Uwielbiam grudzień! Choć nie od dziś wiadomo, że jestem typowo letnią dziewczyną (urodziłam się latem w końcu!), która najbardziej uwielbia ciepełko i słońce, to muszę Wam przyznać, że grudzień jest dla mnie chyba najbardziej magicznym miesiącem. Wszystko za sprawą świąt Bożego Narodzenia i cudownej atmosfery towarzyszącej przygotowaniom do nich 🙂 Sporo osób irytuje się na tłumy w sklepach, konieczność kupowania stosu prezentów i godziny przygotowań kuchennych, ale dla mnie to wszystko ma niesamowitą magię, nawet gdy lista prezentów do kupienia wydaje się nie mieć końca, a mięśnie bolą dwa dni po upieczeniu 18 blach pierników :)))
W tym roku po raz pierwszy spędziłam całe święta w Stanach, z dala od rodzinnego domu (napiszę o tym więcej w notce świątecznej!). Natomiast zaraz po świątecznym obiedzie wyruszyliśmy prosto na lotnisko na naszą mocno zaległą podróż poślubną <3 Tegoroczny grudzień był więc bardzo intensywny ale i pełen pięknych momentów i cudownych niespodzianek! Jeśli macie ochotę, zapraszam na zdjęciowy przegląd miesiąca 🙂
*
1 grudnia witam każdego roku tak samo: pierniczkową latte ze Starbucksa, mandarynkami, świątecznymi piosenkami i dekorowaniem mieszkania <3 Uwielbiam to!
Jedna z moich dekoracji świątecznych. Bardzo lubię “komponować” takie stroiki 🙂
Nasza tegoroczna choineczka! Cała w bieli a wszystkie ozdoby są drewniane 🙂
Pakowanie prezentów! W tym roku miałam do ogarnięcia ponad 20 prezentów dla rodzinki polskiej i amerykańskiej 🙂 Nie było to proste, ale chyba generalnie prezenciki trafiły w gust!
O mnie również Gwiazdor nie zapomniał! Nie sposób wymienić wszystkie podarki, ale ten główny to moja wymarzona od ponad roku lustrzanka <3 Teraz tylko muszę nauczyć się robić nią piękne zdjęcia :))))))))))))
Akcja pierniki po raz pierwszy przeprowadzona od A do Z samodzielnie:) Upiekłam i udekorowałam 18 blach pierniczków, którymi obdarowałam rodzinę i znajomych tutaj w Stanach. Wszyscy byli zachwyceni pomysłem takiego ręcznie wykonanego prezentu 🙂
Przyjęcie świąteczne w pracy u męża 🙂
Elegnacja-francja czyli propozycja stroju na Wigilię 🙂
Przed świętami odwiedziliśmy dwa ciekawe miejsca w Atlancie z pięknymi iluminacjami 🙂
Pierwsze miejsce to Ogród Botaniczny oświetlonymi pięknymi świątecznymi światełkami…
… a drugie to Festiwal Chińskich Latarni w Parku Olimpijskim 🙂
Dzień przed świętami dostałam najlepszy prezent pod choinkę jaki mogłam sobie wymarzyć – Zieloną Kartę :)))) (wszystko na ten temat opiszę oczywiście w osobnej notce!)
Wigilia online i oczywiście tradycyjnego selfie też nie mogło zabraknąć 😀 Barszczyk i uszka też były! 🙂
Amerykańskie święta były udane – wszystko postaram się opisać w jednej z kolejnych notek:)
A zaraz po obiedzie świątecznym – fruuuuu w świat 🙂
Aż do pięknego Puerto Rico, które nas oczarowało <3
Zip-lining w tropikalnym lesie deszczowym – cudowne przeżycie!
Poranna kawa z widokiem na ocean – czy może być coś lepszego?! <3
Świetne fototapety mieli w tym Puerto Rico – też skorzystaliśmy i zrobiliśmy sobie fotę 😀
Moja “kreacja” sylwestrowa 🙂
Trzeci Sylwester razem <3 Pierwszy jako para w Paryżu, drugi jako narzeczeństwo w Budapeszcie, a trzeci jako małżeństwo w San Juan, pod palmami! I także zdjęcie tradycyjnie ruszone 😀
Mam nadzieję, że Wasz grudzień był równie udany? 🙂
16 komentarzy
Karolina
3 stycznia 2017 at 23:23Zdecydowanie atmosfera panująca przed świętami Bożego Narodzenia ma w sobie to coś 😀 Niektóre rzeczy mają dla mnie wtedy zupełnie inny smak (pierniczki, gdzie ciasto trzeba 5 tygodni przed przygotować) czy też wszystko widzi się zupełnie inaczej. Ale mam podejście bardzo podobne do twojego, do tego wszystkiego co związane ze świętami i nie zamieniłabym tego na nic innego. Chociaż święta bez śniegu 🙁
ps. A sukienka na Sylwestra cudo 😀
kashienka
5 stycznia 2017 at 21:54Dokładnie tak! Świąteczny czas jest wyjątkowy <3
Dziękuję, dorwałam ją na mega przecenie tydzień przed wyjazdem 🙂
Paulina G Lifestyle
4 stycznia 2017 at 09:36Choinka naprawdę okazała! <3
Grudzień niewątpliwie ma w sobie magię, nieważne cz jest śnieg i zimowa aura czy też nie… Magia zawsze jest w powietrzu i akurat tą magię widać u Ciebie na zdjęciach pełnych miłości i szczęścia ! 😉
kashienka
5 stycznia 2017 at 21:52Dziękuję bardzo <3 Dokładnie, pogoda nie ma znaczenia - ważne to, czy czujemy tę magię świąt w sercu!
