Wydaje mi się, że całkiem niedawno pisałam tutaj o zmianach, które miały miejsce w zeszłym roku (wiążące się z przyznaną wizą i powrotem do USA), a tu znów piszę posta o kolejnym przewrocie naszego życia o 180 stopni… :))))) Ponieważ większość z Was obserwuje nie tylko bloga, ale również i Instagrama, więc zapewne wiecie, że od ponad tygodnia… mieszkamy na Florydzie 🙂 Jeśli jesteście zainteresowani jak to się stało, że wylądowaliśmy w Słonecznym Stanie – zapraszam do czytania!
CZYŻBY NADCHODZIŁ CZAS ZMIAN?
Temat przeprowadzki pojawiał się u nas od dłuższego czasu. Od kiedy zamieszkaliśmy wspólnie w wynajmowanym mieszkaniu (Brian chwilę wcześniej sprzedał swój dom), wiedzieliśmy w najbliższych latach, zanim zdecydujemy się na kupno czegoś własnego, musimy dać sobie czas na podjęcie decyzji, z jakim miastem chcielibyśmy się związać na dłużej. Temat jednak pojawiał się i znikał, bo na niedosyt wrażeń w tym czasie nie mogliśmy narzekać. Najpierw moja odmowa w kwestii wizy, potem Brian przez jakiś czas mieszkał ze mną w Polsce, następnie przyznana mi wiza narzeczeńska, szybka organizacja ślubu i wesela, potem ubieganie się o zieloną kartę. Na rozważanie za i przeciw przeprowadzki nie było wiele czasu 😉 Temat wrócił dość niespodziewanie. Na początku stycznia, dwa tygodnie po otrzymaniu zielonej karty, gdy poprosiłam mojego męża o pomoc w przygotowaniu mojego CV. Powiedział mi wtedy, bym się jeszcze troszkę wstrzymała, bo… za chwilę może nas nie być w Atlancie.
ALE CZY TO ABY JEST PEWNE?
Przyznam, że na początku sceptycznie podeszłam do tego tematu, bo przecież rozmawialiśmy już o tym nie raz i na rozmowach się zawsze kończyło. Jestem osobą, która zwykle wybucha entuzjazmem w sekundy, toteż kilkukrotnie wcześniej, gdy poruszaliśmy temat ewentualnej przeprowadzki, strasznie się ekscytowałam, rozpoczynałam całe planowanie i potem czułam się zawiedziona, gdy sprawa “cichła”. Tym razem, nauczona doświadczeniem, zareagowałam z pewną obojętnością, mimo że wiedziałam, że ewentualne nowe możliwości pojawiają się na wymarzonej przeze mnie w Florydzie… 😉
Pewnie wspominałam już o tym niejednokrotnie, ale Floryda od zawsze wydawała mi się wymarzonym miejscem do życia – na dłuuuugo zanim postawiłam stopę na amerykańskiej ziemi 😉 Uwielbiam lato, słońce i upały, a z kolei nie znoszę jesieni i zimy, zwłaszcza takiej charakterystycznej dla polskiej strefy klimatycznej – długiej, szarej, deszczowej i zimnej. Ponadto kocham ocean, piaszczyste plaże i palmy – dlatego w marzeniach widziałam się przyszłościowo właśnie w tym miejscu. Aplikując do programu au pair po cichu liczyłam, że może akurat moja host rodzina czeka na mnie w słonecznym stanie. Stało się jednak inaczej i wylądowałam w Atlancie w stanie Georgia (na szczęście!), ale marzenia o Florydzie nadal pozostały w głowie i cieszyło mnie niesamowicie, że ze względu na małą odległość możemy pojechać dwa czy nawet trzy razy w roku. Floryda wydała mi się także wymarzoną lokalizacją na nasz ślub i to właśnie tam powiedzieliśmy sobie magiczne tak 🙂
SZYBKI REKONESANS I.. DECYZJA ZAPADŁA!
