Czas na kolejną odsłonę cyklu Święta w Stanach. Dziś, jeszcze całkiem na świeżo, opowiem Wam trochę o świętach Bożego Narodzenia w USA. Mam nadzieję, że temat przypadnie Wam do gustu!
*
Mimo, że w Stanach mieszkam już jakiś czas, to jeszcze nie miałam okazji spędzić tu Gwiazdki. Dwa lata temu po raz pierwszy pojechaliśmy razem z Brianem do Polski właśnie w grudniu. Rok temu z powodu moich kłopotów wizowych również spędziliśmy zimę w moim rodzinnym kraju. Od momentu otrzymania mojej wizy wiadomo więc było, że tegoroczne święta spędzimy z pewnością w USA. Raz, że oczekując na zieloną kartę nie mogłam opuścić Stanów (później okazało się, że dokumenty otrzymałam dokładnie w przeddzień Wigilii). A dwa, że rodzinka amerykańska też chciała nacieszyć się nami podczas tego pięknego świątecznego okresu 😉
Mimo, że wiedziałam doskonale, jaki jest plan, to muszę Wam przyznać, że wcale się nie cieszyłam na te pierwsze święta w Stanach! Choć bardzo lubię tu mieszkać i nie marzy mi się powrót do kraju, to święta poza Polską wydawały mi się bardzo smutną perspektywą! Wynikało to zapewne z faktu, że wszystkie święta Bożego Narodzenia spędzałam zawsze w tym samym miejscu, w otoczeniu tych samych osób i cudownej magicznej atmosfery. Wiedziałam, że w Stanach, to już “nie będzie to samo”. Owszem święta w Stanach wyglądają nieco inaczej, ale muszę powiedzieć, że są całkiem fajne! Otoczenie kochanych ludzi tu na miejscu, okazja przeżycia czegoś nowego i możliwość “zjedzenia” Wigilii online z rodzinką w Polsce sprawiły, że moje pierwsze amerykańskie święta spędziłam cudownie.
Dekoracje w sklepach
Jeśli chodzi o choinki w marketach i dekoracje świąteczne w każdym możliwym miejscu, to zaczyna się to podobnie jak w Polsce bardzo wcześnie. Generalnie powinno się czekać do Święta Dziękczynienia (ostatni czwartek listopada), ale wiadomo, że handel rządzi się swoimi prawami i pierwsze ozdoby świąteczne były w sklepach jeszcze przed Halloween. Ale to właśnie pod koniec listopada w sklepach zaczyna się prawdziwy przedświąteczny szał 🙂 Muszę Wam powiedzieć, że kocham dekoracje świąteczne i najchętniej nie wychodziłabym z tych sklepów 😉 Kupno kolejnego reniferka cieszy mnie bardziej niż nowa sukienka! Niestety ponieważ mieszkamy w mieszkaniu a nie w pięciosypialniowym domu, musiałam nieco studzić swoje zapędy dekoratorskie 😉 Generalnie ozdób świątecznych jest od wyboru do koloru, a sklepy podobnie jak w Polsce prześcigają się w pomysłach na przyciągnięcie klientów.
Podobało mi się też to, że praktycznie w każdym sklepie tuż obok niezliczonych alejek z dekoracjami na Boże Narodzenie, była też sekcja z ozdobami na żydowską Hanukkah, która przypada przecież w tym samym czasie.
Jeszcze taka ciekawostka. W wielu miejscach, np. w centrach handlowych siedzi sobie św. Mikołaj i fotograf robi zdjęcia. Niby nic nadzwyczajnego, bo w Polsce widziałam też coś takiego w galeriach. Jednak bardzo zaskoczył mnie fakt, że z niektórymi Mikołajami trzeba umawiać się naprawdę duuużo wcześniej. W jednej z atlanckich galerii (dodam, że chyba najdroższej) umawiać na mikołajowe zdjęcia trzeba się już w lipcu/sierpniu, inaczej nie ma co marzyć o zdjęciu ze świętym 😀 Żeby nie było, że ściemniam zajrzyjcie tutaj.
