Dzisiaj znów Brian przejmuje klawiaturę i bloga 🙂 Tym razem postanowił… pouczyć Was trochę angielskiego! A konkretniej zapoznać z kilkoma nieformalnymi zwrotami/powiedzeniami, których prawdopodobnie nie mieliście okazji poznać ucząc się języka z książek. Jak już wsponinałam Wam w jednym z postów (tutaj), nauka angielskiego w szkole, a to z czym człowiek styka się mieszkając na obczyźnie to czasem dwie różne bajki. Dlatego jeżeli planujecie kiedyś wyjazd do Stanów, to warto zapoznać się z kilkoma zwrotami, które możecie usłyszeć kiedyś od mieszkańców USA. Jeśli uważacie, że taka nieformalna lekcja angielskiego z Amerykaninem, to coś co mogłoby Wam się przydać, to zapraszam serdecznie! I oddaję głos Brianowi 🙂
*
Cześć! Jeśli kiedykolwiek przeprowadziłbym się do Pleszewa, czyli miasta rodzinnego Kasi, jej dziadek obiecał pomóc mi w znalezieniu pracy jako nauczyciel angielskiego w gimnazjum. Żeby nabrać nieco wprawy w nauczaniu, postanowiłem zacząć od lekcji online. Mam dziś dla Was kilka zwrotów z języka potocznego, wraz z krótkim objaśnieniem, w jakich sytuacjach się ich używa. Nie są to zwroty ani najbardziej popularne ani najbardziej praktyczne, ale u nas w domu używamy ich dość często ^^
Don’t dislocate your shoulder patting yourself on the back – nie bądź zbyt podekscytowany tym, co zrobiłeś
Nie wiem kiedy usłyszałem to wyrażenie po raz pierwszy, ale bardzo mi się podoba! Używamy go zawsze wtedy, gdy któreś z nas jest zbyt dumne z czego, co właśnie zrobiło, podczas gdy tak naprawdę nie jest to nic wielkiego. No dobra, zazwyczaj Kasia mówi to do mnie! Na przykład, gdy wyniosę bez mówienia zarówno śmieci zwykłe i te recyklingowe to czasem czekam aż Kasia zauważy to i mnie pochwali. Gdy nie doczekam się żadnego miłego słowa i wspomnę sam o tym, Kasia prycha i mówi, żebym (tłumaczenie dosłowne z angielskiego) nie nadwyrężył sobie ramienia, klepiąc się po plecach za dobrze wykonaną robotę. Czasem muszę poklepać się więc po plecach sam, żeby inni zauważyli… 😉
Take it down a notch – wyluzuj, nie emocjonuj się tak
Używam tego zwrotu zarówno do Kasi, jak do Leo. Do Kasi na przykład wtedy, gdy emocjonuje się czymś bardzo mocno, co zdarza się w sumie bardzo często! Jedziemy sobie przykładowo autostradą, a ona wydaje z siebie okrzyk – ja jestem pewien, że oznacza to, że zaraz będziemy mieć wypadek, a okazuje się, że moja żona po prostu zobaczyła “najpiękniejszy zachód słońca na świecie”. Ostatnimi czasy, częściej używam tego zwrotu w stosunku do Leo – on nigdy nie podchodzi do niczego w sposób opanowany! Kiedykolwiek wchodzę do domu to biega w kółko jak oszalały i szczeka tak głośno ze szczęścia, jakbym właśnie wrócił z wojny. Używając tego zwrotu próbuję mu wyperswadować takie zachowanie, ale jak na razie – z marnym skutkiem 😉
Pull your head out of your ass – zwracaj uwagę na to co się dzieje wokół Ciebie
Tego powiedzenia używam dość często podczas jazdy samochodem i poprzez “dość często” – mam na myśli minimum trzy razy dziennie. Kierowcy w Tampie są sto razy gorsi niż ci w Atlancie, co kiedyś wydawało mi się nie do pomyślenia. Sygnalizowanie skrętu ich nie dotyczy, non stop zajeżdżają Ci drogę a niektórzy wręcz celowo blokują możliwość włączenia do ruchu! Jazda po Atlancie to było pole bitwy, więc w tej chwili ciężko mi nawet porównać przejażdżkę po Tampie do czegokolwiek. Tak więc kiedy po raz kolejny widzę jak ktoś bawi się telefonem i nie zauważa nawet, że światło się zmieniło, albo zajeżdża mi drogę bo nie spogląda w lusterka, to zwykle krzyczę: Pull your head out of your ass! Jakbyście kiedyś, podczas pobytu w Stanach, usłyszeli, że ktoś krzyczy to w Waszym kierunku podczas jazdy samochodem, to rozważcie by przesiąść się na autobus.
