Czy wyobrażacie sobie, że więcej Amerykanów umiera z powodu nadużywania leków, niż w wyniku wypadków samochodowych? Albo to, że liczba zgonów wywołanych zatruciem lekami wzrosła aż sześciokrotnie w ciągu ostatnich 30 lat? Amerykanie łykają rocznie 110 ton tabletek przeciwbólowych, co stanowi 80 procent ich światowych zasobów! Oficjalnie mówi się, że lekomania stała się za oceanem groźniejsza od narkomanii. Choć takie dane alarmują, to farmaceutyczny biznes nadal kwitnie, a ponad 70% amerykańskiego społeczeństwa codziennie zażywa leki na receptę. Dzisiaj poważny wpis – jeśli macie ochotę dowiedzieć się więcej – zapraszam do czytania!
“Jesteśmy w Ameryce. Tu wszyscy biorą jakieś leki“
To zdanie usłyszałam nie dalej niż dwa tygodnie tygodnie temu w jakimś serialu. I właśnie ono było dla mnie inspiracją do stworzenia tego wpisu. Jak wiecie, mieszkam za oceanem od pięciu lat i już nieraz stosunek Amerykanów do leków mnie zaskakiwał. Tabletki łykane niczym cukierki widziałam niejednokrotnie i to niestety, nawet w swoim najbliższym otoczeniu. Jednak dopiero ostatnio, ten temat zaczął mi bardzo mocno siedzieć w głowie. Przeczytałam kilkanaście artykułów na temat amerykańskiej lekomanii i z każdym kolejnym byłam coraz bardziej przerażona…
Jeszcze więcej zatrważających faktów…
Dane, które przytoczyłam w pierwszym akapicie tego wpisu nie są wcale wyssane z palca. To oficjalne dane, opublikowane przez U.S Center for Disease Control and Prevention w Atlancie. Chcecie więcej? Proszę bardzo! Do aptek trafia dziś trzykrotnie więcej recept niż pod koniec lat 90, a mieszkańscy USA wydają na leki 300 mld. dolarów rocznie! Niestety z dbaniem o zdrowie nie ma to wiele wspólnego, bo znakomita większość medykamentów łykana jest zupełnie niepotrzebnie. W dodatku liczba zgonów spowodowanych nadużywaniem leków rośnie z roku na rok. Tylko w ostatnich trzech dekadach ta liczba zwiększyła się aż sześciokrotnie! W chwili obecnej średnio 130 Amerykanów dziennie (!) umiera po przedawkowaniu leków.
Jakie leki biorą Amerykanie?
Niechlubne pierwsze miejsce w raportach zajmują opioidy. Są to leki, których głównym zadaniem jest uśmierzanie bólu, ale w dużej ilości mogą one powodować także działanie euforyczne. Do opioidów zaliczamy na przykład kodeinę lub morfinę. W dalszej kolejności do amerykańskich apteczek trafiają antydepresanty oraz antybiotyki. Wszystkie powyższe środki są lekami na receptę, ale i wybór leków bez recepty jest olbrzymi. Te ostatnie są teoretycznie bezpieczniejsze od leków, które musi zapisać lekarz, ale zażywane w połączeniu z innymi medykamentami również mogą powodować nieprzyjemne konsekwencje.
Co jest przyczyną lekomanii wśród mieszkańców USA?
Wysoki wskaźnik lekomanii wśród Amerykanów jest wypadkową wielu czynników. Z pewnością przyczyniają się do tego sami lekarze, którzy przepisują coraz więcej leków na receptę. Raporty pokazują, że sprzedaż środków przeciwbólowych przepisywanych przez lekarzy zwiększyła się aż czterokrotnie! Mnóstwo medyków zapisuje niestety silne lekarstwa na wyrost, na wszelki wypadek, żeby nie zostać oskarżonym o brak działania i tak dalej – nawet, jeśli nie ma konieczności zażywania takiego leku. Nie można oczywiście, zapomnieć, że nad wszystkim “czuwa” lobby farmaceutyczne, które skutecznie dopinguje lekarzy w zapisywaniu swoim pacjentom jak największej ilości lekarstw.
