Wcześniej składałam Wam już życzenia świąteczne na Facebooku i Instagramie ale jeśli ktoś nie dotarł do nich, to powtórzę jeszcze raz, tutaj 🙂 Życzę Wam byście nie zapomnieli o świątecznej magii nie tylko podczas tego wyjątkowego czasu, ale również przez cały kolejny rok! Wesołych Świąt Kochani! <3
Tak wyszło, że podczas tegorocznych świąt nie zrobiłam ani jednego zdjęcia (nie pamiętam kiedy po raz ostatni zdarzył mi się taki numer). Za to pokażę Wam kilka zdjęć naszej rodzinki w świątecznej odsłonie!^^ A na dole wpisu zdradzam kulisy tej rodzinnej sesji, którą zapewne zapamiętamy na długo 😉
*
KRÓTKA HISTORIA O TYM, DLACZEGO SESJA ZDJĘCIOWA Z LEO TO NIE JEST BUŁKA Z MASŁEM.. 😉
Jeśli ktoś, podczas oglądania tych fotek, pomyślał sobie: “O, jaka słodka rodzinka, a Leo jak ładnie pozuje do zdjęć” to śpieszę się wyprowadzić Was z błędu 😉 Nasz Leo nie jest potulnym aniołkiem jednak do tej pory nie dał chyba nigdy takiego popisu, jak w dniu naszej świątecznej sesji! Była sobota, godzina 16, a do Hyde Park Village wybrali się chyba wszyscy mieszkańcy naszej dzielnicy 😉 Ponieważ na środku skweru dumnie stała piękna choinka to my wybraliśmy to miejsce jako tło to naszych świątecznych zdjęć.
Nie wiem czy Leo nie spodobała się ta świąteczna sceneria, ilość ludzi wokół czy może osoba fotografa, ale odmówił jakiekolwiek współpracy przy robieniu zdjęć. Nie, nie spodziewaliśmy się po nim nieruchomego pozowania do fot. Ba, nawet uprzedziliśmy fotografa, że nasz szczeniak jest wyjątkowo ruchliwy. Jednak to, co tamtego dnia odegrał nasz psiak przekroczyło jego doświadczenie z trudnymi modelami 😉 Pierwszy raz miałam problem, by utrzymać te wierzgające się na wszystkie strony dwa kilo szczeniaka! Mały uparciuch się bowiem wyrywał się i próbował wyskoczyć z naszych objęć gdy tylko usiłowaliśmy zapozować do jakiegokolwiek zdjęcia
Mało, że próbował wyrwać się i zeskoczyć na ziemię to jeszcze dał taki popis wokalny, że wiele spacerujących po skwerze przeniosło swój wzrok na nas. Niejedna osoba zastanawiała się pewnie, co my robimy temu biedakowi, że tak się drze wniebogłosy 😉 Żadne próby uspokojenia, głaskanie, przekupstwa smakołykami i możliwość pobiegania po każdej próbie zdjęcia nie pomagały. Wrzask i wściekłość przy każdym “błysku flesza”. Po 15 minutach mieliśmy wokół siebie mały tłumek gapiów ciekawych dalszego ciągu rozgrywającego się przedstawienia. A my cali zgrzani i spoceni mieliśmy już dosyć zdjęć na następne kilka lat 😉
*
Podziękowaliśmy fotografowi za próbę cierpliwości, upewniając się, że udało się zrobić chociaż jedno rodzinne foto, na którym wszyscy wyglądamy normalnie i udaliśmy się do domu. A Leo, najwidoczniej zmęczony tym całym cyrkiem ze zdjęciami, wtulił się we mnie i słodko zasnął jakieś dwie minuty po naszej sesji.
„Jak on się tak będzie zachowywał w przyszłym roku..” – zapowiedziałam uroczyście – „..to będziemy pozować do zdjęć z maskotką a jego pyszczek dokleimy w fotoszopie.”
„Jak on się tak będzie zachowywał w przyszłym roku..” – rzekł mój wykończony sesją małżonek „..to któregoś dnia wyjdę po papierosy i już nie wrócę!”
;))))))))
A morał z tej historii jest taki, moje dzieci. Nie wierzcie wszystkiemu, co widzicie na pięknych zdjęciach 😉 Czasami rzeczywistość jest zgoła inna! Na przykład taka:
16 komentarzy
Marta
26 grudnia 2017 at 22:00OMG prawie sie poplakalam, rzeczywiscie zdjecia nie oddaja rzeczywistosci ;);):):)
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:36Zdjęcia całkiem niewinne i słodkie, prawda? 😉
ania
26 grudnia 2017 at 22:04piekne zdjecia. a co do pieska to mysle, ze szczeniak to szczeniak i nie ma co go zmuszac do pozowania do zdjec.
