Dostałam ostatnio kilka pytań o to, kiedy zostaną wznowione lekcje angielskiego z Amerykaninem 😉 Na razie niestety nie – sezon podatkowy w pełnym rozkwicie, więc i czasu na niesienie kaganka oświaty jest zdecydowanie zbyt mało. Dziś jednak obowiązki nauczycielki postanowiłam przejąć ja (jak się sprawdzę to może i mnie dziadek pomoże załatwić etat w gimnazjum?:)). Nie obiecuję Wam, że będzie tak śmiesznie jak ze Starym, ale zrobię co w mojej mocy, by nauczyć Was tu dzisiaj czegoś nowego. Gotowi na angielski, jakiego nie poznacie w szkole? 🙂
to be handful – być urwisem, utrapieniem
Handful to w dosłownym tłumaczeniu garść, ale nieformalnie ten zwrot oznacza też osobę, nad którą ciężko zapanować. Nie szukałam go w słowniku, ale jestem prawie pewno, że w ilustrowanej wersji mają pod tym hasłem zdjęcie mojego Maltańczyka 😉 Ja to wyrażenie poznałam właśnie dzięki Leo bo nie zliczę, ile razy usłyszałam je podczas rozlicznych wizyt u weterynarzy. Ostatnio podczas dnia św. Patryka na jednym ze stoisk z zielonymi gadżetami, zaproponowali mi koszulkę dla psiaka. “Okay” – zgodziłam się z uśmiechem – “ale to Wy mu ją założycie!”. TRZY osoby starały się ubrać koszulkę czterokilowemu Maltańczykowi, który zgodnie z moim przewidywaniem zaczął wierzgać na wszystkie strony jakby dostał ataku epilepsji, robiąc przy tym raban na pół osiedla. Poddali się po dwóch minutach, pokiwali głowami i stwierdzili “OMG! He is handful!“. Uśmiechnęłam się jeszcze raz i stwierdziłam…
welcome to my world – witaj w moim świecie, powiedz mi czegoś czego nie wiem
To popularne powiedzenie oznacza, że jesteśmy doskonale obeznani z sytuacji, która jest nowa dla naszego interlokutora. W tym przypadku oznaczało to utrzymanie na rękach wierzgającego psa, który w takich wypadkach dostaje nadludzkich (nadpsich?!) sił, by zakończyć sytuację, w której nie ma ochoty uczestniczyć (małą próbkę możecie zobaczyć tutaj). Oczywiście to wyrażenie może zostać użyte w wielu innych sytuacjach. Na przykład kelner po pierwszym dniu w pracy, mówi do kolegi: “Nie usiadłem przez cały wieczór nawet na minutę!”. Na co doświadczony kolega, który w gastronomii przepracował kilka lat mówi: “Welcome to my world“
to call it a day – zakończyć pracę
Parę ładnych lat temu jechałam sobie Uberem. W samochodzie rozpoczęliśmy sobie miły small-talk, jak to bywa w Stanach (to było wtedy, kiedy na uberze jeździli jeszcze Amerykanie, więc taka konwersja była możliwa;)). Jako, że była to piątkowa noc, zapytałam się kierowcy, jak tam weekendowy ruch. Odpowiedział: “It’s been busy. After I drop you off, I’m calling it a day“. Wiedziałam już wtedy, że “I’m calling it a night” oznacza po prostu, że idzie się spać, ale ten dzień na końcu? Okazało się, że oznacza to nie mniej ni więcej to, że kończy się robotę na tę chwilę. Czyli w tamtym przypadku byłam po prostu ostatnim pasażerem tego wieczoru 🙂
to ring a bell – brzmieć znajomo
Pamięć nieraz płata figle i pewne zdarzenia oraz fakty czasem z niej ulatują. Jednak, gdy ktoś przywoła jakieś zabawne wspomnienie czy nazwisko okazuje się, że pamiętamy i umiemy skojarzyć sobie fakty. Po angielsku, w naszej głowie dzwoni wtedy dzwoneczek 😉 I tak możemy wykrzyknąć “That rings a bell!” (tłum.: To mi coś przypomina!)”, gdy coś przypomina nam o wydarzeniu z przeszłości albo zapytać kogoś: “Mrs Smith, English teacher. Does it ring a bell?” (tłum.: Pani Smith, nauczycielka angielskiego. Czy to Ci coś mówi?).
binge-watching – oglądanie serialu kilka odcinków z rzędu lub cały sezon na raz
Kiedyś była normalna telewizja i jak się zaczęło oglądać taką dr Quinn na przykład, to wiadomo było, że niedzielne popołudnia należą do niej. I oglądało się normalnie, po bożemu, po jednym odcinku, raz w tygodniu. A teraz w erze Netflixów, HBO Go i innych Hulu – nikt już nie czeka na niedzielne popołudnie, by obejrzeć ulubiony serial.. Wszystkie odcinki dostępne od ręki, można oglądać, kiedy tylko ma się czas i ochotę. A to prowadzi często to tytułowego binge-watching, czyli małych serialowych maratonów. Ogląda się po kilka odcinków naraz, a co wytrwalsi są w stanie w weekend zaliczyć i cały sezon serialu. Niby fajnie, ale ja tam trochę tęsknię za starą, dobrą dr Quinn w niedzielę 😉
*
To tyle na dziś, mam nadzieję, że chociaż jeden z powyższych zwrotów okazał się dla Was nowy 🙂 Lubicie uczyć się angielskiego w ten sposób? W sensie, że zamiast wkuwania zasad gramatyki poznajecie wyrażenia i słowa, które są używane w języku mówionym? Jakie macie sposoby na naukę języka? Koniecznie dajcie znać 🙂
8 komentarzy
Paulina G Lifestyle
4 kwietnia 2019 at 10:42Binge- watching nigdy nie słyszałam, a to idealne wyrażenie do określenia mojego marca, gdy pochłonęłam dwa sezony “The Sinner” ;D
kashienka
6 kwietnia 2019 at 05:06No właśnie, ostatnio dzięki Netflixowi i innym platformom wiele osób doskonale poznaje dokładne znaczenie określenia “binge-watching “:D Ciekawe, czy powstanie jakiś polski odpowiednik tego słowa?
Joanna
4 kwietnia 2019 at 11:47Ja się nauczyłam ostatnio : Hold my beer i speaking of witch
kashienka
6 kwietnia 2019 at 05:08“Hold my beer” niezwykle przydatne :))))))
czytelniczka85
4 kwietnia 2019 at 20:38Koniecznie więcej takich wpisów, bardzo fajne i pouczające
kashienka
6 kwietnia 2019 at 05:09Cieszę się, że je lubicie – muszę częściej takie mini “lekcje” robić 🙂
kama
5 kwietnia 2019 at 14:29Nie słyszałam żadnego z nich! Uwielbiam takie wpisy- zawsze coś nowego podłapię!
kashienka
6 kwietnia 2019 at 05:09Cieszy mnie to, bo w taki sposób nowe zwroty zapamiętuje się znacznie szybciej 🙂