Dekorowanie domu
W Stanach dom na święta dekoruje się dużo szybciej. O ile w Polsce niektórzy ubierają choinki dopiero kilka dni przed wigilią (a słyszałam, że niektórzy nawet w dzień Wigilii), tak tutaj kompletne dekoracje świąteczne w domach można spotkać już pod koniec listopada. Choinka jest ubierana prawie miesiąc przed świętami, ale i rozbierana… natychmiast po. Nikt nie czeka do Trzech Króli czy żadnej innej daty, tylko zaraz po świętach dekoracje znikają. Gdy wróciliśmy z wakacji w Nowy Rok byliśmy jedynymi osobami na korytarzu, u których nad drzwiach wisiał świąteczny wieniec! Wszyscy już dawno rozprawili się z po-świątecznymi porządkami 😉 Bardzo popularne są świątecznie ozdobione kominki z wiszącymi skarpetami – wygląda to jak typowy obrazek z amerykańskiej książeczki dla dzieci.
Oprócz oczywistych dekoracji w środku dekoruje się także domy na zewnątrz. Czasem jadąc w nocy samochodem można poczuć się jak na planie Kevina samego w domu 😉 Oczywiście im bogatsze osiedle (choć to nie reguła), tym piękniejsze dekoracje świąteczne, tony światełek i mnóstwo roboty włożonej w dekorowanie domu.
Oprócz niezliczonej ilości światełek popularne są także takie dmuchane postaci. Nieraz są to postacie św. Mikołaja, reniferów czy bałwanków, a czasem postacie z kreskówek. O ile, jednego czy dwa dmuchane stwory jestem w stanie zupełnie zrozumieć, to o tyle zachodzę głowę, co chcą przekazać ludzie, których takich dmuchanych postaci ustawiają sobie kilkanaście, bez żadnego motywu przewodniego, w większości nawet niekoniecznie nawiązującego do zimy czy świąt. Najzabawniejsze, że te stworki są często nadmuchiwane tylko na noc, a w dzień jest z nich spuszczane powietrze i leżą sobie jak takie flaki na trawniku. Ogródek przed domem wygląda wtedy jak pole zużytych prezerwatyw 😀
*
Moim faworytem dekoracji świątecznych był sąsiad naszej przyjaciółki. Facet zdobił swoją chatę tak, że nie mogliśmy nie zatrzymać się po drodze i zbierając szczęki z podłogi przez 3 minuty kontemplowaliśmy ten widok! Namiot cyrkowy to nic w porównaniu z tym domem^^ Światełka były w każdym możliwym miejscu i w każdym możliwym kolorze, dmuchanych postaci było co najmniej 30 i to porozstawianych bez żadnego ładu i składu, a wszystko razem migało i zmieniało kolory. Łuna światła była widoczna z daleka! Jak mawia moja Babcia, o gustach się nie dyskutuje, więc nie chcę oceniać wartości estetycznej takiej dekoracji, ale zastanawiam się, jaki to wygenerowało rachunek za prąd? 🙂
Wysyłanie kartek
W Polsce pokolenie moich rodziców kultywowało tradycję wysyłania kartek świątecznych, ale osoby młodsze często nie kontynuowały tego zwyczaju, wysyłając zamiast tego smsy czy życzenia na Facebooku. Przyznam szczerze, że ja również nie przywiązywałam do tego wagi i byłam zaskoczona, że tutaj wciąż ta tradycja jest w pełnym rozkwicie. Częściej niż ze zwykłymi można spotkać się z spersonalizowanymi kartkami świątecznymi, zrobionymi ze zdjęcia rodziny. Bardzo mi się taki pomysł spodobał i również zamówiłam personalizowane kartki świąteczne z naszym świątecznym zdjęciem. W końcu to były oficjalnie nasze pierwsze małżeńskie święta 🙂 Otrzymane kartki rozwiesza się przed świętami w widocznym miejscu – na tablicy magnetycznej czy specjalnym “drzewku”. Było mi miło widząc kartkę od nas u teściów czy przyjaciół 🙂
Tradycje i zwyczaje
Jeśli chodzi o zwyczaje i tradycje świąteczne to Polska bije Stany na głowę. Tutaj nie ma wspólnego pieczenia pierników, dzielenia się opłatkiem, nie ma 12 potraw ani miejsca dla bezdomnego wędrowca przy wigilijnym stole. Być może uznacie, że jestem trochę staroświecka, ale ja bardzo lubię te zwyczaje i uważam, że mają w sobie wiele uroku. Nie zaobserwowałam tutaj ani nic podobnego, ani innego co wzbudziłoby moje zaciekawienie. Gdy jeszcze mieszkałam z moją host rodziną, spodobał mi się natomiast elf występujący w roli pomocnika świętego Mikołaja i obserwujący dzieci przez cały grudzień. Elf co noc zmieniał swoje położenie (szukanie elfa było pierwszą czynnością rano), czasami zostawiał jakieś miłe liściki dla dzieci lub coś słodkiego.