Suck it up – zaciśnij zęby/zaakceptuj to, czego nie lubisz
Ten zwrot oznacza, że czasem w życiu trzeba radzić sobie z sytuacją, która nie do końca nam się podoba, ale nie mamy możliwości by ją zmienić, tylko musimy ją zaakceptować. Czasem używam tego w stosunku do Kasi gdy zaczyna być “królową dramatu” i narzeka na wszystko 😉 Czasem używam także tego zwrotu w stosunku do Leo, w tych rzadkich momentach kiedy nie dostaje on czegoś czego chce i zaczyna się o to awanturować. Jednak znów – nie jestem pewien czy to skutkuje, bo zwykle po takim zdaniu wykłóca się o coś jeszcze mocniej!
Don’t be a backseat driver – nie pouczaj mnie, nie bądź kierowcą z tylnego siedzenia.
Nie ma nic gorszego, niż pasażer, który poucza Cię jak masz jechać. Odpowiadasz: “Tak, dziękuję, wiem, że muszę zjechać następnym zjazdem. Tak, jestem świadomy, jakie jest tutaj ograniczenie prędkości” a w duchu czujesz, że wszystko się w Tobie gotuje. Na szczęście Kasia nigdy nie udziela mi takich porad, ale z kolei rodzice są zwykle mistrzami w tej dziedzinie. Jazda po Europie z moją rodziną, szczególnie z moim tatą rzucającym raz po raz “pomocne” rady z tylnego siedzenia to było niezłe wyzwanie. Za każdym razem gdy dojechaliśmy w końcu do celu mówiłem – “to koniec, wszyscy wysiadać!” bo byłem u skraju wytrzymałości nerwowej! Ten zwrot można stosować nie tylko do pasażera, który udziela Ci wskazówek, ale także do osoby, która poucza Cię w innej dziedzinie, albo próbuje zbytnio kontrolować sytuację.
*
To tyle na dziś, mam nadzieję, że lekcja angielskiego z Brianem Wam się spodobała 🙂 Ile zwrotów z powyższych pięciu już znaliście, a ile okazało się dla Was nowych? Dajcie koniecznie znać, czy chcecie pouczyć się trochę nieformalnego angielskiego i czy taki post od czasu do czasu do dobry pomysł? Czekam na Wasze komentarze!
24 komentarze
Patrycja
9 kwietnia 2018 at 21:31Nie wierze ! Pochodzisz z Pleszewa? Cały czas śledzę ten blog i nie byłam tego nawet świadoma że autorka mojego ulubionego bloga pochodzi z mojego powiatu ❤ Cudowne ❤
kashienka
10 kwietnia 2018 at 05:34Widzisz, jaki ten świat mały? 🙂 No pewnie, że z Pleszewa, nawet pleszewskie zdjęcia się tutaj pojawiały – musisz kiedyś poszukać ^^ Pozdrawiam krajankę! I dziękuję za takie miłe słowa <3
Justa
9 kwietnia 2018 at 21:54Super!! Czekam na więcej!☺️☺️
kashienka
10 kwietnia 2018 at 05:34Dzięki, Brian się dopiero rozkręca 😀
Ania
9 kwietnia 2018 at 21:56wszystkie nowe! A min 2 wejdą do mojego słownika 😉 PozdrawiamWas serecznie – bardzo lubię tutaj zaglądać:)
kashienka
10 kwietnia 2018 at 05:36Dziękujemy – baaardzo nas to cieszy <3
Natalia
9 kwietnia 2018 at 23:21Super post! Czekam na więcej z tego cyklu 🙂 W szkole niestety uczą bardziej akademickiego, formalnego jezyka. Dobrze znac nieformalne, przydatne zwroty.
