W dzisiejszym wpisie opowiem Wam o kolejnym spełnionym podpunkcie z mojej listy 🙂 Tak jak w przypadku poprzedniego marzenia (tutaj), znów spełni je mój brat – choć tym razem zupełnie nieświadomie. Jako prezent na nasze drugie wesele (tutaj) dostaliśmy od niego bony na przejażdżkę szybką motorówką – a nie mógł mieć przecież pojęcia, że był to podpunkt z mojego projektu30. Prezent nas bardzo ucieszył – choć wyszło tak, że z jego realizacją… zwlekaliśmy ponad rok 😉 Ale w końcu udało się! Jeśli jesteście ciekawi, jak spodobała nam się przejażdżka szybką motorówką – zapraszam na post!
*
Kilka moich marzeń z projektu 30 związanych było z wodą. Rejs statkiem, właśnie tytułowa przejażdżka szybką motorówką i jeszcze dwie inne rzeczy, których niestety nie udało się zrealizować. Jak już pewnie wspomniałam, od zawsze wolałam morze i ocean, niż góry. Mimo, że od dziecka spędzałam każde wakacje nad wodą, to wciąż było mi mało. Pierwszego większego skoku adrenaliny nad oceanem doświadczyłam kilka lat temu, podczas wakacji na Kostaryce z moją host rodziną (więcej tutaj). Wybraliśmy się wtedy na JetSkii, czyli coś w stylu skuterów wodnych. Choć będąc na takim skuterze po raz pierwszy w życiu niejednokrotnie miałam “śmierć w oczach”, to gdy dopłynęliśmy do brzegu krzyknęłam tylko: “Ja chcę jeszcze raz!” 🙂
Po tamtej przygodzie wiedziałam już, że gdy będę miała taką możliwość, to chcę doświadczyć jeszcze trochę tej adrenaliny nad morzem lub oceanem. Motorówka wpadła na listę całkiem przypadkiem, bo tak się złożyło, że nie miałam okazji płynąć czymś takim nawet nad polskim jeziorem 😉 Czytając mi chyba w myślach, mój brat wręczył nam dwa bony z adrenaline.com na przejażdżkę szybką motorówką w St. Pete Beach, czyli całkiem niedaleko nas (około 35 min jazdy z Tampy).
*
Wyszło tak, że dwa razy, z całkowicie różnych przyczyn musieliśmy odkładać naszą przygodę, dlatego byłam bardzo podekscytowana, gdy w końcu udało się zaklepać termin na ten weekend. Zaplanowaliśmy sobie dzień tylko we dwoje w St. Pete Beach, Leo został odwieziony do “żłobka”, a pogoda na szczęście nie zrujnowała naszych planów. Choć gorąco było jak w piekarniku, to żadna burza nie zakłóciła naszej przygody 🙂
Nie byliśmy wcześniej w tej części urokliwego St.Peterburga, ale miejsce od razu przypadło nam do gustu (mnie głównie ze względu na duuuużo turkusu^^). Przeszliśmy krótki instruktaż, dostaliśmy kapoki i zapakowano nas we dwójkę do białej strzały, czyli szybkiej motorówki. Przed nami płynął instruktor, który nas kierował, pokazywał kiedy zwolnić, kiedy dodać gaz do dechy, a przed radio opowiadał różne ciekawostki po drodze. Mieliśmy szczęście bo na naszą godzinę zapisani byliśmy tylko my, nie musieliśmy więc za nikim czekać i mogliśmy swobodnie przyspieszać na wyznaczonych dystansach 🙂
*
Przejażdżka szybką motorówką trwała nieco ponad półtorej godziny, podczas której popływaliśmy sobie trochę po pięknej Zatoce Meksykańskiej. Najpierw wolniutko, podziwiając domy położone nad samą zatoką, z pięknymi łodziami zacumowanymi niemal przed każdym z nim. Później wypłynęliśmy na głębsze wody i mogliśmy w pełni poczuć wiatr we włosach 😀 Przez pierwsze trzy minuty trochę darłam się z wrażenia, gdy motorówka uderzała w kolejne fale 😀 Potem jednak szybko strach ustąpił, a ja cieszyłam się każdą minutą tej super przygody! Podobnie jak Brian – był podekscytowany jak dzieciak w wesołym miasteczku 🙂
Ponieważ Brian już wcześniej miał okazję prowadzić motorówkę (choć po jeziorze, a nie oceanie) to bez wahania oddałam mu stery 😉 I gdy tak sobie szusowaliśmy po zatoce równym tempem, to w pewnym momencie gdy zwolniliśmy by przepuścić jakiś statek, instruktor zapytał, czy robimy zmianę za kierownicą. “Nie!” – powiedziałam ja, czując się jednak pewniej z Brianem za sterami. “Tak” – powiedział w tym samym momencie mój mąż 😉 I prawie zmusił mnie do zamiany miejsc i spróbowania prowadzenia motorówki. Choć pierwsze minuty nie były łatwe (ta motorówka to trochę jak jazda manualem!), to szybko zaaklimatyzowałam się za sterami i po chwili mknęłam po Zatoce “ile fabryka dała”.. 😉 I cieszę się ogromnie, że Brian stanowczo przekonał mnie bym spróbowała – bo pewnie teraz bym żałowała, że tego nie zrobiłam!
