JAK SCHUDŁAM 10 KILOGRAMÓW? - Odkrywając Amerykę
ZDROWY STYL ŻYCIA

JAK SCHUDŁAM 10 KILOGRAMÓW?

Wiosną i latem tego roku otrzymałam na Instagramie oraz Instastory wiele komplementów dotyczących zrzucenia kilku kilogramów. Pojawiły się też liczne pytania, jak to zrobiłam, że udało mi się schudnąć, jak zmieniła się moja dieta i treningi. Starałam się pokrótce odpowiadać na Wasze pytania. Jednak obiecałam, że kiedyś na blogu pojawi się cały osobny wpis na ten temat. “Kiedyś” w końcu nadeszło 😉 Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami jak udało mi się pozbyć niechcianego balastu. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak schudłam 10 kilogramów, zapraszam Was do czytania! 

*

UWAGA! Wszystkie informacje zawarte w tym wpisie są tylko i wyłącznie opisem mojego własnego doświadczenia. Nie jestem dietetykiem ani (tym bardziej!) trenerem, by udzielać Wam fachowych porad jak schudnąć.  

*

Są takie osoby, które mogą jeść wszystko i być chude jak patyk. Ja niestety nie zaliczam się do grona tych szczęśliwców 😉 Mam tendencję do tycia. Kiedyś było zdecydowanie lepiej, ale po 25 roku życia mój metabolizm przeszedł na pół etatu. Oczywiście “z powietrza” mi się kilogramy nie biorą, ale wystarczy, że chwilę sobie pofolguję z niezdrowym jedzeniem i waga już leci w górę z prędkością światła. Żeby mi się jeszcze te kilogramy lokowały na ciele równomiernie! Ale gdzie tam 😉 Jestem posiadaczką figury typu klepsydra a w momencie, gdy tyję to wszystko “idzie” mi w dolne partie ciała. Góra praktycznie się nie zmienia, brzuch w miarę płaski, ale biodra i tyłek.. no właśnie.. 😉 No i buzia robi mi się jak księżyc w pełni. Biednemu to zawsze wiatr w oczy..  😉 I nawet nie mogę nie mogę zasłonić się “genami”, bo w rodzinie wszyscy szczupli!

Ameryki nie odkryję (haha:P) jeśli powiem, że kluczem do schudnięcia jest połączenie diety z aktywności fizyczną. Oczywiścią mówiąc “dieta” nie mam na myśli krótkotrwałych diet odchudzających (z których zresztą mogłabym napisać doktorat – czytajcie tutaj), a zdrowe i racjonalne odżywianie przez cały czas. Jednak czasem bywa tak, że nawet jedząc całkiem zdrowo i regularnie uprawiając sport żadne skarby nie możemy dojść do wymarzonej wagi. I mnie taka frustracja swojego czasu dopadła i z ręką na sercu powiem – nie miałam pojęcia, dlaczego nie mogę schudnąć! W końcu mi się udało. Dziś zdradzę Wam JAK.

“REGULARNIE ĆWICZĘ I ZDROWO JEM I… NIC!”

Organizm ludzki szybko przyzwyczaja się do nowych warunków. Myślę, że każdy z Was doświadczył, jakie zakwasy odczuwa się po pierwszym treningu. Jednak po jakimś czasie, gdy ćwiczy się kilka razy w tygodniu to samo, zakwasy znikają. To organizm przystosował się do intensywności treningu i nie reaguje na niego w taki sam sposób, jak wcześniej. Podobnie jest z dietą. Gdy zmieni się menu fast-foodów i słodyczy, na zdrową oraz lekkostrawną dietę, to kilogramy lecą w dół jak szalone. Po jakimś czasie zauważa się jednak, że spadek kilogramów jest coraz mniejszy, a później – że waga stanęła w miejscu.

Mój organizm nie był wyjątkiem. Biegam z przerwami od wiosny 2014 roku. Na samym początku, zakwasy po bieganiu miałam takie, że ciężko było mi podnieść się z łóżka. Później organizm coraz słabiej reagował na wysiłek, a ja byłam zadowolona, że następnego dnia po treningu nic mnie nie boli. Podobnie z siłownią, za którą generalnie nie przepadam. Miałam ustalony trening, więc go “odbębniałam” kilka razy w tygodniu. Na początku bolało, ale po jakimś czasie treningi stały się lżejsze. Miałam wprawdzie stopniowo zwiększać ilość powtórzeń i wagę obciążeń, ale oj tam, najważniejsze, że trening zrobiony, a ja na następny dzień czuję się rewelacyjnie, nie? 😉 Teraz z perspektywy czasu zastanawiam się, jak mogłam sądzić, że ta aktywność mi w czymkolwiek pomaga?  