Świętowanie
Po pierwsze – w Stanach świętuje się krócej. Główne świętowanie z uroczystym obiadem przypada na 25 grudnia, czyli na sam dzień Bożego Narodzenia, a nie na Wigilię jak u nas. Niektórzy dodatkowo świętują w Wigilię, dla innych to po prostu wieczór przed świętami. Natomiast 26 grudnia to już zupełnie normalny dzień roboczy – jak mawia mój teść – dzień na zwrot wszystkich nieudanych prezentów 😉 Swoją drogą, prezenty najczęściej rozpakowuje się w Boże Narodzenie od rana.
Po drugie – święta nie kręcą się wokół jedzenia 😉 Przygotowuje się duuuużo mniej jedzenia i duuuużo mniej siedzi się przy stole. Owszem, jest świąteczny obiad, po obiedzie jakieś ciasto, ale to by było na tyle. Jak pokazałam amerykańskiej rodzince zdjęcia polskiej wigilii to byli w szoku. “Gdzie Wy to wszystko ZAMAWIACIE?”- zapytali 🙂 Jeśli chodzi o jedzenie świąteczne w Stanach, to mnie bardzo przypominało ono to, serwowane na Święto Dziękczynienia (czytaj tutaj), czyli obowiązkowo indyk lub/i szynka, do tego jakaś zapiekanka, warzywa plus coś innego w zależności od upodobań rodziny. Często sporo rzeczy jest zamawianych z restauracji/supermarketu.
Po trzecie, co zapewne jest powiązane z punktem pierwszym i drugim, dużo mniej czasu spędza się na przygotowaniu świąt, a więcej czasu z rodziną. Ponieważ nikt nie ma na głowie przygotowania ogromnej ilości potraw, dom udekorowany jest dużo wcześniej – przedświąteczny czas spędza się zupełnie inaczej. Wspólne układanie puzzli, kino, spacer z rodziną oraz rodzinne gry. Przyznam, że to akurat mi się bardzo podoba!
Nasze święta’16
To były nasze pierwsze święta w Stanach, pierwsze jako małżeństwo a trzecie razem. Nie było zupełnie “po amerykańsku”, bo nutka polska też się pojawiła. Nasze świętowanie podzieliliśmy na trzy etapy. Pierwsza była “wigilia online” z polską rodzinką, o godzinie 11 naszego czasu, czyli w porze naszego śniadania 😉 Przygotowałam na nią barszcz i zamówiłam uszka. Są to dania, które z wigilijnego stołu zarówno ja jak i mój mąż lubimy najbardziej. Był nawet opłatek (ponieważ to nie tradycja tutaj, zamówiłam go online w Polskim sklepie wraz z uszkami) i wspólne świąteczne selfie!