A tak to w tej chwili jedyne czego żałuję, to to że nie zabraliśmy ze sobą kamerki GoPro, by nagrać naszą przygodę. Zrobiłam kilka zdjęć komórką, ale tylko wtedy gdy płynęliśmy wolno. Przy dużej szybkości i większych falach bałam się, że mój telefon zwyczajnie odfrunie mi z ręki.. 😉 Mamy tylko zdjęcie które zrobiono nam chyba z brzegu – ale jego jakość raczej nie powala 😛
*
Cudowne popołudnie i kolejne świetne doświadczenie za nami. Przejażdżka szybką motorówką była suuuper! Niesamowitą frajdę mieliśmy oboje – a musicie wiedzieć, że te iskry dziecięcej radości w oczach mojego męża to nie jest częsty widok 😛 Podobało nam się do tego stopnia, że postawiliśmy to szybko powtórzyć – może jak odwiedzą nas w Tampie jacyś mili goście? ^^ I wtedy obowiązkowo nagramy wszystko na GoPro. W każdym razie, gdy ktoś będzie w okolicy, albo gdzieś indziej będzie miał okazję spróbować takiej atrakcji to serdecznie polecamy!
Płynęliście kiedyś szybką motorówką? Po jeziorze/morzu/oceanie? Jak podobało się Wam takie doświadczenie? Mielibyście ochotę spróbować takiej przygody? 🙂
6 komentarzy
AgulaW
6 sierpnia 2018 at 23:00Swietna sprawa prawda?!
Plynelam i zabawa przednia.
Niemniej jako zapalony zeglarz, z cala moca mowie Ci, ze z jachtem na pwlnych zaglach, na oceanie, nie ma porownania!
Jacht mknie lekko, w ciszy niemal, no nawet nie potrafie tego opisac.
Jacht to jedyne miejsce na swiecie, w ktorym czuje ZYCIE. To moje miejsce. Najlepsze.
Niemniej, gdy usiadlam za sterem szybkiej lodzi motorowej do dalam ile wlezie! A co:)
Pzdr.
AgulaW
kashienka
23 sierpnia 2018 at 14:11Oj, doświadczenie z jachtem jeszcze wciąż przede mną, ale czytając Twoje komentarze, mam wrażenie że bardzo by mi się to spodobało! Cóż, mam nadzieję, że niebawem uda mi się i tego spróbować 🙂 Ale motorówka jest boooska!
Lidia
7 sierpnia 2018 at 02:44Pływałam po Zatoce Meksykańskiej w okolicach Nowego Orleanu, ale to był przede wszystkim rejs przy okazji pracy, gdy ropa się rozlała i pewna Amerykanka mnie zabrała żeby pokazać jak to wygląda. Ale tak turystycznie to pływałam na Alasce, kiedy popłynęliśmy na ryby (nigdy wcześniej nie łowiłam). I w jednym i w drugim przypadku miałam okazję chwycić za kierownicę czy ster – nie wiem w sumie jak prawidłowo powiedzieć – i bardzo mi się podobało 🙂
kashienka
23 sierpnia 2018 at 14:13Tego pierwszego doświadczenia nie zazdroszczę (myślę, że rozlana ropa nie była fajnym widokiem), za to tego drugiego – baaaardzo <3 Alaska jest wysoko na liście moich podróżniczych marzeń (choć nie lubię zimna:P)
Karolina
9 sierpnia 2018 at 10:19Ale super sprawa 🙂
kashienka
23 sierpnia 2018 at 14:14Oj tak – świetna zabawa ?