Ale wracając do historii.. tym razem postanowiłam nie ekscytować się ani nic nie planować, zanim nie będę mieć pewności, że faktycznie to jest możliwe. Na początku lutego mąż zapytał czy nie miałabym ochoty pojechać z nim na długi weekend do Tampy za jakieś półtora tygodnia. Pytanie! Zaproponuj mi wycieczkę i jestem spakowana w trzy minuty 😉 Dostałam też za zadanie zrobić dokładne rozeznanie w mieście, poszukać fajnych dzielnic, poszukać ew. jakiegoś pośrednika w poszukiwaniu mieszkań. Tutaj już ciężko było mi ukryć ekscytację, ale wciąż nie wiedzieliśmy czy wszystko pójdzie dobrze i czy nowe możliwości okażą się równie ciekawe w rzeczywistości.
Jednak szczęścia nam sprzyjało. Podczas gdy Brian spędził dwa fajne dni w swoim potencjalnym biurze (oddział swojej firmy macierzystej), ja przejechałam miasto wzdłuż i wszerz. Znalazłam potencjalne nowe lokum, w dzielnicy, na widok której mocniej zabiło mi serce już od pierwszej minuty <3 Skoro ciekawa opcja rozwoju kariery męża pojawiła się na horyzoncie w takim dobrym czasie i pięknym miejscu postanowiliśmy kuć żelazo póki gorące. Choć wcześniej nie mieliśmy tego zupełnie w planie, od razu następnego dnia podpisaliśmy umowę najmu. Wizja przeprowadzki z nieśmiałych mrzonek stała się realnym faktem 🙂
NO TO PRZEPROWADZKA!
Potem poszło już szybko. Mieliśmy jakieś dwa miesiące na ogarnięcie wszystkich spraw związanych z przenosinami. Jednak przeprowadzka do innego stanu to trochę roboty. 😉 Od poszukania właściwej firmy przeprowadzkowej, poprzez zmianę adresów, po wypowiedzenie wszelakich umów (i zawieranie nowych, już na Florydzie) oraz załatwienie sporej ilości różnych formalności. Potem przyszedł czas na pakowanie dobytku. Dałabym sobie rękę uciąć, że nie mieliśmy wszystkiego aż tak dużo! Jednak godziny spędzone na zawijaniu wszystkiego w folię bąbelkową i imponująca ilość kartonów uświadomiły, że całkiem sporo 😉 Ostatnie dwa tygodnie były najbardziej stresującym czasem od dawna, ale wizja miejsca, do którego zmierzamy osładzała wszystkie trudy!
FASCYNACJA NOWYM MIEJSCEM
Za kilka dni miną dwa tygodnie od kiedy zaczęliśmy nowy rozdział i muszę Wam powiedzieć, że wciąż jestem zafascynowana 🙂 Ostatnio czułam się w ten sposób chyba w pierwszym miesiącu pobytu w USA! Mimo, że wiele z tych dni spędziłam na rozpakowywaniu kolejnych kartonów, układaniu i porządkowaniu, segregowaniu i poszukiwaniu nowych gadżetów to każdego dnia staram się spędzić choć chwilę na poznawaniu nowej okolicy. Niewiele mi obecnie potrzeba do uśmiechu i zadowolenia z życia! Wystarczą przepiękne widoki na trasie biegowej, krótki spacer po osiedlu pełnym palm czy nawet pięciominutowa jazda samochodem do Walmarta 😉 Wszechobecne palmy, egzotyczne kwiaty, biegające wszędzie jaszczurki, bliskość oceanu no i przede wszystkim cudowna pogoda sprawiają, że czuję się tutaj najszczęśliwsza na świecie <3 Marzenie kiedyś tak odległe i nierealne, teraz jest cudowną rzeczywistością. Jak tu nie wierzyć w to, że marzenia się spełniają?! :))))
PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ?
