W styczniu i w lutym opublikowałam na blogu dwa posty, w których pokazałam Wam kilkanaście dziwnych produktów, które można znaleźć w amerykańskim markecie 🙂 Zarówno pierwsza (tutaj) jak i druga (tutaj) notka cieszyła się dużym zainteresowaniem z Waszej strony. Czas więc na trzecią część^^ Również i tym razem inspiracji do stworzenia tego wpisu szukałam w Walmartcie.. Amerykańska “biedronka” nigdy nie zawodzi! 😉 Jeśli jesteście ciekawi, jakie dziwne bądź nietypowe produkty wpadły mi w ręce tym razem – zapraszam do czytania!
Mrożone kanapki
Już kilkukrotnie wspominałam na blogu, jakim powodzeniem cieszą się w Stanach kanapki z masłem orzechowym i dżemem, szczególnie wśród dzieci. Przy pierwszej wyprawie z aparatem do marketu, trafiłam na masło i dżem w jednym słoiku – zapewne dla uproszczenia czasochłonnego i żmudnego procesu przygotowania takowej kanapki ;). Okazuje się, że takie ułatwienie to jeszcze nic! Na dziele zamrażarkach znalazłam bowiem gotowe kanapki z masłem orzechowym i dżemem w wersji mrożonej.. 😛 Teraz wyprawienie dziecka do szkoły z drugim śniadaniem może być jeszcze łatwiejsze!
Masło w sprayu
Różne wersje masła widziałam w życiu, ale na takie w sprayu natknęłam się dopiero w Ameryce.. 😉 Dopiero po przestudiowaniu etykietki dowiedziałam się, że masła w takim maśle jednak nie ma, tylko olej. Ale jak ktoś nie czyta etykietek, to na pewno zachwyci go opcja. W zasadzie lepiej się w nią nie zagłębiać, bo oprócz oleju jest sporo składników trudnych do wymówienia! Ale oj tam, oj tam, ważne że pryska nie? 😀
Ciasto z kubka
Dawno, dawno temu, wyczytałam gdzieś w internecie przepis na szybkie ciacho z mikrofalówki. Idealne na mały głód słodyczowy, bo do zjedzenia na raz.. 😉 Mieszało się składniki w kubku, wstawiało do mikrofali na kilka chwil i gotowe, można pałaszować. Nie pamiętam już, co poszło nie tak, ale moje ciasto podczas “pieczenia” wybuchło i rozbryzgło się po całej mikrofalówce. Po 20 minutach czyszczenia wnętrza mikrofali z brązowych resztek (ciasto zawierało kakao) odechciało mi się eksperymentów w tym zakresie. Aż w Stanach, kraju mlekiem i ciastem z pudełek płynącym, znalazłam pudełko z miksem na ciasto z kubka! Aż mi wróciły wspomnienia tamtego skrobania mikrofali.. więc chyba jednak się nie skuszę.. 😉
Naleśniki dla opornych
Ponoć zrobienie naleśników należy do najłatwiejszych zadań w kuchni. Ja jestem chyba niechlubnym wyjątkiem od reguły, bo tę sztuczkę kulinarną opanowałam dopiero po ukończeniu II roku studiów.. 😉 Niemniej jednak, widząc kiedyś pustki w lodówce przyszłego męża, postanowiłam zrobić te proste, polskie naleśniki na śniadanie. Brian, jak wrócił z treningu aż oniemiał. “Jak ty zrobiłaś naleśniki, jak nie miałem żadnego miksu!?” 😀 Otóż, pankejki czyli amerykańską wersję naleśników, jak oświadczył mi wtedy Brian, robi się z gotowego miksu oraz wody. I żeby nie było, że tylko facet tak uważa. Zapytałam trzech kobiet Amerykanek na przepis na amerykańskie pankejki. Odpowiedź była identyczna “no kupujesz miks i tam masz przecież instrukcje jak zrobić”… 😉 Swoją drogą, takich miksów w markecie jest “od wyboru do koloru” – tutaj jeden przykład 🙂
Kiełbasa na patyku owinięta pankejkiem Z JAGODAMI
W pierwszym wpisie z tej serii pokazałam Wam to danie w wersji oryginalnej. Była to kiełbasa owinięta w pankejka bez żadnych dodatków. Słyszałam jednak, że występują wersje “wzbogacone” dodatkowymi składnikami. Tym razem w Walmartcie znalazłam takie właśnie cudo. Naleśnik z borówkami, kiełbasa i patyk. Czego chcieć więcej od śniadania na słono i słodko jednocześnie?! 😀
