Styczeń dobiega końca, a ja jeszcze ani razu nie byłam na siłowni. Słodycze “rozumiały mnie” praktycznie codziennie, a kominek, fotel i koc dostały magicznych mocy przyciągania. Zaczęłam czytać trzy książki, a skończyłam tylko jedną z nich. Nie zapisałam ani jednej kartki w kalendarzu i nie raz zupełnie brakowało mi motywacji … Porażka na całej linii? Czy może po prostu – nowy rok, stara ja?
W TYM ROKU POSTANAWIAM SOBIE.. NIE POSTANAWIAM SOBIE NIC.
Postanowienia noworoczne spisywałam od kiedy tylko pamiętam. Czasem na kartce papieru, czasem w głowie, ale zwykle była to lista przynajmniej kilku rzeczy, które chciałam zrealizować “od nowego roku”. 1 stycznia zawsze działał na mnie mobilizująco. Choć przez lata zracjonalizowałam trochę moje nastawienie do postanowień noworocznych (zobacz tutaj), to nigdy jeszcze nie zrezygnowałam z nich całkowicie. Aż do tego roku!
Nie będę ukrywać, że Nowy Rok nie zaczął się dla mnie tak, jak sobie to zaplanowałam. Wręcz przeciwnie – praktycznie nic nie szło po mojej myśli.. Dlatego w ostatnich dniach starego i pierwszych dniach nowego roku miałam fatalny nastrój. Kompletnie nic mi się nie chciało, a moja mobilizacja do działania była na poziomie zerowym. Wszystkie hasła w stylu “nowy rok, nowa ja” i motywacyjne cytaty tylko mnie wkurzały i powodowały jeszcze większe rozdrażnienie.
Olałam więc tę całą “noworoczną mobilizację”, wrzuciłam na luz i po raz pierwszy w historii nie postanowiłam sobie nic. I tak nic by z tych planów nie wyszło, bo zwyczajnie nie był to dobry moment, by postanowić cokolwiek sensownego. Zapewne rzuciłabym to wszystko w diabły już po kilku dniach, niezależnie czy byłaby to nauka języka obcego czy regularne wizyty na siłowni. A nie muszę chyba dodawać, że niezrealizowane postanowienia raczej nie poprawiłyby mojego styczniowego nastroju? Poprawił go za to cudowny, nadprogramowy czas spędzony z rodziną, przemiłe spotkania z znajomymi no i właśnie.. słodycze.. 😉
CZY W TAKIM RAZIE SPISUJĘ 2019 NA STRATY?
Mówi się, że “jaki styczeń, taki cały rok..“. Nie wierzę w takie bzdury! Oczywiście, jeśli ktoś bierze na serio takie przesądy, to pewnie tak właśnie będzie – ale będzie to na zasadzie samospełniającego się proroctwa. Ja zaś nie wierzę i liczę, że kolejne miesiące będą zupełnie inne. Styczeń spędzony w rodzinnym domu był super, ale liczę na większą produktywność i mniej stresu w kolejnych miesiącach tego roku. I nie mam zamiaru wpędzać się w kompleksy z powodu tego, że w styczniu sobie trochę odpuściłam.
Moje plany pewnie zdążą się jeszcze zmienić kilka razy, a postanowienia? Postanowienia mogę przecież spisywać na bieżąco, bez presji Nowego Roku. Nic się nie stanie, jeśli wrócę do regularnego biegania od lutego, a mały detoks od słodyczy zacznę w przyszłym.. no powiedzmy za dwa tygodnie 😉
*
Jak tam Wasza styczniowa mobilizacja? Pełna motywacja do działania czy.. tak jak u mnie – nowy rok, stara ja? 😉 Dajcie znać co sądzicie o tych postanowieniach noworocznych?
Posłuchajcie tej piosenki o postanowieniach noworocznych – mnie śmieszy już od trzech lat ^^
12 komentarzy
AgulaW
31 stycznia 2019 at 12:18A wiesz, ze ja nigdy w zyciu nie podjelam noworocznego postanowienia?
I bylam pelna podziwu dla tych, ktorzy to robili.
Zazwyczaj jesli czegos chce to zaczynam to realizowac jak najszybciej. A jak mi sie nie chce to odpuszczam sobie bez wyrzutow sumienia.
