Dziś, moi drodzy, zapraszam Was na kolejny post autorstwa Briana. Od kiedy obiecałam mu, że pojedzie ze mną na kolejne See Bloggers, jeszcze bardziej poczuł się blogerem 😉 Pisanie sprawia mu przyjemność, a napisanie posta idzie mu zdecydowanie szybciej niż mnie! Dlatego od czasu do czasu, będą się tutaj pojawiać posty mojego męża i to niekoniecznie wyłącznie na tematy związane z jego postrzeganiem Polski. Dzisiaj na przykład opowie Wam trochę o Leo i o tym, jak szczeniak wywrócił nasze życie do góry nogami 🙂 Jeśli macie ochotę to zapraszam do czytania, a ja oddaję głos Brianowi!
*
Wiedziałem, że podejmując decyzję o powiększeniu rodziny o psa (tutaj) nasze życie się zmieni, choć nie byłem pewny w jakim stopniu. Wiedziałem, że posiadanie szczeniaka wiąże się z pewnymi mało przyjemnymi rzeczami – załatwianiem się w domu, wyprowadzaniem na spacer o 7 w niedzielę, pogryzionymi butami i tak dalej. Oczywiście, pojawiły się pewne drobne rzeczy, które mnie nieco zaskoczyły – takie jak na przykład posikiwanie z radości za każdym razem, gdy wracam do domu, nawet jeśli nie było mnie przez jakieś 15 minut. Jednak dziś skupię się na większych rzeczach, których zupełnie się nie spodziewałem.
WYCIECZKI SAMOLOTEM
Nie miałem pojęcia, że gdziekolwiek będziemy lecieć, Leo będzie lecieć z nami. By oddać sprawiedliwość – Kasia powiedziała mi o tym, zanim jeszcze podjęliśmy decyzję o psie, ale myślałem, że trochę przesadza. Nie przesadzała. Leo zaliczy pewnie więcej lotów w ciągu swojego pierwszego roku, niż niektórzy Amerykanie w ciągu całego życia! Nie mówiąc już o tym, że zanim skończy roczek poleci po raz pierwszy za ocean.
Jak byłem dzieckiem to moja mama pracowała jako stewardessa i mogliśmy latać praktycznie wszędzie za darmo. Mieliśmy też psa, o imieniu Tippy (RIP Tippy) i nikomu nie przyszło do głowy, by zabierać go gdziekolwiek. Nie oceniajcie mnie w tej chwili, ale jeździliśmy czasem na siedmiodniowe wycieczki i Tippy zostawał sam w domu. I nikt nie widział w tym nic dziwnego! To był pies podwórkowy, który nieustannie wędrował sobie po okolicy, więc wyjeżdżając zostawialiśmy mu zapas jedzenia oraz duży zapas wody oraz cześciowo otwarte drzwi garażu, by mógł w każdej chwili wejść i wyjść. Teraz – choćbyśmy lecieli do Atlanty na jeden dzień, Leo leci z nami. A lotnisko w Atlancie ma łazienki dla psów na każdym terminalu oraz mały park dla psów na zewnątrz! Kiedyś takie coś się ludziom nawet nie śniło.
ZABAWKI DLA PSÓW
Kilka lat temu, już jako dorosły facet miałem psa (RIP Oliver), więc wiedziałem że są całe sklepy z akcesoriami dla psów, ale wraz z rozwojem internetu to wszystko wymknęło się spod kontroli. Jestem pewny, że widzieliście, że nasz szczeniak posiada swoje własne tipi. Tipi dla psów! Jak ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł?! “Jesteśmy w Ameryce. W Ameryce żyli Indianie. Indianie mieszkali w tipi. Stwórzmy tipi dla psów!”. Gdybym nie był tak leniwy, mógłbym po prostu usiąść i zacząć wymyślać kolejne zwariowane gadżety dla psów i w tej chwili byłbym już milionerem.
Co powiedziecie na przykład o bieżni dla psów? Hmm.. już wynaleziona. A może łóżko dla psa, które wygląda jak sportowy samochód? Już jest. Bikini dla psa (wtf?!). Już jest. Hmm.. chyba muszę pozostać przy nudnej pracy w finansach. Niektóre z tych pomysłów uważam za całkowicie niedorzeczne, ale przyznaję, że sami nie jesteśmy dużo lepsi. Mimo, że w mieszkaniu nie można zrobić kilku kroków bez potknięcia się o jakąś zabawkę Leo, to nadal kupujemy mu kolejne!