Wiele osób pyta, jakie są nasze plany, czy zamierzamy tu zostać, czy wrócić kiedyś do Atlanty? Na tą chwilę nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Na razie cieszymy się chwilą obecną i nie wybiegamy w przyszłość na dłużej niż rok do przodu. Nosimy różowe okulary na nosie i odkrywamy miasto, dostrzegając same jego plusy 😉 Musimy pomieszkać tutaj kilka ładnych miesięcy, by podejmować jakiekolwiek wiążące decyzje. Na tą chwilę mogę powiedzieć, że jeśli mój mąż będzie tak zadowolony ze swojej pracy, a ja znajdę swoją zawodową ścieżkę w tym mieście, to nie miałabym nic przeciwko by osiąść tutaj na dłuuuuugo 🙂 Bo jest naprawdę cudownie!
PS. Chyba trzeba pomyśleć nad odświeżeniem logo i powiewem świeżości na blogu:) Co Wy na to?
34 komentarze
asik
24 kwietnia 2017 at 21:46Kasiu a karaluchy na florydzie są?????
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:42Ja żadnego jeszcze nie spotkałam 🙂
Ania
24 kwietnia 2017 at 21:49Odswuezenie logo? Jestem jak najbardziej za. Czym sie zajmuje Twoj maż?
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:43Muszę o tym koniecznie pomyśleć! 🙂 Ogólnie mówiąc – pracuje w finansach.
MJ Style
24 kwietnia 2017 at 22:29Wspaniale. Cała historia extra. Insta I ciągle na bieżąco . Filmiki itp. Floryda marzy mi się chociażby aby ją zwodzić.
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:44Miło mi że śledzisz na mnie na Insta 🙂 Florydę polecam bardzo – cudowne miejsce na wakacje <3
Paulina
24 kwietnia 2017 at 22:55Jak widać marzenia się spełniają 🙂 czasem z lekkim poślizgiem, ale to naprawdę super, że zamieszkaliscie na Florydzie!
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:45Czasem trzeba chwilę poczekać, ale naprawdę się spełniają! <3
Angelika
24 kwietnia 2017 at 23:00Jak to odmówili Ci wizy? Jestem bardzo ciekawa bo mam chłopaka w USA i póki co jeżdżąc na turystycznej nie mam problemu. Jeździłaś na turystycznej? Cofnęli cie z granicy? Czy odmówili Ci narzeczeńskiej?
Obserwuje Cię na instagramie i uwielbiam Twoje instastory! Moja ulubiona cześć dnia to właśnie oglądanie Twojego instastory przed śniadaniu 🙂 pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na odpowiedz!
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:48Odmówili wizy studenckiej w ambasadzie w Warszawie, nie cofnęli mnie z granicy 😉 Po prostu uznali, że nie mam wystarczających “więzów z Polską” i wizy nie dostałam. Potem z narzeczeńską na szczęście wszystko już było ok.
Cieszę się, że regularnie śledzisz mnie na Instagramie – to bardzo miłe! Dziękuję za wszystkie miłe słowa <3
Paulina G Lifestyle
24 kwietnia 2017 at 23:33Czytam post i uśmiecham się sama do siebie 🙂 marzenia się spełniają, a Ty jesteś tego przykładem:)
Życzę powodzenia i czekam na nowe relacje z życia na Florydzie:)
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:49Nawet nie wiesz jak to cieszy, że mogę podzielić się z Wami moim szczęściem <3
Dzięki wielkie, a na temat życia na Florydzie na pewno będzie można przeczytać nie raz 🙂
Joanna Marek-Blukacz
25 kwietnia 2017 at 05:22Powodzenia na nowym miejscu ……ciesze sie bardzo, ze Twoje marzenie sie spelnilo. 😉
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:50Tak, wielkie marzenie spełnione! Dziękuję Joasiu <3
Ola
25 kwietnia 2017 at 10:12Kasiu, niesamowicie czyta się Wasza historie ! 🙂 Pozdrawiam z Warszawy !
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:50Bardzo cieszą mnie takie słowa – sama lubię tę naszą historię 🙂 Pozdrowionka!
