Czas na kolejny odcinek z cyklu Okiem Amerykanina! Także oddaję głos mojemu mężowi – ja tutaj tylko tłumaczę i ewentualnie dorzucam swoje trzy grosze w nawiasach 😉
*
W moich ostatnich postach można było wyczuć, że narzekam na Polskę, bo rzeczywistość, którą tam zastałem okazała się inna, niż ta do której przywykłem. Mimo, że moje notatki mogły wywołać inne wrażenie, to chciałbym podkreślić, że spędziłem w Polsce cudowny czas. Oczywiście mogłoby być kilka stopni cieplej i było super gdyby dzień trwał trochę dłużej niż do 15 😉 (następnym razem pojedziemy w środku lata, ha!)- ale i tak czas spędzony w Polsce będę wspominać bardzo dobrze. Tak, Polska różni się bardzo od Stanów – ale nie zawsze oznacza to coś negatywnego. W kilku postach chciałbym Wam opisać, dlaczego uważam, że Polska jest pod wieloma względami lepsza od Ameryki.
*
Pierwsza rzecz, która mnie bardzo zdziwiła, a którą dało się zauważyć bardzo szybko to fakt, że w Polsce nie ma… grubych ludzi. Oczywiście, zdarzają się osoby z nadwagą czy “puszyste”, jak Kasia najczęściej nazywa mnie (nieprawda:D wcale tak nie mówię!), ale nikt nie jest tak przerażająco otyły jak ludzie w USA.
Problem otyłości w Stanach rośnie z roku na rok, a ludzie nie robią z tym kompletnie nic. Niektóre markety spożywcze jak np. Walmart mają na stanie takie zmotoryzowane wózki dla ludzi, którzy nie są w stanie poruszać się samodzielnie po sklepie – siadają więc w tych wózkach i wożą swoje tyłki robiąc zakupy. To jakiś absurd, zwłaszcza, że często ledwo mieszczą się na siedzisku! Wg najnowszych badań typowa amerykańska kobieta waży dokładnie tyle samo, ile ważył amerykański mężczyzna w latach 70tych (autentyk, oboje słuchaliśmy tej audycji!). A przeciętny amerykański mężczyzna waży teraz tyle, co Volkswagen Beetle (o tych badaniach to nie słyszałam:D).
Jestem mega pozytywnie zaskoczony jak aktywni są ludzie w Polsce nawet przy brzydkiej pogodzie, jaka jest jesienią i zimą – na ulicach jest pełno ludzi 🙂 2km to dla Was spokojnie dystans do pokonania piechotą, a parki aż roją się od spacerowiczów. Tutaj, nawet jak pogoda jest piękna tu ludzie jadą samochodem do sklepu oddalonego o 100m i tak długo krążą po parkingu aż zwolni się miejsce parkingowe tuż naprzeciw wejścia – byle tylko nie przejść paru kroków (to niestety jest prawda).
*
Druga sprawa, która powoduje, że przeciętny Amerykanin nie mieści się w normalne siedzenie w samolocie to fast-foody. Tutaj knajpy z szybkim i mega tanim jedzeniem są dosłownie na każdym rogu i dużo szybciej jest podjechać po burgera i frytki niż ugotować normalny obiad. Zwłaszcza, że ceny produktów do przygotowania porządnego jedzenia w sklepie znacznie przekraczają cenę którą w fast-foodzie zapłacimy za obiad dla całej rodziny. Dlatego tak częsty jest widok osoby ważącej ponad 150 kg i zamawiającej 2-3 hamburgery, duże frytki i dietetyczną colę (przecież jest na diecie, nie?) za mniej więcej 6 dolców.