SZCZENIAK A ZAWIERANIE NOWYCH ZNAJOMOŚCI
Przez jakieś dwanaście lat miałem swój dom i znałem się dobrze z moimi sąsiadami – czasem wychodziliśmy na kolację albo oglądaliśmy sport w telewizji. Gdy mieszka się w bloku, jak przez kilka ostatnich lat – wygląda to zupełnie inaczej. Nikogo nie interesuje kim jesteś, nikt nie bawi się w sąsiedzkie pogaduchy – ludzie cały czas wprowadzają się i wyprowadzają więc nawiązywanie znajomości nie ma większego sensu. Chyba.. chyba że masz małego słodkiego szczeniaka! Wtedy KAŻDY chce być Twoim znajomym i zamienić z Tobą kilka słów kiedy tylko jest taka okazja! Dzięki Leo znamy większość sąsiadów w naszym budynku, dzieci w całym kompleksie budynków i wszystkich kasjerów w okolicznym markecie. Mam wrażenie, że więcej ludzi na Florydzie zna Leo niż mnie. Zabieramy go restauracji i od razu słyszę: “O mój Boże, to Leo!” a ani razu: “O mój Boże, to Brian!” Nie to, żebym był zazdrosny…
ŻYCIE KRĘCI SIĘ WOKÓŁ LEO
Wiedziałem, że Kasia marzyła o szczeniaku, ale chyba nie wiedziałem jak bardzo. Jeśli niektórzy ludzie traktują psa jak dziecko to Kasia traktuje Leo jak dzieciątko Jezus 😉 Gdy dostawał szczepionkę miała łzy w oczach, mimo że Leo nawet nie pisnął, gdy psiknął – chciała zadzwonić do weterynarza, by upewnić się, że to nic poważnego. Dla mnie to również ukochany pies i zrobiłbym dla niego wszystko, nawet wskoczył pod ciężarówkę, ale moja żona byłaby gotowa oddać mu nerkę, gdyby tylko zapragnął nowej zabawki.. 😉
W efekcie tej polityki nasze życie kręci się wokół trzech kilogramów futrzaka. Jeśli idziemy do restauracji to zazwyczaj wybieramy taką z tarasem, żeby Leo mógł iść z nami. Nawiasem mówiąc, wiecie, że niektóre restauracje tutaj mają menu dla psów? Gdy wybieramy się na wycieczkę, wybieramy hotel przyjazny psom, żeby nasz szczeniak mógł jechać z nami. Możemy oczywiście zostawić go w hotelu dla psów, za jedyne 80 dolców za noc. I $80 to ta TAŃSZA opcja – droższy jest pokój z własnym TV :> Zamiast przebierać się na Halloween i iść na normalną imprezę – wylądowaliśmy na pieskim Halloween, żeby Leo mógł pobawić się z innymi futrzakami. Na Boże Narodzenie, na rodzinnej sesji, oczywiście nie mogło zabraknąć Leo (tutaj). Nasz psiak miał też swój własny okropny świąteczny sweterek więc teraz, na Wielkanoc, bądźcie gotowi na zdjęcie Leo z uszami zająca!
I wiecie co, jakkolwiek zwariowanie to wszystko nie brzmi – nie zamieniłbym tego na nic na świecie! Leo śpi z nami w łóżku i kiedy zaśnie na kołdrze, nie mam serca go przesunąć, nawet jeśli jest mi zimno i chciałbym się przykryć. Wolę poświęcić trochę ciepła, żeby nie budzić tego małego stworka. Bo choć ten mały szczeniak wywrócił do góry nogami nasze życie, to jednak była to zdecydowanie zmiana na lepsze 😉
PS. Jak Wam się podobało? Kto jeszcze ma zwierzaka i jest tak zwariowany na jego punkcie jak my?! 😀
30 komentarzy
Natalia
3 marca 2018 at 23:09Wpis cud, miód i poziomki. Brian powinien książkę napisać, zamiast siedzieć w nudnej pracy w finansach.
kashienka
14 marca 2018 at 23:34Hihi, przekażę mu to! 😀
Anna
4 marca 2018 at 00:37Ja! ☺️ Mamy małego pomeraniana ? początkowo mój chłopak nie był przekonany do pomysłu posiadania psa a teraz.. najlepsi przyjaciele ? na stałe mieszkamy w Norwegii wiec nasz piesek tez już zaliczył loty samolotem ?