Bo pomysl Kasia jak sens ma wymyslanie czegos, a potem zadreczanie, ze sie tego nie zrobilo? Mam na mysli postanowienia, a nie rzeczy konieczne. Rzeczy konieczne zrobic trzeba. A postanowienia trzeba chciec zrobic. A z chceniem jest roznie.
Jak czlowiek siebie lubi to potrafi sobie odpuscic. Wiec odpuszczaj czasem i juz. Tak bywa lepiej.
Mam nadzieje, ze trudny czas za Toba i wszystko powoli sie uklada.
Tez mam teraz taki czas i chociaż robie wszystko, co moge to kiepsko jest.
Wiec sobie w rzeczach niekoniecznych odpuszczam. Coby nie zwariowac.
Pozdrawiam cieplo znad tabliczki czekolady:)
AgulaW
kashienka
31 stycznia 2019 at 16:15Masz sporo racji w tym co mówisz! Dzięki za te słowa <3
Paulina G Lifestyle
31 stycznia 2019 at 15:14Daj spokój dziewczyno! – styczeń to był Twój czas spędzony z rodziną, czas relaksu! Świetnie Cię rozumiem, bo gdy ja lecę do Polski to zapominam o postanowieniach, siłowni i cóż… przepadam w polskim jedzeniu, polskich słodyczach. Ah! Totalny reset i zero stresowania się, że “powinnam być produktywna”. Powinnam odpocząć i zrelaksować się, a na naprawianie złych nawyków i jakieś tam postanowienia przyjdzie jeszcze czas. Można zacząć w odpowiednim dla nas momencie, a ni z presją nadchodzącego Nowego Roku.
Trzymaj się cieplutko ! 😉
kashienka
31 stycznia 2019 at 16:17Wszystko się zgadza – wyjazdy do Polski rządzą się swoimi prawami :)))) Dzięki za miłe słowa Kochana!
Dominika Pliszka
1 lutego 2019 at 15:35Ja nigdy nie robię postanowień, bo o nich po prostu zapominam…wyznaczamy sobie za to cele blogowe na każdy rok, które od kilku lat udaje nam się zrealizować.
Kochana zauważyłam, że Twoja witryna jest niezabezpieczona, warto to zmienić :*
kashienka
4 lutego 2019 at 23:47Super pomysł z tymi blogowymi celami! 🙂 A co do tej niezabezpieczonej witryny to muszę się do Ciebie odezwać :*
Lifestylerka
2 lutego 2019 at 17:21Kasiu, u mnie dokładnie tak samo – nowy rok, stara ja :). I mam wrażenia, że im bardziej się staram, tym mniej mi wychodzi. Np. jeśli chodzi o fitness, to zaczęłam ostro ćwiczyć od początku stycznia i skończyło się na przeziębieniu :). Obecnie jestem na etapie czytania książki jednej za drugą pod kocykiem koło kominka i czekam, aż mobilizacja mnie odnajdzie ;). Czasem trzeba po prostu odpuścić.
kashienka
3 lutego 2019 at 02:28Dokładnie – nic na siłę 🙂 Czasami po prostu 1 stycznia to nie jest to dobry moment, by zacząć rewolucję w swoim życiu!
Olgietta
3 lutego 2019 at 12:49no i słusznie.. nie ma co się zmuszać do czego kolwiek, bo wszyscy tak robią, albo to jestnajlepszy czas na to.. nie ! najlepszy czas jest wtedy, gdy czujesz się wewnętrznie gotowa np. na jakiekolwiek postanowienia… a nawet w marcu, kwietniu…. listopadnie… 😀 ściskam
kashienka
5 lutego 2019 at 02:15Dokładnie tak – bez wewnętrznej gotowości i tak się wiele nie zdziała..
AniaSB
4 lutego 2019 at 16:40No co ty, wyjazdy do Polski sa wlasnie po to zeby sie objadac slodyczami! :))))
Co ciekawe i bardzo dziwne: w US musze ciagle uwazac na to co jem, a na w Polsce nigdy nie tyje, chociaz codziennie jest jakies ciasto lub cukiernia 🙂
kashienka
6 lutego 2019 at 02:34Wydaje mi się, że mimo wszystko to jedzenie w Polsce jest mniej przetworzone niż tutaj 🙂