Paulina
4 stycznia 2017 at 18:34Swojego pierwszego sylwestra w Ameryce tez spedzilam w tropikalnym miejscu – w Miami. W tym roku w San Francisco i tez zaliczam do udanych. Nie moge uwierzyc ze juz mamy nowy rok!
Pozdrawiam z Kalifornii!!
Paulina
http://www.shenska.com
kashienka
5 stycznia 2017 at 21:51San Francisco to w tej chwili moje największe marzenie w obrębie USA 🙂 a zaraz potem Wielki Kanion i Hawaje :)))))))) A czas leci nieubłaganie, to fakt!
kama
4 stycznia 2017 at 23:21Zdjęcie z “fototapetą” jest BOSKIE! Jak w raju normalnie 🙂 mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze na temat tego wyjazdu!
kashienka
5 stycznia 2017 at 21:51Jasne, że napiszę 🙂 Pierwsza notka będzie już niebawem!
Aga
5 stycznia 2017 at 00:24Kolejny miesiac I kolejne fantastyczne zdjecia.
Pozdrowienia z zimnego Londynu
Aga xx
kashienka
5 stycznia 2017 at 21:49Dzięki Kochana – buziaki z Atlanty :*
Pantofelwpodrozy
5 stycznia 2017 at 07:58Gratuluję zielonej karty 🙂
kashienka
5 stycznia 2017 at 21:48Dziękuję bardzo! 🙂
Paulina
6 stycznia 2017 at 03:09Super ten grudniowy wyjazd! Ja też w ostatnich latach lubiłam w tym miesiącu uciekać od zimy- a to Nowy Orlean, a to Floryda- zawsze tam gdzie cieplej 🙂 U Ciebie w Georgii to i tak mrozy nie straszne, ale zawsze miło wyjechać 🙂 Ja w tym roku postawiłam na prawdziwą zimę- i na święta wybrałam się do zaśnieżonej Galeny. I kto by pomyślał…. było fajnie, nawet w śniegu 🙂
Gratulacje zielonej karty! Pamiętam, ile musiałaś przejść, by ją uzyskać, więc zapewne tym bardziej się cieszysz. Pamiętam ten dzień w moim wypadku i z jaką ulgą wtedy odetchnęłam 🙂
kashienka
6 stycznia 2017 at 04:05To fakt, w Atlancie grudzień wcale nie straszny. Mróz chwycił tylko raz, w nocy a z kolei w święta cieszyliśmy się pięknym słońcem i pogodą 22-23 stopnie Celsjusza! Zazwyczaj oziębia się najbardziej w styczniu-lutym, ale w porównaniu z Polską czy chociażby Chicago nie jest to wcale “prawdziwa zima” 😉 Ja nie miałabym nic przeciwko spędzeniu paru dni w takim śnieżnym miejscu, ale na co dzień zdecydowanie wolę ciepełko! 🙂
Tak, nasza droga nie była łatwa, ale za to jaka teraz satysfakcja, że w końcu mogę się przestać stresować tym tematem!
LIFESTYLERKA - blog o dietetyce i zdrowym stylu życia
13 stycznia 2017 at 14:30Kasiu, to co się działo u Ciebie w grudniu, to spokojnie starczyłoby na 3 miesiące, a nie jeden;). Przyznaję, że najbardziej podoba mi się Wasza podróż poślubna. Bajkowe krajobrazy. A tak w ogóle, to wszystkiego najlepszego w Nowym Roku:).
kashienka
17 stycznia 2017 at 23:28Faktycznie – działo się :))) Ale ja faktycznie uwielbiam jak tyle się dzieje 😉
Dziękuję bardzo za miłe słowa i życzenia! Dla Ciebie też wszystkiego dobrego na Nowy Rok :*