Niestety, w wielu przypadkach nie przeprowadzony też dokładny wywiad z pacjentem, dotyczący innych przyjmowanych leków. Zdarza się tak na przykład (i jest to historia z “pierwszej ręki”), że lekarz zapisuje silny lek na obniżenie ciśnienia, nie dowiadując się wcześniej, że pacjent przyjmuje inny lek, którego skutkiem ubocznym jest właśnie podwyższone ciśnienie. Przy kilku różnych medykamentach przyjmowanych każdego dnia, leki wchodzą w niekorzystne interakcje z innymi, co powoduje kolejne skutki uboczne. I kolejne zapisane leki, które mają te skutki uboczne zniwelować. Błędne koło.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na nadużywanie leków jest ich reklamowanie na bardzo szeroką skalę. Pamiętacie jak w jednym z odcinków “Inności w Stanach” (tutaj) wspominałam Wam, że w USA leki na receptę są reklamowane w telewizji? Ustawa z 1997 roku, która zezwoliła na swobodne reklamowanie leków na receptę z pewnością przyczyniła się do wzrostu lekomanii. Skoro silny lek psychotropowy czy opioidowy jest reklamowany na równi z kremem do twarzy i proszkiem do prania, to wiele osób nie do końca zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie może wiązać się z jego zażywaniem.
*
Lekomania w Stanach z roku na rok staje się coraz większym problemem. Mimo kolejnych zatrważających raportów o ofiarach tej epidemii, sprzedaż leków wciąż rośnie, katalizowana przez lobby farmaceutyczne. Skala problemu jest olbrzymia, a fakt że lekomania stała się tutaj większym problemem od narkomanii mówi sam za siebie.
To, że koncerny farmaceutyczne chcą zarobić pieniądze wcale mnie nie dziwi. To, że lekarze przepisują czasem te leki zupełnie bezrefleksyjnie już trochę tak. Ale najbardziej z tego wszystkiego przeraża mnie nieświadomość ludzi. Ludzi, którzy tak łatwo dają się omamić powszechności zjawiska i zdają się nie zauważać problemu. Ludzi, którzy myślą, że każdy lek zapisany przez lekarza jest dla nich dobry i którzy zażywają takie mieszanki różnych leków, które mogą doprowadzić ich tylko do grobu..
A wy słyszeliście o zjawisku lekomanii za oceanem? Dajcie znać, co sądzicie na ten temat!
6 komentarzy
Ewa
24 lutego 2019 at 21:48Kolejny ciekawy wpis
jestem przerażona
tym artykułem
kiedyś słyszałam
że Amerykanie łykają
dużo leków ale nie że aż tak
buziaki za świetny wpis <3
kashienka
25 lutego 2019 at 01:07No niestety – taka rzeczywistość 🙁
Paulina G Lifestyle
25 lutego 2019 at 11:18Nie wiem jak jest za oceanem, to zazwyczaj Twój blog jest dla mnie dużą dawką wiedzy tego, co w trawie piszczy właśnie w tamtych rejonach. 😉 Jakkolwiek według mnie Europa też niestety nie pozostaje w tyle. ;( Czy to jest Polska, Hiszpania czy Francja… każdy kupuje przerażające ilości leków, które bardzo często są zupełnie niepotrzebne! Zdaje się, że doszliśmy do momentu, w którym znacznie łatwiej i szybciej jest wziąć tabletkę, która złudnie załatwi sprawę niż czujne wsłuchanie się w potrzeby naszego organizmu. Bardzo ważne, że mówisz o tym !
kashienka
26 lutego 2019 at 02:59Niestety, ale tak jest 🙁 Ja też “święta” nie jestem i zdarza mi się wziąć tabletkę na ból głowy, ale generalnie jestem przeciwnikiem faszerowania się lekami..
Marta
2 marca 2019 at 16:47Trzeba powiedziec, ze Trump wprowadzil pewne ograniczenia w przepisywaniu opiatow ale tak naprawde wszystkie opiaty (lacznie z fentanyl) czy benzodiazepines (Xanax na przyklad) mozna dostac bez wysilku na ulicy. Wiec nawet jak lekarz wydzieli minimalna potrzebna dawke i nie chce dac wiecej, ludzie sami moga sobie latwo przedluzyc “kuracje”. Robi sie wiec troche bledne kolo bo fakt jest taki, ze jesli jakis lek wchodzi w uzycie to jest to tylko kwestia czasu zanim bedzie dostepny na ulicy i naduzywany. Taka to ludzka natura.
kashienka
4 marca 2019 at 01:37No to kolejna sprawa, że dostępność tego typu leków jest praktycznie nieograniczona 🙁 Nie wiem jak z opiatami akurat, ale niektóre leki na receptę można legalnie kupić przez internet, po wypełnieniu odpowiedniej ankiety bądź przesłaniu “lekarzowi” swojego pomiaru ciśnienia lub badań krwi.