Z dietą było podobnie. Od momentu przylotu do Stanów przykładam sporą wagę do odżywiania i jem dość zdrowo, więc nie miałam pojęcia, co zmienić w swoim jadłospisie. Nawet dwie panie dietetyk, analizując moje dzienne menu, doszły do wniosku, że odżywiam się naprawdę dobrze. Zaproponowały tylko kosmetyczne poprawki. Raz zaczęłam nawet liczyć kalorie i zapisywać wszystko co jadłam, ale szybko zaniechałam takich praktyk. Wolałam za to ponarzekać, że przecież ćwiczę, zdrowo się odżywiam, to dlaczego te uparte kilogramy nadal są na plusie?!

ZMIANY KLUCZEM DO SUKCESU

Moje tegoroczne schudnięcie było trochę dziełem przypadku, mimo że oczywiście bardzo chciałam pozbyć się zbędnych kilogramów. Jednak parę rzeczy nałożyło się w podobnym czasie i to okazało się bodźcem dla mojego organizmu do zrzucenia zbędnego tłuszczyku. Przeprowadzka do innego stanu, która była przedsięwzięciem stresującym, niemal zbiegła się w czasie z zmianami w diecie, a także – w moim planie treningowym.

ZMIANY W DIECIE

Sporą zmianą w moim jadłospisie było wyeliminowanie z niego mięsa. Oczywiście celem tej eliminacji nie było schudnięcie. Nie chcę się tutaj na ten temat rozpisywać (być może kiedyś poświęcę temu osobny post), ale mięsa nie jem i na tą chwilę nie wyobrażam sobie powrotu do dawnej, mięsnej diety. Mięso zniknęło z codziennego menu, więc na początku trochę zastępowałam je innymi produktami – liczba kalorii musiała się w końcu zgadzać w brzuchu 😉 Postawiłam na jeszcze więcej warzyw (choć dotychczas jadłam ich całkiem sporo) i owoców. Owoce uwielbiam, ale zawsze czytałam, że nie powinno ich się jeść za wiele przy zdrowej diecie i najlepiej tylko do godziny 14, ze względu na zawartość cukru. Wtedy olałam zupełnie te rady i zaczęłam jeść naprawdę sporo świeżych owoców – nawet kilka razy dziennie i nawet po 21 😛

ZMIANY NA TRENINGU

Stało się tak, choć to nie był świadomy krok z mojej strony, że zmiany na talerzu, zbiegły się z zmianami w moich treningach. Po prostu któregoś dnia uderzyłam się mocno w głowę i stwierdziłam, że.. fajnie byłoby przebiec półmaraton  😉 Oj tam, oj tam, że całe życie byłam antysportowa, przecież chcieć to móc! Z właściwym sobie optymizmem zadecydowałam jakoś na początku marca, że w sumie to ja bym chciała pobiec na początku maja, jeszcze przed wylotem do PL. Poprzeczka postawiona nieco za wysoko, ale… Postawiłam wszystko na jedną kartę, zrezygnowałam zupełnie z nielubianej siłowni i skupiłam się wyłącznie na ostrym cardio. Przy treningach popełniłam pewnie wszystkie możliwe błędy biegacza, ale muszę przyznać, że wyszłam wtedy zupełnie ze swojej strefy komfortu. To była krew, pot i łzy. Ale półmaraton przebiegłam! (czytaj tutaj)

ZMIANA…  ZAMIESZKANIA

Nie była obojętna tutaj także przeprowadzka z Georgii na Florydę (czytaj tutaj), czyli z klimatu ciepłego do bardzo ciepłego 😉 Dzięki upałom i dużej wilgotności moje zapotrzebowanie na wodę gwałtownie wzrosło. Kiedyś wypicie dwóch litrów wody dziennie było dla mnie abstrakcją, w tej chwili jest normalnością. Ba, czasem nawet mój organizm potrzebuje więcej płynów! Gorący klimat sprzyja też lekkim posiłkom. Pomyślcie, na co macie ochotę w bardzo upalne dni? No właśnie, lekka sałatka, smoothie czy owoce smakują tutaj dużo bardziej niż gęste zupy czy sycące dania. Ponadto, każdy wyczerpujący trening na dworze uwalniał z mojego organizmu hektolitry potu. Naprawdę, do tej pory nie sądziłam, że człowiek może się tak pocić 😉