Jajecznica z mikrofali po raz kolejny
Mój osobistych ranking pt. “dziwne i nietypowe produkty” ma jednego niekwestionowanego lidera. Są nim jajka! Po zobaczeniu jajek ugotowanych na twardo, jajek w kartoniku oraz jajecznicy mrożonej, do ogrzania w mikrofali, pomyślałam, że teraz nic związanego z jajami mnie już nie zdziwi. Walmart jednak powiedział “potrzymaj mi piwo” i pokazał to! 🙂 Tym razem, produkt nie jest mrożony tylko znaleziony na dziale z lodówkami. Ten kubek zawiera zestaw potrzebny do przygotowania jajecznicy z kiełbasą oraz serem cheddar. Jajecznica smaży (gotuje?) się w mikrofali – półtorej minuty i śniadanie gotowe. Mam teraz przed oczami cały ten czas, który w życiu zmarnowałam na samodzielne przygotowanie śniadań zawierających jajka…
Boczek z kurczaka
Lubisz boczek, ale obawiasz się o swój cholesterol? Spróbuj plastrów boczku z kurczaka, ma 70% mniej tłuszczu niż ten świński 😛 Żeby nie było, nie mam nic do zamienników różnego typu. Sama jem na przykład warzywne burgery albo piję mleko, które w życiu nie widziało krowy 😉 Jednak tutaj zamiana jednego typu mięsa na drugie mnie trochę rozbawiła. Powinni jeszcze zrobić wieprzowe skrzydełka ^^
Obiad z deserem za nieco ponad dolara
Kolejną pozycję zawarłam w tym spisie głównie po to, by dać przykład jakie są ceny jedzenia wysoko przetworzonego, gotowego po kilku minutach w mikrofali. Popularne w zamrażarkach są takie kompletne obiady dla jednej osoby. Ostatnio znalazłam akurat taki zestaw: pokaźny kotlet z mielonego mięsa z zawiesistym sosem, ziemniaczane puree, słodka kukurydza i jabłka z cynamonem na deser. Cena wręcz zawrotna -$1.24! Jestem ciekawa, gdzie oni kupują składniki na te “obiadki”, bo gdybym ja chciała mężowi zaserwować takie danie, to pewnie za tę cenę kupiłabym zaledwie puszkę kukurydzy…
Czarny spód do ciasta
Ile razy kruszyliście herbatniki by przygotować spód do ciasta? 😉 Tutaj, jeśli już komuś wpadnie do głowy egzotyczny pomysł upieczenia ciacha nieopierającego się na gotowym miksie, to prawie nikt nie bawi się w kruszenie ciastek na spód. Gotowe spody na bazie ciasteczek digestive, wraz z aluminiowym naczyniem do przygotowywania wypieku są bardzo popularne. Mnie ostatnio zainteresował spód ciasta w całkowicie czarnym kolorze. I to nie dlatego, że ktoś zapomniał go na czas wyciągnąć z piekarnika 😉 Ten spód został zrobiony oczywiście z ciasteczek Oreo^^
Precle w czekoladzie
Sporo słodkości, jakie widuje w tutejszych sklepach opiera się na połączeniu smaków: słonego i słodkiego. To w Stanach nauczyłam się uwielbiania do lodów o smaku solonego karmelu.. 😉 Bardzo popularną opcją są także słone precelki pokryte czekoladą. Przyznam Wam w sekrecie, że je uwielbiam – choć akurat nie te z obrazka, a takie z naszego okolicznego marketu sprzedawane na wagę. Jeszcze bardziej w sekrecie zdradzę, że jak czasem podczas PMSu wysyłam Briana do sklepu i nie mogę się zdecydować czy mam ochotę słodkie czy słone, to przynosi mi właśnie precle w czekoladzie.. 😉
*
To na tyle w tej trzeciej i na razie ostatniej części tej serii 🙂 Mam nadzieję, że również i te nietypowe produkty z amerykańskiego marketu, które pokazałam w tym wpisie trochę Was zaskoczyły! Które danie jest Waszym faworytem? ^^ No i koniecznie zdradźcie, czy Wy także mieszkając zagranicą napotkaliście w sklepie coś nietypowego? 🙂 Czekam na komentarze!