Następna część odbyła się tego samego dnia w domu teściów, w tym wypadku ojca mojego męża i jego żony. Najpierw pojechaliśmy z nimi do ich kościoła baptystycznego, w którym ja osobiście nie byłam nigdy wcześniej. Muszę Wam powiedzieć, że byłam pod wrażeniem. Oprawa całej mszy była świetna i bardzo uroczysta. Śpiewał chór i soliści, a świąteczne pieśni w ich wykonaniu były naprawdę genialne. Podobała mi też opcja rozdania wszystkim świeczek, zgaszenia światła i wspólnego zaśpiewania Cichej Nocy – stworzyło to niesamowity nastrój.
Po kościele u teściów zebrało się 15 osób i spędziliśmy super czas grając wspólnie w różne gry. Wieczorem (koło 19) podano obiadokolacja wigilijna. Zaserwowano między innymi indyka, szynkę, zapiekankę cukiniową, nadziewane jajka i jakieś sałatki. Kolacja była w formie bufetu szwedzkiego. Wzięłam ze sobą barszcz i uszka i potrawa ta wywołała furorę. Jeszcze następnego dnia pisali, że “zupa z buraków” była najlepsza 😉
Ostatnia cześć, a zarazem ta która jest tutaj najmocniej kultywowana, to świąteczny obiad w domu matki mojego męża. Tym razem pojechaliśmy tam już o godzinie 14 i do stołu zasiedliśmy koło 15. Na stole królował indyk z nadzieniem, puree ze słodkich ziemniaków i zapiekanka z brokułami i ryżem. Dla nas świętowania było już zdecydowanie wystarczająco, bo prosto z obiadu pojechaliśmy na lotnisko 😉
*
Podsumowując, mimo, że obawiałam się nieco tych świąt, to spędziłam je w bardzo miły sposób. Oprócz oczywistego – czyli braku możliwości przytulenia najbliższych, brakowało mi nieco wspólnego pieczenia i polskich wypieków. Podobało mi się za to, że tutaj ludzie mają więcej luzu i nie przywiązują takiej wagi do gotowania ogromnej ilości jedzenia i nie spędzają całych świąt przy stole. Generalnie to obojętnie na którym kontynencie ale uwielbiam Święta <3
32 komentarze
Justyna Wiśniewska
10 stycznia 2017 at 22:26Łee cała magia polega na choince i dekoracjach ja bym zaraz po jak w Stanach to robią nie sciągała ;D
kashienka
18 stycznia 2017 at 21:57Powiem Ci, że też uwielbiam rozświetloną i pięknie przystrojoną choinkę, ale właśnie najwięcej magii ma ona przed świętami – takie radosne oczekiwanie na te piękne dni. Po świętach traci dla mnie trochę ze swojego uroku 😉 Aczkolwiek rozbieranie jej dzień po świętach to trochę przesada!
Paulina G Lifestyle
10 stycznia 2017 at 22:30Chyba tylko Polska słynie z zastawiania stołów niewyobrażalnymi porcjami jedzenia ! 😉
Najważniejsze to spędzić ten czas z najbliższymi. Bardzo podoba mi się podejście do tego w Stanach 😉
kashienka
18 stycznia 2017 at 21:58Tak, moim zdaniem ten czas spędzony z rodziną, bez stresu i pośpiechu jest ważniejszy niż ogromna liczba przygotowanych dań! 🙂
Paulina
11 stycznia 2017 at 05:50Faktycznie, tez jakis szczegolnych tradycji nie odnotowalam w Stanach. Elfa uwielbiam! Ja bym tylko dodala ze w Ameryce praktycznie kazde swieta sie kreca wokol sportu, przyjamniej u mojej “rodziny” i przyjaciol tak zawsze jest. Futbol na tapecie caly dzien! A co do moich swiat w tym roku, to powiem ci Kasiu ze to juz byly 5 bez rodziny i nadal poplakuje sobie w wigilie… nikt tutaj nie rozumie jak wigilia dla nas wazna… i jak wazne sa nasze polskie potrawy! Ja nie mialam czasu gotowac wiec pobieglam do sklepu pewna ze znajde barszcz w Kalifornii i nic! Ryczalam w sklepie jak glupia, haha! Ba, caly dzien ryczalam. Udalo mi sie jednak dorwac pierogi wiec sie troche pocieszylam. 😉 To tyle ode mnie.