I ten właśnie “magiczny” sposób moje ciało zareagowało na zmiany. Nie ważyłam się wtedy przez dłuuugi czas, choć nieco luźniejsze ubrania mnie cieszyły 🙂 Każdy komplement również bardzo poprawiał mi humor! W końcu odważyłam się i stanęłam na, znienawidzonej do tej pory, wadze. Sama byłam zdziwiona, że pokazała ona dokładnie 10 kilogramów mniej:)

*

Nie chciałam znów tworzyć posta-giganta, którego będziecie musieli czytać na kilka razy! Dlatego nie napisałam tutaj, jak dokładnie wygląda moja dieta oraz treningi, jakich zasad przestrzegam, a kiedy pozwalam sobie na “chwilę szaleństwa”. Jeśli jednak chcecie przeczytać coś w takiego albo poznać przykładowe jadłospisy dnia to dajcie proszę znać 🙂

You Might Also Like

24 komentarze

  • Reply
    Karolina
    10 października 2017 at 22:01

    Co prawda nawyki trudno zmienić, jednak zgodzę się z tym, że ich zmiana jest przydatna. I dodam, że chętnie bym przeczytała o tym co zostało wymienione na koniec: o diecie, treningach, zasadach. Jestem również ciekawa przykładowych przepisów.

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:24

      Widzę, że ten temat wzbudził spooore zainteresowanie, więc na pewno takie posty pojawią się już wkrótce! 🙂

  • Reply
    Joanna Marek - Blukacz
    11 października 2017 at 03:52

    Wielkie gratulacje ……tez chcialabym tyle zrzucic. Nie potrafie jednak zrezygnowac z niektorych smakolykow. 😉

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:25

      Ja też niestety czasem nie potrafię się oprzeć – szczególnie słodyczom 😉

  • Reply
    Wera
    11 października 2017 at 08:27

    Fajnie ze ten wpis sie w koncu pojawil 🙂 Poprosze o Twoj jadlospis i treningi. Czysto dla porowniania z moimi, bo mnie sie tez wydaje ze jem zdrowo i cwicze a waga nie leci 🙁 Co jest mega deprymujące! 🙁 W ostatnim roku przytylam 10 kg! 🙁

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:34

      Miałam tak samo przez dość długi czas. Ćwiczenia, zdrowe jedzenie a waga stała w miejscu! Byłam tym bardzo sfrustrowana 🙁 Na pewno pojawi się jeszcze sporo wpisów z tej kategorii w najbliższym czasie :*

  • Reply
    Paulina G Lifestyle
    11 października 2017 at 19:20

    Wyglądasz olśniewająco! Cieszę się, że tak rozsądnie podchodzisz do tematu diet i schudnięcia. Żadne katorgi czy głodówki! Zwyczajnie zdrowy tryb życia i malo stresu ! Sama mialam taki okres, że przytyłam 5-6 kg i sama zastanawiałam się dlaczego?! Jadlam zdrowo i ćwiczyłam.regularnie, oczywiście ważąc się kilka razy dziennie i stresując dlaczego nie chudnę. Gdy tylko odpuściłam, dałam sobie czas i zaakcetpowałam siebie… zwyczajnie schudłam i osiągnęłam wymarzoną sylwetkę. Stres zwyczajnie blokował mój metabolizm.
    Pozdrawiam i jeszcze raz gratulacje dla Ciebie! 🙂

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:36

      Dziękuję Kochana <3 Dokładnie tak, zdrowy tryb życia to podstawa sukcesu - krótkie katorżnicze diety nie mają żadnego sensu 🙁 A takie czynniki jak brak stresu i zdrowy spokojny sen są również bardzo ważne.