46 komentarzy
Ala
18 marca 2018 at 08:40Mieszkając w Danii napotkałam się na bardzo dziwne rzeczy 😉 m.in. obrane ziemniaki w słoiku z wodą, mrożone tosty z serem i szynką, białko i żółtko jajka w osobnych pojemnikach (nigdy nie próbowałam opcja rozdzielania żółtka od białka bez skorupek w naczyniu jest kusząca :)), bekon z indyka i oczywiście ułatwienia takie jak już usmażone kawałki kurczaka. A zamiast tradycyjnego kremu czekoladowego na kanapki daje się coś co nazywa się Pålægschokolade są to cienkie płatki czekolady które fajnie smakują na tostach jednak na tradycyjnych kanapkach są po prostu nie praktyczne 😉
Ale i tak Twoja jajecznica z mikrofali zadziwia mnie najbardziej 😉
kashienka
19 marca 2018 at 22:06Ziemniaki w słoiku z wodą <3 Ale surowe czy ugotowane? 😛 Uwielbiam takie dziwności i choć większości nie mam ochoty ich nawet spróbować, to zabawnie jest o tym czytać ^^
Aniela
18 marca 2018 at 09:20W Polsce też są dostepne saszetki z mixem na ciasto z mikrofali. Z każdym postem tej serii robi mi się żal jednak tych ludzi, którzy stawiają wysoko przetworzoną żywność nad samodzielnie przygotowane posiłki
kashienka
19 marca 2018 at 22:08A to nie wiedziałam o takim cieście w PL 🙂 Niestety, prawda jest taka, że duuużo tej gotowej żywności jest o wiele tańszej od pełnowartościowych produktów potrzebnych do przygotowania posiłków w domu..
Betty
18 marca 2018 at 10:17Masło (w sumie olej, no jakiś tłuszcz) w sprayu w Polsce też się znajdzie. Ciasto z kubka z mikrofali (mieszane samodzielnie) to mój ulubiony przepis kryzysowy. Lody o smaku słonego karmelu lubię, więc w preclach też bym się odnalazła. Resztę bym raczej odpuściła 🙂
kashienka
19 marca 2018 at 22:11Lody o smaku solonego karmelu to poezja 😀 No a te precle to mój patent kryzysowy ;)))
Weronika
18 marca 2018 at 12:44Akurat ciasto w kubku to jest u nas i sama zawsze jak przechodzę koło takiego to myślę sobie ,,jakie świństwo”, ale niektóre rzeczy mnie tutaj naprawdę zadziwiły. Chyba głównie ta kiełbasa, bo co to za dziwna mieszanka smaków.
Odnośnie pancake’ów to już gdzieś czytałam, że tak naprawdę nikt ich sam nie robi. Co jest śmieszne, bo moja mama kiedyś, jeszcze nie wiedząc o tym, z ambitną myślą znalazła przepis na pancake’i i od tego czasu robi je i są naprawdę świetne. Polecam, więc poszukać w internecie przepisu, nie wiem jak smakują paczkowane, ale te robione są super.
Ten czarny spód do ciasta pokochałaby moja mama, bo zawsze jak ma ochotę i niski poziom cukru to robi swój sernik oreo. Chociaż z drugiej strony, jak kruszysz sam to widzisz jak to powstaje, a ta forma wygląda dla mnie trochę podejrzanie, jak z resztą wszystkie te produkty.
Takie precle w czekoladzie zadziwiły mnie jak byłam w Niemczech, na stacji benzynowej praktycznie wszystko było polane czekoladą – precle, paluszki, pianki, co tylko się dało. Aż sobie kupiłam takie słone precle, żeby zobaczyć jak to smakuje jak połączysz dwa smaki z, których teoretycznie powinien wyjść ból brzucha. O dziwo były całkiem dobre.
kashienka
20 marca 2018 at 13:43Ja też jak przygotowywałam na bloga przepis na pankejki, to znalazłam bez problemu takowy w necie 🙂 Niestety paczkowane (dobrej jakości) smakują praktycznie równie dobrze, zrobiłam raz, żeby się przekonać no i w smaku dobre. Aczkolwiek ich skład lepiej przemilczeć 😛
A co rzeczy polanych czekoladą – to moja słabość numer jeden :)))))))
Monia
18 marca 2018 at 18:46Hej jeśli chodzi o ciasto w kubku to w Polsce tez był nie wiem jap teraz ale z 2 lata temu było 😉
kashienka
20 marca 2018 at 13:44No właśnie wszyscy mi tu mówią, że takie coś w Polsce jest 🙂 Nie widziałam nigdy, więc myślałam, że to tylko wymysł Amerykanów… 😉
Justyna
18 marca 2018 at 22:02O matko, próbowałam kiedyś w domu zrobić ciasto z kubka i gówno z tego wyszło więc tym bardziej kartonowego bym nie chciała ;D
kashienka
20 marca 2018 at 13:44Hahahah, czyli nie tylko ja zaliczyłam “epic fail” z ciastem z kubeczka 😀
Kaśka
18 marca 2018 at 22:36Takie ciasto w kubeczku jest też w Polsce. Ma je w swojej ofercie bodajże Delecta i nazywa się Łatwe Ciacho. Mnie na tej liście rozwalił zestaw obiadowy za nieco ponad 1$. Lista składników na etykiecie musi być zapewne imponującą. ?
