzja musi być dobrze przemyślana 🙂
Kawazbrokatem
29 października 2017 at 09:31Nie zabrałabym psa w podróż, znalazłabym mu opiekę na czas wyjazdu. Mój pies został u krewnej, gdy wszyscy musieli wyjechać. Miał się bardzo dobrze:) Myślę, ze to kwestia wychowania i stopniowego przyzwyczajania pupila do krótszych wyjazdów.
kashienka
31 października 2017 at 01:50Niestety nie wszyscy mają możliwość by zostawić pupila z kimś bliskim. My na przykład nie mamy żadnej rodziny w Tampie, więc zostałałby opcja hotelu dla psów 🙁 Na krótszy wyjazd to pewnie spoko opcja, ale na dłuższy musielibyśmy zawieźć go do teściów w Atlancie.
Cleo
2 listopada 2017 at 09:54Ale macie słodziaka!!<3
Ja swojego Pulpetka bym pewnie nie wzięła do samolotu, za duży jest;/
Ale jestem szczerze zaskoczona, że tak bezproblemowo się obyło na lotniskach!:)
Buziaki:*
kashienka
2 listopada 2017 at 14:06My celowo zdecydowaliśmy się na “kompaktowego psa” ze względu właśnie na konieczność latania 😉
Ja też się cieszę, że maluch się nie stresował i wszystko poszło gładko! I dziękuję za miłe słowo :*
Nicholas
6 lutego 2018 at 19:16My lecieliśmy z naszym psem do Polski kilka lat temu,ale nic nas to nie kosztowało oprócz oczywiście wymaganych formalności urzędowych ?
kashienka
7 lutego 2018 at 04:58Muszę w takim razie się Was dopytać o wszystkie szczegóły 🙂 Dzięki Nicholas!
Gosia
14 czerwca 2018 at 09:29A tymczasem Leo juz u dziadkow ❤❤❤
kashienka
16 czerwca 2018 at 08:35Tak <3 Leo już szaleje w Pleszewie :))))))) podbił serca dziadków w kilka minut!
Patricio Today
17 sierpnia 2018 at 12:17Łał mega wpis, kiedys jak jeszcze miałem dziewczynę i mieszkaliśmy w Angli szukałem informacji od kiedy może latać nasza cziłałka i pisali od 2 roku życia… 3 lata później czytam konkretne iformacje, dzięki ☺️☺️ chce psa
kashienka
22 sierpnia 2018 at 13:27Od 2 roku życia? Wow, a wcześniej psiaki lepiej zostawić w domu? 🙂 No ale czasem takie różne informacje można w necie wyczytać, nie wiadomo potem w co wierzyć 😛 Cieszę się, że informacje zawarte w poście Cię zainteresowały 🙂
high-program
13 lutego 2019 at 07:44Cudownie czytac taki wpis! Duzo cennych wskazowek na przyszlosc
kashienka
15 lutego 2019 at 02:06Super, mam nadzieję że wskazówki się przydadzą 🙂
AGNIESZKA
18 marca 2019 at 22:47CZY LATAŁA PANI DO HISZPANII LUB NORWEGII Z PSEM? MAM MALTAŃCZYKA 10 MIESIĘCY I PO RAZ PIERWSZY BĘDZIE Z NAMI LECIAŁ.
kashienka
20 marca 2019 at 22:44Do Hiszpanii nie leciałam, ale do Norwegii tak. Mieliśmy międzylądowanie w Oslo. My akurat mieliśmy na tym lotnisku małe przeboje (więcej tutaj: http://odkrywajacameryke.pl/2018/12/jak-dobrze-byc-w-domu.html) ale przepisy w Norwegii są takie samej jak w większości krajów Unii 🙂