Weronika
25 kwietnia 2017 at 13:25Super sprawa! My też rozważamy Tampe jako miejsce do zycia wiec byloby super gdybyś od czasu do czasu coś o niej napisała 🙂
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:51Na pewno takie posty się pojawią 🙂
Jola
25 kwietnia 2017 at 21:52Floryda! Ciepło, słońce, marzenie! Zazdroszczę bardzo!
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:51Dokładnie tak <3 No i palemki 😉
Mela
26 kwietnia 2017 at 15:02Powodzenia w nowym mieście! 🙂
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:51Dziękujemy bardzo :*
Ela
26 kwietnia 2017 at 17:20Kasiu – powodzenia:) Pozdrowienia z NY, u nas zimno i deszczowo poki co.
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:52Dziękuję ślicznie i przesyłam trochę słonka!
Pantofelwpodrozy
1 maja 2017 at 20:25Gratuluję przeprowadzki! Rzeczywiście dość spontaniczna decyzja 🙂
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:52Dziękuję! Spontaniczne decyzje są najlepsze 😀
Anna-Maria
3 maja 2017 at 12:48Gratulacje ! :))
Świetne wpisy i czekam na jakieś rady i spostrzeżenia związane z podróżowaniem po Florydzie !
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:52Dzięki! Na pewno takie wpisy się pojawią 🙂
Jessica
26 maja 2017 at 02:29Cześć Kasiu!
Jeszcze zanim doczytałam całą notkę, nie umiałam powstrzymać emocji i musiałam napisać ten komentarz! Kiedy miałam 17 lat wylądowałam w Brandon, tuż obok Tampy, na moją roczną wymianę w liceum. Mieszkałam z dziadkami mojego obecnego narzeczonego (warto dodać, że teraz mam 24 lata, więc trochę czasu minęło). Mój narzeczony dostał się do UT, jego tato ma domek w Carrolwood, więc od początku naszego związku zawsze przylatywałam bezpośrednio do Tampy. Teraz mieszkamy zaledwie godzinę drogi od Atlanty! Można powiedzieć, że nasz losy są podobne, ale przybierają zupełnie odwrotny bieg :). My niestety nie mamy wyboru z miejscem zamieszkania ze względu na armię, ale na długi weekend jedziemy odwiedzić rodzinę w Tampie i nie mogę się doczekać! Twój post tylko zwiększył moją ekscytację i przypomniał mi jak bardzo tęsknię za Florydą. Pozdrawiam serdecznie!
Jessica 🙂
kashienka
2 czerwca 2017 at 15:55Co za historia 😀 I faktycznie dużo podobieństw! Zapraszam na kawę jak będziesz kiedyś w Tampie :*
Gosia
31 lipca 2017 at 18:17Odpowiedz kieruje do Asik, musze Cie zmartwic, ale w miejscowosci, ktorej mieszkalam niejednokrotnie spotkalam Sie z ogromnymi karaluchami, bo ok 5 cm, niektore były nawet latajace… Ugh…jak sobie przypomne to wlosy sie jeza ? pozdrawiam ☺
kashienka
1 sierpnia 2017 at 00:00Teraz to mnie przeraziłaś 😮
Magdalena
1 sierpnia 2017 at 13:45W październiku lecimy na wakacje do
Miami mamy również w planach podróż promem na wyspy bachama ? Fajnie gdybys napisała coś na temat fajnych restauracja gdzie można zjeść dobre jedzonko i co warto zobaczyć na florydzie byłabym w 7 niebie czytając taki post ? Jeśli napisałabys coś o Bachama tez bym się nie obraziła warto czy nie ?? Całuski z gorącej Polski ??
kashienka
3 sierpnia 2017 at 02:51Akurat tutaj nie bardzo pomogę, bo w Miami byłam tylko raz, a na Bahamach wcale (ale są wysoko na mojej liście!). Jedyne co mogę polecić, to byście zajrzeli do Rusty Pelican w Miami – nawet nie tyle z powodu jakiegoś wybitnego jedzenia, a pięknego niezapomnianego widoku podczas zachodu słońca <3