Czytałam poprzednie wpisy o jedzeniu i tak sobie pomyślałam, że mimo iż w Polsce pojawia się coraz więcej gotowych dań, to jednak w stosunku do USA jesteśmy sto lat do tyłu. I sumie to dobrze. Bo jak widzę gotowe miksy wszystkiego co się da, a szczególnie tych banalnych w przygotowaniu rzeczy, to tak sobie myślę: “ale po co?” Czy kupowanie gotowej jajecznicy albo ugotowanych jajek. Dla mnie to jest jakaś abstrakcja. Ani to pewnie smaczne, ani potrzebne. Ale to chyba zależy od stylu życia. Ja na przykład nigdy nie miałam w domu mikrofalówki i okej…zdarza mi się zjeść coś mrożonego, ale wyobraźnia Amerykanów co do gotowego jedzenia mnie zaskakuje z każdym twoim postem. ?
kashienka
20 marca 2018 at 13:50Pewnie, że dobrze! W tym przypadku im bardziej jesteśmy “do tyłu”, tym lepiej dla naszego zdrowia 🙂 Ja też długi czas na studiach nie miałam mikrofalówki i wcale nie czułam potrzeby jej posiadania.
Misza
19 marca 2018 at 07:50Przeczytałem wszystkie trzy części i muszę przyznać, że kreatywność to drugie imię przedsiębiorstw produkujących żywność w USA 😉 .Słuchając kiedyś pewnego utwóru’ Big Cyca’ usłyszałem o ‘kaszy w spray’u’ , ale to raczej niespełnione marzenie wokalisty tej grupy, nie znajdzie rrealizacji nawet w Stanach 🙂 , p.s. powoli nasze ” walmarty” gonią za rozwiązaniami zza oceanu 🙂
kashienka
20 marca 2018 at 14:23Nigdy nie mów nigdy 😛 A co do “gonienia” za amerykańskimi Walmartami to faktycznie tak jest, co akurat na zdrowie nikomu w Polsce nie wyjdzie 🙁 Im bardziej przetworzone jedzenie, tym gorzej.
Marta | Bibliofilem być
19 marca 2018 at 11:25Twój pomysł na wieprzowe skrzydełka mnie rozwalił 😀 A te precle w czekoladzie sama bardzo chętnie bym zjadła <3
kashienka
20 marca 2018 at 16:42No skoro bekon z kurczaka może być, to dlaczego nie skrzydełka ze świnki? 😀
A precle, fakt, pyszne są 🙂 Polecam jak będziesz mieć okazję spróbować!
Agnieszka
19 marca 2018 at 15:01Może to i jest dobre, może to jest szybkie do zrobienia, może jest tanie, ale ja wolę wydać więcej, spędzić czas w kuchni i jeść zdrowo.
Na widok kilku “smakołyków” cisnęło mi się na usta jedno słowo: bleeee!
No, ale Amerykanom życzę smacznego.
kashienka
20 marca 2018 at 16:43Mam bardzo podobne podejście w tym temacie 🙂
Ania
19 marca 2018 at 16:12O rety! Chyba najlepszy post z tej seri! Aż się popłakałam że śmiechu :)) Kasiu, a może dla odmiany post o tym jak w otoczeniu całego tego przetworzonego jedzenia udaje Ci się zdrowo gotować i odżywiać? Sama mam plany zamieszkać w Stanach na trochę i bardzo mnie przeraża myśl, że nie mogłabym kupić świeżych produktów, albo że kosztują one majątek. Buziaki :*
kashienka
20 marca 2018 at 16:48Dzięki :* Co do świeżych produktów, to na szczęście wszystko jest dostępne w sklepach. Ale faktycznie kosztuje to sporo więcej niż przetworzone jedzenie. Może nie jest to majątek (zwłaszcza jak człowiek stara się kupować z głową), jednak z pewnością zdrowe odżywianie kosztuje tu więcej niż jedzenie takiego właśnie śmieciowego żarcia. Dzięki za pomysł na post, być może kiedyś poruszę ten temat <3
Olga Kłos
19 marca 2018 at 19:52Byłam w USA dwukrotnie i niesamowicie tęsknię za tym krajem, dziwnościami, które były w Walmarcie i innych sklepach, które opisujesz w poście, za klimatem, przestrzenią, atmosferą…Ach, rozmarzyłam się! PS. Kiełbasa na patyku z jagodami wygrywa cały ranking. Haha! To musi być niezwykły smak.
