NOWE ŻYCIE PRZEDWOJENNYCH KRZESEŁ - Odkrywając Amerykę
WNĘTRZA

NOWE ŻYCIE PRZEDWOJENNYCH KRZESEŁ

Dzisiaj na blogu coś dla tych, którzy lubią wnętrzarskie inspiracje 🙂 Będzie to metamorfoza i to nie byle jaka, bo “drugą szansę” dostaną krzesła, które są na tym świecie od ponad ośmiu dekad! Opowiem Wam również co nieco o historii tych mebli, która mnie bardzo zainteresowała. No i oczywiście podzielę się z Wami moim pomysłem na nowe życie przedwojennych krzeseł 🙂 Zapraszam serdecznie na wpis!

“ZNALAZŁEM W PIWNICY STARE KRZESŁA. NIE CHCESZ ICH POMALOWAĆ?”

Cała moja przygoda z tymi krzesłami zaczęła się od telefonu od rodziców. Mój tata sprzątając piwnicę w domu dziadków natknął się na parę starych, zakurzonych krzeseł. Znając moje umiłowanie do takich staroci (które to, swoją drogą, trwa od całkiem niedawna – przeczytaj tutaj), zadzwonił z pytaniem czy nie chciałabym sobie tych krzeseł przemalować. Oczy zaświeciły mi się na samą myśl o malowaniu (w głębi duszy uważam, że minęłam się z powołaniem nie zostając malarzem pokojowym!) i zanim jeszcze zobaczyłam krzesła na zdjęciu, zapowiedziałam że tego lata dam im drugie życie 🙂

Krzesła okazały się ciemnobrązowe i porządnie zniszczone. Nogi krzeseł były pogryzione przez korniki, a siedziska nadawały się do wymiany. Mimo to urzekł mnie ich ciekawy, gięty kształt, który wyglądał jakoś znajomo. Po informacji, że krzesła stały przez chwilę w mieszkaniu moich rodziców, automatycznie założyłam że muszą mieć ponad 30 lat. Nie wpadłam jednak na to, że w rzeczywistości są prawie trzy razy starsze! Oświecił mnie dopiero dziadek, który “moje” krzesła znał doskonale. Należały do jego rodziców, a moich pradziadków, a w ich domu pojawiły się jeszcze przed II wojną światową! Choć początkowo nie mogłam uwierzyć, że są aż tak wiekowe, to oczywiście ta informacja sprawiła, że polubiłam je jeszcze bardziej :)))

NIEZWYKŁA HISTORIA KRZESEŁ THONETA

Gdy w lipcu spędziłam weekend w Bawarii, zobaczyłam identyczne krzesła w odświeżonej formie w jednej z kawiarenek w Tegernsee. I wtedy uświadomiłam sobie, że ten typ krzesła znam właśnie z kawiarni! Razem z Anią zaczęłyśmy szukać w internecie więcej informacji na temat takich krzesełek i tak dotarłyśmy do osoby Michaela Thoneta. Ten niemiecko-austriacki stolarz pracował nad meblami z drewna giętego już od lat trzydziestych XIX wieku! Choć początkowo jego projekty nie zyskały wielu zwolenników, a sam Thonet popadł w kłopoty finansowe, to szczęśliwym trafem los postawił na jego drodze Klemensa Wenzela von Metternich. Książę zaprosił go do Wiednia i to okazało się przełomem w jego życiu. To tam Thonet udoskonalił swoje wcześniejsze pomysły i opracował technologię gięcia drewna bukowego zmiękczonego przez parowanie.

Koncepcje Thoneta stanowiły odpowiedź na zapotrzebowanie na proste i praktyczne krzesło. Miało być ono wytrzymałe, lekkie a do tego kosztować nie więcej niż butelka wina! Miało składać się z niewielu elementów, a skręcone – nie zajmować wiele miejsca i być łatwe w transporcie. Krzesła Thoneta w pewnym sensie prototypem współczesnej Ikei, dlatego zaczęły być produkowane na masową skalę. Zyskały przy tym niezwykłą popularność, a sam autor zdobył wiele nagród za swoje projekty.

Największą sławę zdobyło krzesło numer 14 (ponad 60 milionów sprzedanych sztuk!), ale model, który kupili moi pradziadkowie (krzesło numer 18) również cieszył się sporym powodzeniem. W Polsce produkowały je zakłady stolarskie w Radomsku, ale równie dobrze te konkretne krzesła mogły zostać wyprodukowane w Niemczech czy Austrii. Przez lata nie zachowała się niestety etykieta ani stempel z nazwą wytwórni.