kashienka
10 kwietnia 2018 at 05:38Dokładnie, program szkolny zwykle nie zakłada nauki żywego, mówionego języka co wg mnie bardzo się przydaje, szczególnie w chwili wyjazdu za granicę. Dzięki – na pewno za jakiś czas pojawi się coś nowego w tym temacie 🙂
Paulina
10 kwietnia 2018 at 00:10Też o tym niedawno pisałam! Jest tyle zwrotów, których nauczyłam się od kiedy zamieszkałam w USA… Każdy dzień przynosi coś nowego mieszkając w obcym kraju, nie uważasz? 🙂 Pozdrawiam! A, i czekam na metamorfozę mebla!
https://paulinapisze.wordpress.com/2018/04/03/o-jezyku-jakiego-nie-znacie/
kashienka
10 kwietnia 2018 at 05:40Muszę koniecznie zajrzeć do Twojego posta, może czegoś nowego się nauczę? 🙂 I racja, z tą nauką czegoś nowego niemal każdego dnia to zgadzam się w 100%! A metamorfoza mebla na blogu pojawi się chyba w przyszłym tygodniu 🙂
Dominika
10 kwietnia 2018 at 09:09Twoj blog jest naprawdę świetny. Nawet gdy nie mam czasu, to i tak gdzieś w biegu sprawdzam czy dodalas nowy wpis, który minutę później czytam z uśmiechem na twarzy.
Swoją drogą post naprawdę ciekawy, oby było takich więcej. Faktycznie te zwroty usłyszeć można z ust Amerykanina.
kashienka
11 kwietnia 2018 at 15:50Awww, dziękuję za bardzo za takie miłe słowa! Wiele to dla mnie znaczy <3 A co do formy posta to bardzo się cieszę, że przypadła Ci do gustu 🙂
Bea
10 kwietnia 2018 at 13:04“Pull your head out of your ass – zwracaj uwagę na to co się dzieje wokół Ciebie” cóż za delikatne przetłumaczenie 😀
kashienka
11 kwietnia 2018 at 15:50Chciałam być dyplomatyczna 😛
Bea
12 kwietnia 2018 at 15:44Gorzej jak ktoś po przeczytaniu zdążył już tego użyć w jakiejś korespondencji 😀
kashienka
13 kwietnia 2018 at 17:42Hahahaha ^^ Ufam w roztropność moich czytelników! 😀
Marzena Nadolna
10 kwietnia 2018 at 20:03Dzieki Kasia za super blog, zawsze czytam go z zainteresowaniem. Mieszkam w USA od ponad 20 lat i ciesza mnie sukcesy moich rodakow. Pozdrawiam z Michigan
kashienka
11 kwietnia 2018 at 17:32Awww, dziękuję za tak miłe słowa! <3
Lidia
11 kwietnia 2018 at 04:19Bardzo fajny post. Mieszkam w USA ponad 8 lat i nadal uczę się nowych rzeczy. Od dziecka chodzącego do przedszkola nauczyłam się ostatnio, że na komendę “Criss cross applesauce!” należy siadać po turecku na podłodze 😉
kashienka
11 kwietnia 2018 at 22:49No proszę – też bym nie wiedziała 😀 Ale fakt, mieszkanie zagranicą praktycznie cały czas dodaje nowe zwroty czy słówka do naszego zasobu!
Marta | Bibliofilem być
11 kwietnia 2018 at 09:26Genialny post! Chcę więcej lekcji z Brianem! 😀
kashienka
11 kwietnia 2018 at 22:50Ten post wzbudził sporo entuzjazmu, więc na pewno za jakiś czas pojawi się kolejny 😀 Dzięki!
Agnieszka
1 maja 2018 at 19:06zapisalam sobie te zwoty na telefonie, ku pamięci. Mieszkam w Polsce ale lubie znac takie nieformalne zwroty. 🙂
Lekcji angielskiego z Twoim mężem może być więcej:)
kashienka
3 maja 2018 at 06:25Bardzo się cieszymy, że tylu osobom spodobały się takie “lekcje” :))) Z pewnością pojawią się kolejne!