kashienka
20 marca 2018 at 16:49Prawda? Nie mogę sobie wyobrazić smaku, ale musi to być “niezwykłe” doświadczenie kulinarne 😀
Życzę Ci w takim razie, byś szybko miała okazję wrócić do USA po raz kolejny! :*
Magda
22 marca 2018 at 17:36Zdaje się,że to jest kiełbaska na słodko, dlatego jest z borówkami. Jadłam taka tylko, nie w tym połączeniu.
A pomyslcie sobie, ze inne mieso tez mozna polaczyc ze slodkimi owocami np. kurczaka z ananasem albo schab ze sliwka, takze, slodka kelbaska mnie nie szokuje 😉
kashienka
22 marca 2018 at 18:15W sumie prawda, kurczaka z ananasem często się spotyka, przyrządzonego właśnie na słodko. Ale na ten zestaw mimo wszystko bym się nie skusiła 😛
Aina
19 marca 2018 at 20:24Wow! Niesamowite, ile gotowych rzeczy mozna kupic xD
kashienka
20 marca 2018 at 16:51Ameryka pod względem “gotowców” zdecydowanie wygrywa! 😛
Bazgrolek
19 marca 2018 at 20:47Uwielbiam precle w czekoladzie. Fajne tez jest kakao miętowe (jest spory wybór, byle nie Starbucksa)
kashienka
20 marca 2018 at 16:51Nie bardzo przepadam za miętowym smakiem w słodyczach, ale wierzę na słowo 🙂
Ekstra Introwertyczka
19 marca 2018 at 21:52Nie wiem czy to są dziwne produkty czy raczej coś w stylu “gotowanie dla leniwych”. Co do ciastka w kubku mam wrażenie że w Polsce było coś podobnego (ale mogę się mylić) Aż strach myśleć jak wiele to wszystko ma w sobie chemii
kashienka
20 marca 2018 at 16:53Dla mnie wszystko z początku wydawało się “dziwne”, dlatego tak nazwałam ten post 🙂 Tak, wiele osób wspominało, że widziało miks ciasta w kubku w polskich sklepach. A co do zawartości chemii, cóż – kupujesz produkt, a całą tablicę Mendelejewa dostajesz gratis.. 😉
Ewka
21 marca 2018 at 23:06Kolejny świetny wpis:) uwielbiam tą serie o jedzeniu. Od ponad 2 lat mieszkam w UK i na początku pobytu bylam w szoku jak ludzie potrafią być leniwi żeby kupować posiekaną cebule albo naleśniki w proszku 😀 teraz już się przyzwyczaiłam do tego że niektórzy wolą iść na łatwizne 🙂 ściskam!
kashienka
21 marca 2018 at 23:38Dzięki bardzo mnie cieszy, że te wpisy się fajnie czyta <3 No ja również nieraz zbierałam koparę z podłogi widząc różne gotowce. Ale.. posiekaną cebulę już sama kupuję - ileż to łez zaoszczędzonych 😀
Agnieszka
22 marca 2018 at 09:14Ja cebulę trzymam w lodówce. Dzięki temu podczas krojenia nie widzę różnicy między krojeniem cebuli a np. marchewki. Zero płaczu:)
kashienka
22 marca 2018 at 18:13Musze spróbować! 😀 Choć przyzwyczaiłam się już do tej pokrojonej w kubeczku hihi
Magda
22 marca 2018 at 17:37Ja polecam Chipsy lays w czekoladzie, posypane migdalami lub sola -ale one sa tylko w okresie Swiat Bozego Narodzenia.
kashienka
22 marca 2018 at 18:10Ktoś mi o nich napisał na FB i od tamtego czasu się rozglądałam za nimi 🙂 Dzięki za info, że to tylko przed BN. Jakkolwiek zwariowanie nie brzmi to połączenie smakowe – muszę tego spróbować!