Pozdrawiam z Kalifornii!
Paulina
http://www.shenska.com
kashienka
18 stycznia 2017 at 22:06Faktycznie, zupełnie zapomniałam o tym powiedzieć! Futbol w TV obowiązkowy, choć w tym roku zgodzili się na “niemą” wersję – a zamiast sportowych okrzyków słuchaliśmy świątecznej muzyki 🙂 Smutno mi, że płakałaś w Wigilię 🙁 U mnie na szczęście obyło się bez łez (a obawiałam się, że się pojawią..). U nas też barszczu się nie dostanie, pierogów zresztą też nie – musiałam zamówić online 😀
Kasia w Kalifornii
11 stycznia 2017 at 07:23Ja ososbiscie lubie nawyk ubierania choinki na poczatku grudnia, bo mozna sie nia dluzej nacieszyc. Po sylwestrze dla mnie to juz koniec okresu swiatecznego i powrot do rzeczywistosci. W Kalifornii natomiast strasznie brakuje mi sniegu:(
Paulina
15 stycznia 2017 at 01:54Mi tez brakuje sniegu ale jednak jestem wdzieczna za piekna pogode jaka zazwyczaj mamy. 😉
kashienka
18 stycznia 2017 at 22:07Mnie też trochę brakuje śniegu, ale w sumie już od wielu lat w Polsce też nie było śniegu na święta 🙁
kashienka
18 stycznia 2017 at 23:18Dokładnie jak mówisz Paulina – piękna pogoda i ciepły klimat przez większość roku rekompensuje ten brak śniegu 🙂
Kinga
11 stycznia 2017 at 11:47Bardzo lubię czytać Twoje wpisy 🙂 mogę na chwilę oderwać się od codzienności i poczuć się w innym swiecie, który jest z mojej perspektywy wręcz magiczny. Jednocześnie czytanie wprawia mnie w nastrój takiej nostalgii, że moje życie ułożyło się trochę inaczej mimo moich marzeń. Cóż. 🙂 dziękuję!
świetny blog, na Instagram też z przyjemnością zaglądam 🙂
Dużo zdrowia i szczęścia dla Ciebie i męża w tym roku!
kashienka
18 stycznia 2017 at 23:11Bardzo mi miło, że moje wpisy wzbudzają w Tobie pozytywne odczucia! A co do marzeń to nigdy nie mów nigdy – może spełnienie najskrytszych marzeń jest jeszcze przed Tobą? 🙂 Dziękujemy!
Justyna
11 stycznia 2017 at 21:48Ja, choc spedzam swieta w USA juz od kilku lat nadal nie moge sie do nich przyzwyczaic. Uwielbiam te swiateczne dekoracje, ale tu jednak wszystko jest zbyt komercyjne. Tradycja wysylania kartek jest tu nadal zywa ale nie podoba mi sie wysaylanie swojego zdjecia jako taka kartke. jakies takie malo swiateczne.
kashienka
18 stycznia 2017 at 23:13To racja, jest komercyjnie ale w Polsce powoli wygląda to bardzo podobnie – szał zakupów ważniejszy niż czas z rodziną. A co do kartek personalizowanych to uważam, że to super pamiątka.