kashienka
14 marca 2018 at 23:35Czasem najbardziej sceptycznie nastawiona osoba właśnie tak szybko zaprzyjaźnia się z czworonożnym członkiem rodziny^^ 🙂
Meeg
4 marca 2018 at 07:20Także mam pieska Yorka (wiem,wiem wszyscy je mają 😉 ) ale dla mnie to najważniejszy członek rodziny i mój psi synuś,nie żałuję że wybrałam największego rozrabiake z miotu – wynagradza wszystko przychodząc rano i lizac mnie w czoło na dzień dobry 🙂 Miałam kilka psów ,lecz ten jest wyjątkowy. Śpi na mojej poduszce lub pod kołdrą tak by czuć że jestem obok . Gdy chce jeść lub pic przyciąga miski z korytarza do salonu i piszczy ,przy tym potrafi też usiąść na pupie i prosić z łapkami w górze (podobno Yorki tego nie potrafią ,a jednak! ) zabawek ma 3 koszyki i wciąż ich przybywa .. codziennie jest akcja sprzątanie jak po zabawie dziecka klockami 😉 Świat wywrocony do góry nogami przez 2,5kg psiaka 🙂 Także byłabym gotowa zrobić dla Niego wszystko 🙂 pozdrowienia z Nad Morza – 3city 🙂
kashienka
14 marca 2018 at 23:37Jak ja Cię rozumiem!!!! 😀 Najbardziej w tym sprzątaniu zabawek! Leo za gorąco pod kołdrą, więc śpi na kołdrze – ale tuż obok nas 😛
AgulaW
4 marca 2018 at 13:55Ha. Ha. Ha. Przez 14 lat mielismy kota. I gdy byl juz staruszkiem moje najmlodsze dziecko zaczelo doslownie gledzic o psa. I zaczelo tez zbierac fundusze na psa.
Ja bylam przeciwna i to bardzo.Efekt jest taki, ze mamy od poltora roku shih tzu. I…… Spi w lozku. Jedzi w przeczepce na rowerze (jestesmy mianiakami rowerowymi), chodzi po gorach, a jak ma dosc to siedzi na plecach w psim nosidle. Oczywiscie jezdzi z naminwszedzie. A w maju rusza z nami na swoj pierwszy rejs. Jach doralismy pod psa.
Tylko dlaczego wszystkie charakterystyki mowia, ze shih tzu to spokojne kanapowe pieski? Nasz to taki Leo, diabel wcielony z pomyslami z kosmosu, nieustannie w ruchu.
Ale przeciez to jest czlonek rodziny, w dodatku yaki, ktory sam sobie niczwgo nie wywalczy, wiec trzeba dbac. A ze za bardzo??? Oj tam.
Pozdrawiam zwiariowanych rodzicow slicznego Leo
AgulaW
kashienka
14 marca 2018 at 23:39Awww, kolejna zwariowana rodzinka 🙂 Super, dobrze, że jest nas więcej! Shih tzu są super – teściowa ma suczkę tej rasy. A rejsu to Waszemu pieskowi aż zazdroszczę :)))))))
Polly
4 marca 2018 at 16:14świetny wpis 🙂 widzę, że Brian niebawem może założyć swojego bloga i zrobi Ci Kasiu konkurencję 😀
Co do psa to chyba to się stało tak całkiem naturalnie, że zwierzęta które kiedyś traktowało się jako towarzysza zabaw gdzieś tam obok w budzie na podwórku lub jako stróża domu stały się naszymi pupilami. Ludzie potrzebują przyjaciół a zwierzęta się jednak najwierniejsze i nawet jak niszczą i zjedzą ukochane buty to im wybaczamy 🙂
Zgadzam się, że kiedyś byśmy psa do samolotu nie wzięli ale teraz to członkowie rodzin więc jak tu zostawić psa na 2 tygodnie urlopu komuś do doglądania lub nie daj Boże obcym w hotelu dla zwierząt ?? a jakby zachorował albo coś mu się stało ??? co to to nie. Ja miałam jako dziecko psa i też go wszędzie zabieraliśmy samochodem nie było nawet opcji, że zostaje. Na szczęście nie miał choroby lokomocyjnej więc jeździł z przyjemnością.