Polly
22 marca 2018 at 18:49nieeeeeeeeeeeeeee umarłam już przy boczku z kurczaka a gdzie tam reszta. Parówa w cieście z borówkami przyprawia mnie o mdłości … a ta jajecznica z kubka … boszzzzzzzzzzz
Uwielbiam ten cykl. Przypomniało mi się, że miałam Ci zrobić foto farszu do szarlotki … ale spoko zrobię 😀
kashienka
27 marca 2018 at 00:08Dzięki za miłe słowa <3 Co do farszu, wierzę na słowo - w Polsce też coraz więcej osób idzie na wygodę.. 😉
Malgosia
26 marca 2018 at 16:32W obronie “TV dinners”, czyli tych dan zamrozonych. Jest to ponoc sztandarowa pozycja amerykanskich emancypantek! Moja amerykanska sp. tesciowa mi opowiadala, ze reklamowano je wlansie jako cos, co uwolni kobiety od koniecznosci stania przy garach, wlaszcza ze kobiety poszly do pracy i czas na przygotowanie domowych obiadow im sie skurczyl. Czesto tez wieczorami sie doksztalcaly i zamiast znosic humory malzonka, ktory przyzwyczajony byl do podanego obiadku pod nos, zostawialy mu gotowe pudelko do odgrzania. Moja tesciowa mi to opowadala w formie krytyki, bo ona w latach 50tych sama zrezygnowala z pracy, bo tesc sobie nie zyczyl, zeby jego zona pracowala (mnie sie w glowie nie miesci). Co ciekawe to one nie sa az tak sztuczne jak wiele innych polproduktow bo proces mrozenia nie wymaga zbytniej ilosci konserwantow (ponoc zdrowiej zjesc tv dinner niz kupic hamburgera w McDonaldsie-choc cenowo na jedno wychodzi). Dodam tez jako ciekawostke, ze kiedy wyjezdzalam na kilka miesiecy do Polski z malutkim dzieckiem to moj maz zaopatrywal sie w te obiadki i … bardzo duzo schudl! Bo taki obiadek jest w sumie sycacy, ma i bialko i warzywa i weglowodany i najczesciej tez deser wiec dwu sie za jednym posiedzeniem nie zje a maja one w sumie dosyc nieska wartosc kaloryczna. Czy to bialko jest jakies super watrosciowe to juz inna para kaloszy oczywiscie. To co pokazalas to oczywiscie najtansza wersja ale sa i ciekawsze, rozne kuchnie orientalne, vegetarianskie itd. oczywisice kosztuja wiecej ale sa dobra alternatywa dla osob, ktore nie maja czasu gotowac albo nie lubia tego robic a sa np samotne.
Kielbaska w ciescie z borowkami rulez! Tego nie widzialam, ale bardzo rzadko zapuszczam sie do walmartu. Czekam na wpis o amerykanskich ciastach i deserach 🙂
kashienka
1 kwietnia 2018 at 04:59Ciekawa historia, nie miałam pojęcia, że tak reklamowano te gotowe dania 🙂 Ja czasem też się skuszę na coś gotowego, ale zwykle jest to coś, czego zrobienie wymaga więcej zachodu, np. tortellini. Albo właśnie coś takiego orientalnego, albo nawet wegańskiego. Opcji jest sporo i nie mówię, że wszystko jest złe. Jeśli kupuje się świadomie to można znaleźć w tych zamrażarkach coś dobrego. Aczkolwiek po tym daniu za nieco ponad dolara to za wiele bym się nie spodziewała.. 😉
Daria
23 kwietnia 2018 at 21:14Hej Kasiu, mnie zaskoczyly i do tej pory dalej dziwia, odwrocone do gory nogami kubki z jogurtami…Po tylu latach mieszkania w polsce jak zobaczylam taki jogurt moj mozg troche nie mogl sobie z tym poradzic haha, jak nie wiesz o co mi chodzi wytarczy wpisac yogoplain yogurts w google ;D
kashienka
23 kwietnia 2018 at 21:18Ha! Widziałam je kiedyś w sklepie 🙂 Jogurtów nie jem, więc nie próbowałam ale faktycznie są “do góry nogami” 😉
Kosmetyczne Eksperymenty
30 kwietnia 2018 at 20:50Faktycznie, całkiem dziwne rzeczy.
Tak w ogóle to fajne rzeczy pokazujesz 🙂
kashienka
3 maja 2018 at 06:36Dziękuję, bardzo się cieszę, że Ci się podoba! 🙂