  • Reply
    alwaysbeyourself
    11 października 2017 at 19:30

    Ale pozytywna zmiana! Zazdroszczę że udało ci się tyle zgubić 😉

  • Reply
    Milena-Majlin
    12 października 2017 at 08:19

    Czytam Twojego bloga od niedawno, bardzo mi się podoba jak piszesz więc będę zaglądać tu częściej 🙂

    Ja jestem ciekawa, jak wygląda Twój jadłospis, bo sama jestem wegetarianką od 10 lat i szczerze mówiąc, mam już po dziurki w nosie serów 😀 Jak idę do sklepu to stoję przed lodówkami czy stoiskiem z warzywami z 20 minut i nie mam pojęcia, co wziąć …

    Pozdrawiam! 🙂

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:39

      Bardzo mi miło, że postanowiłaś zagościć na dłużej 🙂
      Jadłospisy wkrótce się pojawią – pierwszy prawdopodobnie w listopadzie! Ja serów jem akurat baaardzo niewiele 😉 Mam nadzieję, że moje menu czymś Cię zainspiruje!

  • Reply
    Zosia
    12 października 2017 at 10:36

    Rewelacja! Biorę się za siebie i za Twoje rady! Jesteś inspiracją!

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:39

      Awww, nawet nie wiesz jak mi miło <3

  • Reply
    Agnieszka
    12 października 2017 at 15:26

    I w jednej odsłonie i w drugiej Pani do twarzy. Moim zdaniem nawet z tymi 10 kg więcej wyglądała Pani bardzo ładnie, wręcz apetycznie:)
    Mój metabolizm dokładnie też w roku, w którym skończyłam 25 lat, czyli w 2016 przeszedł na pracę na pół etatu. 5 kg więcej pojawiło się nie wiadomo skąd i nie chcą sobie pójść:) Ale o dziwo, dobrze mi z nimi:) choć bolesne jest to, że nie mogę zmieścić się w ulubione sukienki lub spodnie. Walczę z tym.. rozsądnie. Trenuję to co lubię, nic na siłę, jem zdrowo, ale moim przekleństwem jest jedzenie po godz. 18. Przez lata tak nauczyłam organizm, i gdy nagle zaczęłam jeść po tej godzinie, to to niesttey widać.
    Z wielką chęcią przeczytam Pani rady i jadłospisy:)

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:42

      Dziękuję bardzo! Ja niestety z tymi 10kg więcej czułam się bardzo źle 🙁 Teraz jest o niebo lepiej, na szczęście.
      Proszę mi mówić po imieniu! :))))
      Już któraś osoba mówi o tym zwolnieniu metabolizmu po 25 roku życia, chyba faktycznie coś w tym jest. Jednak najważniejsze jest to, by dobrze czuć się we własnej skórze 🙂

  • Reply
    A'lexi
    12 października 2017 at 18:53

    Wooow, gratuluję, zmiana ogromna!

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:42

      Dziękuję bardzo! :*

  • Reply
    Daria
    13 października 2017 at 08:08

    Kochana wyglądałaś pięknie już wtedy,a teraz wyglądasz zjawiskowo! Gratululuje efektów, ale przede wszystkim zdrowego podejścia do tematu. Pozdrawiam cieplutko!!! Xxx

    • Reply
      kashienka
      16 października 2017 at 16:43

      Awww, dzięki Darunia za takie słowa <3 To baaardzo miłe czytać taki komentarz od kogoś znajomego 🙂

  • Reply
    Aina
    23 marca 2018 at 09:49

    Osobiście wolalabym miec figure klepsydry niz gruszki. U mnie kazdy kilogram odklada sie w brzuchu i cyckach, a nogi i tylek wygladaja calkiem szczuplo. Nawet nie ma jak tego zamaskowac xD a ilekroc probowalam byc na diecie, to szybko nadrabialam brak slodyczy xD to byl taki glod, ze nie moglam sie oprzec…

    • Reply
      kashienka
      26 marca 2018 at 19:06

      Jeśli u Ciebie tłuszcz odkłada się na brzuchu, to chyba raczej figura jabłka? 🙂

  • Reply
    Marta
    11 kwietnia 2018 at 19:33

    Ja mam tak silną tendencję do tycia, że wchodzę pi chleb do Vogta, spojrze na pączka i już kilo do przodu. Ale fakt z wiekiem schudnąć coraz trudniej 🙂

    • Reply
      kashienka
      11 kwietnia 2018 at 22:46

      Rozbawił mnie ten komentarz – ja to mówię, że wystarczy że kliknę “lubię to” pod zdjęciem czekolady na FB i już pół kilo na wadze więcej.. 😛
      Ale wypieki u Vogta są grzechu warte – jak przylecę do Pleszewa w wakacje to na pewno nie odmówię sobie czegoś słodkiego 😀

    Leave a Reply