Sylwia filiżanka relaksu
11 stycznia 2017 at 22:45Pięknie tam jest i chętnie częściowo w przyszłym roku wezmę z nich przykład przy dekorowaniu domu i kartkach pocztowych 🙂
http://www.filizankarelaksu.blogspot.com
kashienka
18 stycznia 2017 at 23:15Cieszę się, że święta w Stanach Cię trochę zainspirowały 🙂
Paulina
12 stycznia 2017 at 17:04Powiem CI moja droga, że zrobiłaś kawał dobrej roboty z tym postem! A zdjęcia są przecudne.
kashienka
18 stycznia 2017 at 23:15Dziękuję Kochana! Trochę czasu mi zajęło napisanie tego posta, ale jestem zadowolona z efektu końcowego 🙂
Pantofelwpodrozy
15 stycznia 2017 at 10:16Super wpis! Z tą choinką mam podobnie, ubieram ją 2 czasem nawet 3 tygodnie przed świętami a po Sylwestrze to już nie mogę się na nią patrzeć i raz dwa znika 🙂
kashienka
18 stycznia 2017 at 23:16Dokładnie – też wolę nacieszyć się choinką przed świętami, a nie po 🙂 Dziękuję :*
Karo
24 stycznia 2017 at 16:15a czy Kevin sam w domu, leci u Was tak często jak u Nas? 😀
pozdrawiam
Karo.
kashienka
26 stycznia 2017 at 01:28Leci, leci na pewno 🙂 aczkolwiek nie wiem czy tak często jak w Polsce, bo ja za bardzo telewizji nie oglądam. Ale mignęły mi zwiastuny przed świętami 🙂
Agnieszka
6 grudnia 2017 at 23:03Ja tam kocham polskie tradycje Bożonarodzeniowe i nie zamierzam nie spędzić Wigilii poza Polską.
kashienka
6 grudnia 2017 at 23:08Ja też jak najchętniej pojechałabym na święta do polski 🙁 W tym się niestety nie uda, ale w przyszłym – nie odpuszczę Wigilii w PL! 🙂
Angelika
7 grudnia 2017 at 18:45Sporo różnic, ale to też ma swój urok – każde miejsce ma swoje tradycje i należy je szanować. 🙂 U nas niektóre kwestie są za bardzo rozdmuchiwane : )
kashienka
13 grudnia 2017 at 01:39Taka już nasza natura 😉 A co do tego pierwszego to zgadzam się – najważniejsze żeby zaakceptować inne tradycje i je umieć je szanować 🙂
Klaudia Kułach
9 grudnia 2017 at 09:57Świąteczny klimat w stanach jest zdecydowanie inny niż w Polsce. Jednak mnie od zawsze fascynowały Święta za oceanem, jako już mała dziewczynka cieszyłam się na widok lampek na domach oraz innych dekoracji, ponieważ mega mi się podobają oglądane na filmach bajkowo oświetlone domy i podwórka, wieńce na drzwiach. Oraz spotykanie się z przyjaciółmi czy rodziną bez “zadęcia”. W Polsce wydaje mi się, że klimat przy kolacji jest zdecydowanie bardziej sztywny, a mnie bardzo podoba się ten amerykański luz.
Pozdrawiam serdecznie 😉
kashienka
12 grudnia 2017 at 05:29No coś w tym jest, Amerykanie zdecydowanie świętują bardziej na luzie 🙂 A dekoracje domów faktycznie są super!
Święta w USA… co nas łączy, a co różni. – zaStanowieni
27 stycznia 2019 at 21:34[…] eggnog. Jeśli chcecie przeczytać coś więcej o spędzaniu świąt w USA to zapraszamy Was na bloga Kasi Drażeńskiej, która opowiada ciekawe fakty ze swoich pierwszych świąt Bożego Narodzenia w Ameryce. ? […]
kashienka
2 lutego 2019 at 02:37Wkradł się mały błąd w nazwisku, ale dziękuję za miłe słowa 🙂
grin
23 września 2019 at 21:56Ja od dziecka nie rozumiem, dlaczego w Polsce tak późno ubiera się choinkę i przystraja dom. O to chodzi, żeby żyć tą magią oczekiwania, a po świętach to te stroiki i choinki wszystkim już “zwisają”
kashienka
25 września 2019 at 18:13Hahah, pół życia zastanawiałam się nad tym samym, bo zgadzam się w 100% ^^