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:44Dlatego naszą sesję zakończyliśmy po 15 minutach i dlatego nie planujemy na razie więcej takich sesji z Leo 😉
Agnieszka
26 grudnia 2017 at 22:46Gratuluję uśmiechu na twarzy mimo takiego zachowania psa, ja bym raczej się zdenerwowala, przypięła psa gdzieś z boku i zdjęcia byłyby bez niego, dlatego jestem pod wrażeniem wytrwałości. Zdjęcia bez pieska macie powalające, naprawdę piękne, z nim też, wiadomo, ale bez są lepsze. Co do prawdy na zdjęciach, to ja właśnie z tego powodu usunęłam prawie dwa lata temu mój fb, nk, a Ig nigdy nie miałam, bo to co ludzie wrzucali w sieć, a znam ich i wiem że prawda jest o wiele smutniejsza, graniczylo niekiedy z komedia i absurdem.
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:51To się nazywa “dobra mina do złej gry” 😉 Gdybyśmy przypięli gdzieś Leo to byłby jeszcze większy hałas, to niestety mały awanturnik jest 😛 Na szczęście, fotograf miał ze sobą narzeczoną-asystentkę i to ona mogła potrzymać pieska w czasie naszych zdjęć bez niego.
No niestety wszystkie fejsbuki i instagramy to taki trochę podkoloryzowany obraz rzeczywistości. O ile ktoś podchodzi do tego z odpowiednim dystansem to ok, ale gorzej jak ludziom się wydaje, że życie zawsze wygląda tak kolorowo jak na tych obrazkach.
AgulaW
27 grudnia 2017 at 13:32O. Ja. Pierdziele.
Ale dal czadu!
Ja tez mam w domu cos tak slodko wygladajacego. W dodatku jest molem ksiazkowym. I to doslownie. Trzy ksaizki jieuwanie zostawione wzasiegu mordy poszly sie ……eeeee…… .
Niemniej zdjecia fantastyczne!
Pzdr.
AgulaW
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:52Masakra, nie? 😀
Nieźle z tymi książkami, naszego aż tak nie ciągnie do edukacji 😛 Chociaż na wszelki wypadek nie kładziemy zbyt wiele w zasięgu jego ząbków 😉
Dziękujemy <3
Nacia
27 grudnia 2017 at 18:45Rzeczywiście sesja do łatwych nie należała, ale widać że było warto bo zdjęcia wyszły cudowne ^-^
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:53Dziękujemy <3 Ale chyba dłuuuugo nie zdecydujemy się na powtórkę z takiej "rozrywki" 😛
Kasia
27 grudnia 2017 at 22:36Dopóki nie odpaliłam filmiku to byłam pewna, że trochę przesadzasz 😀
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:53Hahahaha, rozumiem, że po obejrzeniu filmiku zmieniałaś zdanie? 😛
Sylwia
28 grudnia 2017 at 20:22Mała bestia 😀 Ale mimo wszystko jest słodki 🙂
kashienka
31 grudnia 2017 at 04:55Przez to że jest słodki to za wiele mu uchodzi na sucho 😉
nadia
31 grudnia 2017 at 05:06O matko??? Leo przypomina mi psa znajomego kiedy byl szczeniakiem maly chihuahua ktory wazyl nie caly kilogram byl w stanie wywrocic dom do gory nogami! Mieszkalam wtedy z kolezanka a jej chlopak nas odwiedzal z psem jak nie zdazylam czegos schowac mialam zjedzone i tak o to maly Gizmo zjadl mi prawie wszystkie szminki i kredki do oczu, akt urodzenia ktory byl wyslany z pl, rozdarl mi poduszke i zjadl wate ze srodka i prawie zdjad pigulki antykoncepcyjne?? byl z nim naprawde duzy “ubaw”… Mimo wszystko zdjecia super!
kashienka
31 grudnia 2017 at 05:16Matko jedyna – pies demolka 😀
Szczeniaki potrafią dokonać dzieła zniszczenia, to fakt. Dlatego u nas w salonie, gdzie Leo głównie rezyduje wszystko pochowane poza jego zasięgiem 😀 A do sypialni i biura może wchodzić tylko w obecności jednego z nas. No i na spanie 😉
Dzięki!