Natomiast szaleństwo odnośnie tipi i psich zabawko-gadżetów to jeszcze nic ! ponieważ teraz mamy czasy większego szacunku dla braci mniejszych i określenie “zwierzę domowe” zaczyna nabierać nowej odsłony. Bo takimi pupilami nie są już tylko psy i koty ale świnki wietnamki (sąsiad kiedyś w bloku trzymał i na smyczy wyprowadzał) świnki morskie, tchórzofretki i króliki. Ja osobiście przyznaję się do ześwirowania na punkcie królików. Do niedawna przez wiele lat miałam dwa. Oba wykastrowane (kto kastruje zwierzęta domowe?) otóż ja tak żeby nie chorowały i się nie mnożyły. Trzymam je w wielkim psim kojcu takim metalowym żeby miały duży wybieg. Poza tym oczywiście jak jestem w domu i pilnuję to biegają po mieszkaniu. Są nauczone kuwetowania więc same wracają do kojca za potrzebą. Też mają kupę zabawek w tym tunele w które lubią się wciskać. Ja jeszcze nie jestem całkiem sfiksowana na ich punkcie bo choć czasem do łóżka wskakują raczej je na noc zamykam ale są takie osoby którym śpią w łóżkach lub które nawet kupują im takie małe drewniane łóżka dla lalek w IKEA. Zatem nic mnie nie dziwi i wcale nie uważam, że jesteście szaleni, że tak dbacie o zwykłego psa. To członek rodziny i normalne, że się o niego boicie i troszczycie i chcecie wszędzie zabierać.
kashienka
14 marca 2018 at 23:44Obawiam się, że jakby założył to nikt by mojego już nie chciał czytać 😛
Rozwaliła mnie historia o świnkach morskich! <3 Tak pozytywnie oczywiście :)))))))
Betty
4 marca 2018 at 17:54Dokładnie jak u nas, oprócz tego, że nie latamy samolotem. Niestety w Polsce trochę trudniej zorganizować wakacje z psem (restauracje, zwiedzanie itp) więc Tobi zostaje wtedy z babcią, która kocha go równie mocno, ale i tak wyjeżdżamy na góra 3-4 dni, więcej bez niego nie dam rady.
Jak był w klinice na kastracji i miał mieć znieczulenie to się tak poryczałam i nie chciałam go tam zostawić samego ani na chwilę. Ludzie w poczekalni myśleli pewnie, że co najmniej musiałam uśpić psa, taką byłam zapłakaną beksą.
kashienka
14 marca 2018 at 23:47Gdybyśmy mieli możliwość zostawiać go u kogoś z bliskiej rodziny, to pewnie częściej byśmy to robili. W letnie wakacje zostanie kilka dni z moimi rodzicami, ale w tym przypadku będę całkowicie spokojna o niego <3
Magda
5 marca 2018 at 23:01W naszym domu 7 miesięcy temu zagościł mopsik i od tamtej pory jest naszym oczkiem w głowie! Kiedyś nawet przez myśl mi nie przeszło żebym mogła spać z psem w jednym lozku a teraz nie wyobrażam sobie spać bez naszej mordki!!! Uwielbiam jak się przytula i patrzy takim wzrokiem, który mówi jak bardzo nas kocha i że jesteśmy dla niego całym światem !!!
kashienka
14 marca 2018 at 23:48Uwielbiam mopsy <3 A ten wzrok - to jest bezcenne po prostu :))))))))))))
Olgietta
5 marca 2018 at 23:57poskladalam sie… rewelacyjny wpis 😀
kashienka
14 marca 2018 at 23:48Dziękuję w imieniu męża :*
Joanna Marek - Blukacz
6 marca 2018 at 07:07Rewelacja …..świetnie napisane. Myślałam, że to tylko my mamy bzika na punkcie naszej Fiony, cieszę się że nie jestem sama. My też staramy się tak spedzic czas, żebyśmy mogli zabrać naszą Fione dokładnie prawie wszędzie. Ona jest inna od Leo, bardzie bojaźliwa, tak więc jest to trochę ograniczone. Też wybieramy się w tym roku do Polski, ale postanowilismy zostawić ją u naszej dobrej znajomej……byłaby to za duża traumą dla Fiony.
Pozdrawiam 😉
kashienka
14 marca 2018 at 23:50Zdecydowanie jest nas więcej, rodziców zwariowanych na punkcie swoich pupili :))))
Dobrze, że nie chcecie przysparzać pieskowi niepotrzebnego stresu – nie wszystkie czworonogi dobrze znoszą podróż samolotem, to prawda. Za to wyobraź sobie, jak się będzie cieszyć po Waszym powrocie 🙂
Emilia
6 marca 2018 at 10:16Brian wymiata☺ zawsze czekam na jego wpis!
kashienka
14 marca 2018 at 23:50Dziękuję, przekażę :)))
Bibliofilem być
6 marca 2018 at 10:42Brian ma genialne poczucie humoru i uwielbiam jego wpisy 😀
kashienka
14 marca 2018 at 23:51Dziękuję Kochana – z pewnością przekażę mu wszystkie miłe słowa 🙂
Agata
6 marca 2018 at 17:23Dla takiego zwierzaka można stracić głowę 😀
kashienka
14 marca 2018 at 23:51Oj tak – my straciliśmy już dawno 😛
Agnieszka
12 marca 2018 at 14:49Kasiu, masz szalenie przystojnego męża!