NOWE ŻYCIE STARYCH KRZESEŁ

Początkowo krzesła były w kolorze drewna bukowego, później zostały przemalowane na ciemny brąz, zaś ja postanowiłam pójść w coś zupełnie innego. Nie chciałam standardowej bieli, którą zwykle “traktuje” większość skarbów znalezionych na pchlim targu. Chciałam, żeby krzesła były bardziej oryginalne i wyróżniały się na tle bielonych mebli. Mój wybór padł na farbę kredową w kolorze mięty, którą rozbieliłam trochę dla delikatniejszego efektu 🙂 

Zanim jednak meble zostały pomalowane, trzeba było wymienić siedziska i przede wszystkim – zeszlifować stare farby i lakiery. Wymianę siedzisk powierzyłam fachowcowi, ale za szlifowanie zabrałam się samodzielnie i wierzcie mi – było to zadanie dość pracochłonne 😉 Później jednak można było złapać za pędzel i nadać krzesłom zupełnie nowy look. Nałożyłam dwie warstwy farby kredowej, którą oczywiście delikatnie zeszlifowałam po wyschnięciu. Teraz krzesła czekają tylko na warstwę wosku dla zabezpieczenia, bo na razie trzeba się z nimi obchodzić jak z jajem.. 😉

*

Uwielbiam meble z duszą, a przedwojenne krzesła z domu moich pradziadków zdecydowanie do takich należą. W nowym wcieleniu wyglądają zupełnie inaczej niż dotychczas, ale według mnie – całkiem ciekawie 🙂 Cieszę się, że mogłam dać im nowe życie i ocalić przed wyrzuceniem na śmietnik. A jak Wam się podoba ta metamorfoza? Lubicie stare meble? 🙂

You Might Also Like

14 komentarzy

  • Reply
    kama
    15 sierpnia 2019 at 21:38

    Ten kolor jest genialny! <3 Marzy mi się kuchnia z miętowymi akcentami!

  • Reply
    M.
    15 sierpnia 2019 at 22:42

    Wyglądają genialnie :).
    Swoją drogą- ostatnio coś mało B. na blogu. A tak lubię jego naukę języka!
    Pozdrawiam!

    • Reply
      kashienka
      16 sierpnia 2019 at 14:40

      Dziękuję bardzo! Przekażę mu, że obija się jako nauczyciel angielskiego.. 😉

  • Reply
    Karolina
    16 sierpnia 2019 at 09:55

    Piękne krzesła, sama też lubię bawić się w odnawianie 🙂 Na razie mam za sobą komodę i szafę 🙂

    • Reply
      kashienka
      16 sierpnia 2019 at 14:41

      Cudownie, ja chętnie wzięłabym się za odnowienie czegoś większego, ale blokuje mnie trochę fakt, że nie mam gdzie takich mebli wstawić.. 😉

  • Reply
    Andżelika
    16 sierpnia 2019 at 20:14

    Krzesła niedość, że mają ciekawą historię to jeszcze cudownie wyglądają w kolorze mięty. Bardzo mi się podobają takie meble. <3

    • Reply
      kashienka
      16 sierpnia 2019 at 22:36

      Meble z duszą <3 A mięta, jak widzę, okazała się całkiem fajnym pomysłem!

  • Reply
    Aleksandra
    18 sierpnia 2019 at 14:06

    Krzesła prezentują się niesamowicie! Sama również lubię odnawiać różne rzeczy – ostatnio nowe życie dostały moje meble do pokoju:)

    • Reply
      kashienka
      18 sierpnia 2019 at 14:07

      Świetna sprawa, ja też kiedyś chciałabym się skusić na taki duży projekt 🙂

  • Reply
    Olgietta
    18 sierpnia 2019 at 18:58

    cudne i jaka historia!!

    • Reply
      kashienka
      19 sierpnia 2019 at 12:57

      Ta historia dodaje im jeszcze uroku 🙂

  • Reply
    Ania
    19 sierpnia 2019 at 15:06

    Ale świetne krzesła! Wyszło ekstra. Czy sprowadzałaś je ze sobą do Stanów czy zostały w Wielkopolsce? Ostatnio sami podobne krzesła z babcinej działki odnawialiśmy i teraz czaimy się na fotele rodem z RPLu by je odnowić, ale już co poniektórzy zwęszyli biznes i ich ceny są czasem zawrotne (nawet tych naprawdę zniszczonych czy połamanych mebli).

    • Reply
      kashienka
      19 sierpnia 2019 at 19:46

      Dzięki za miłe słowa! Krzesła zostały w Polsce 🙂
      Hehehe a co do takich starych mebli to fakt – jeszcze kilka lat można było coś takiego kupić za bezcen, a teraz widzę, że ceny coraz wyższe! Widzą, że jest popyt takie mebelki, więc windują ceny jak się da!

    Leave a Reply