A co do piesków, to ja również zaliczam się do grona psich świrów.
Jakiś czas temu, gdy otwierałam bramę, aby wjechać na podwórko po pracy, a moje 70 kg szczęścia, czekało na mnie pod płotem, powiedziałam do niego: “kocham Cię! Kocham Cię miłością wieczną i bezwarunkową!” Po chwili usłyszałam hałas za plecami, a to sąsiadka z naprzeciwka wyjeżdżała akurat rowerem od siebie… Ale nawet się nie zawstydziłam:D
Cała moja rodzina jest naprawdę zdrowo kopnięta na jego punkcie. Świętujemy co roku jego urodziny, a nawet imieniny^^, na Gwiazdkę obowiązkowo prezent. I mimo że wkurza mnie czasem tak, że mam ochotę go rozszarpać, gdy co 10 metrów zatrzymuje się na spacerze, albo nagle ciągnie mnie za sobą jak worek kartofli, albo co gorsza, ucieka mi na spacerze (on waży więcej ode mnie, naprawdę jak się uprze, to nie daję rady go utrzymać na smyczy), mimo że jego karma kosztuje naprawdę kupę kasy i wystarcza na krótko, mimo że kradnie z kuchni swoje smakołyki, które mają być jak zasłuży, mimo że sam sobie otwiera drzwi do domu wtedy gdy wygląda jak świnia wytarzana w błocie i biega z radością od pokoju do pokoju, mimo że szczeka o 2 nad ranem w domu i trzeba wybiegać z łóżka z obłędem w oczach, aby go wypuścić na dwór, bo może tak bez końca, to nie wyobrażam sobie życia bez niego. Każdy dzień z tych 6 lat, które jest w naszym domu, jest piękny i wyjątkowy. Moment, gdy przychodzi wieczorami, aby się przytulić, albo to, że codziennie po pracy daje mi czas na przygotowanie i zjedzenie obiadu, i dopiero po tym dopomina się głośno o spacer, moment gdy biegnie przez całe podwórko, żeby pożegnać się ze mną przed wyjazdem do pracy, gdy podaje łapkę, albo wykonuje inne komendy, moment gdy pozuje ładnie do zdjęć, albo gdy woli abym to ja go karmiła małymi kawałeczkami, bo on akurat nie ma ochoty jeść sam z miski, to wszystko jest bezcenne i warte pieniędzy, trudu i brudnej podłogi czy ściany w domu.
kashienka
14 marca 2018 at 23:54Awww, piękna historia miłości do pupila, normalnie wzruszyłam się czytając <3 Mnie Leo też czasem potrafi wkurzyć jak nie wiem, ale to wszystko nic, przy ogromie szczęścia jaki doświadczyliśmy od kiedy dołączył do naszej rodziny!
PS. A komplement zdecydowanie przekażę mężowi, niech się chłopak cieszy 🙂
Gracjana
4 maja 2018 at 18:28“O mój Boże, to Leo!” a ani razu: “O mój Boże, to Brian!
AHHAHAHAHAH ale się uśmiałam!!
Pozdrawiam was serdecznie! Brian pisz więcej tutaj.
kashienka
7 maja 2018 at 17:05Cieszymy się bardzo, że udało się rozbawić kilka osób tym postem 😀 A wpisy Briana z pewnością będą się tutaj pojawiać od czasu do czasu 🙂
Nikki
15 maja 2018 at 04:17Super post oby takich więcej!
Moją Lexi właśnie czeka podróż samolotem do Polski.. Ale niestety w luku bagażowym.. trochę się martwimy jak to zniesie. To będzie jej pierwszy lot. Nie wyobrażam sobie zostawić jej na miesiąc w psim hotelu ?
kashienka
3 czerwca 2018 at 04:01No dokładnie, dla mnie też niewyobrażalne byłoby coś takiego 🙁 Choć przed podróżą w luku bagażowym stresowałabym się chyba jak nie wiem co.. Trudna decyzja zawsze, oby Lexi zniosła podróż spokojnie :*