W Polsce plusem jest brak fast-foodów na każdym kroku i fakt, że ceny “szybkiego jedzenia” wcale nie są tak niskie. Jeśli do najbliższego McDonalda musisz dojechać spory kawałek i zapłacić za śmieciowe jedzenie prawie tyle ile w knajpce z “normalnym” żarciem – czy nie lepiej po prostu pójść zjeść coś normalnego albo ugotować coś w domu? (ja o swoich odczuciach związanymi z fast-foodami w Stanach pisałam tutaj)
To na tyle dzisiaj, wpadajcie na bloga, już niedługo kolejny odcinek z moimi pozytywnymi spostrzeżeniami na temat Polski 🙂
19 komentarzy
Joanna
20 lipca 2016 at 23:36Sluszne spostrzezenia …..z ciekawoscia czekam na kolejne posty na ten temat.
kashienka
29 lipca 2016 at 19:14Pojawią się na pewno – Brian lubi pisać teksty na bloga 🙂
Paulina Głuszek
21 lipca 2016 at 07:17To prawda! Podróżuje sporo po świecie i jestem dumna, że Polacy prowadzą tak zdrowy i rozsądny tryb życia! ??
kashienka
29 lipca 2016 at 19:15Ja również uważam, że nie mamy się czego wstydzić jeśli chodzi o tryb życia 🙂
Dominika
21 lipca 2016 at 12:46Słuszne, naprawdę fajnie jest poczytać o spostrzeżeniach kogoś, kto nie mieszka w Polsce, taka osoba widzi więcej plusów 🙂
kashienka
29 lipca 2016 at 19:16Przede wszystkim patrzy na wszystko z zupełnie innej perspektywy i dostrzega rzeczy, których my “nie widzimy” 😉
Anna's Place
21 lipca 2016 at 16:03A propos aktywności ja przeżyłam szok po przeprowadzce do Niemiec. Tutaj do dopiero jest mnóstwo aktywnych ludzi. Na każdym kroku można spotkać kogoś uprawiającego jogging, a rower to tutaj podstawa. Ludzie jeżdżą na nich do pracy nawet zimą.
Co do Stanów się nie wypowiem, bo nie miałam jeszcze przyjemności tam pojechać 😉
kashienka
29 lipca 2016 at 19:25Widzisz, to jest właśnie ten paradoks- bo tutaj też mnóstwo osób biega/jeździ na rowerze, szczególnie w naszej okolicy. Ale spora część społeczeństwa i tak zdecydowanie woli kanapę + fastfoody.
AGA
21 lipca 2016 at 17:45to wszystko prawda. Pare lat tremu pojechalam z mezem do pl po 5 letniej przerwie. I moja druga polowa mowi ‘patrz tutaj nie ma grubych ludzi’ I rzeczywiscie jak sie rozejrzalam to roznica miedzy US a Pl jest bardzo widoczna. Nie mowiac juz o tym jak wyglada przecietna dziewczyna na ulicy w Pl I w US. Aczkolwiek podejrzewam ze o tym tez bedzie w postach.
pozdrawiam serdecznie
kashienka
29 lipca 2016 at 19:29Nie wiem czy przeciętna dziewczynę z PL a przeciętną dziewczynę z USA da się w ogóle porównać 😀
Monika
28 lipca 2016 at 04:08Eeee, to chyba zależy od miejsca. W Chicago widzę bardzo dużo fit ludzi, a wieczorem ciężko jest biegać, bo wszystkie chodniki są pełne biegaczy 😉
kashienka
29 lipca 2016 at 19:31Wiesz co, u nas w okolicy też spotka się pełno biegaczy – jednak nie zmienia to faktu, że jadąc do marketu można spotkać także wielu ludzi maksymalnie otyłych 🙁
LIFESTYLERKA - blog o dietetyce i zdrowym stylu życia
29 lipca 2016 at 13:44Ciesze się, że ten cykl wrócił:). To prawda, że w Polsce wciąż jeszcze ludzie są relatywnie szczupli. Jednak w porównaniu do tego, co było jakieś 30 lat temu, kiedy byłam dzieckiem, to widać, że zmierzamy w złym kierunku. Przerażają mnie dzieci w wieku szkolnym przypominające pulpeciki.
kashienka
1 sierpnia 2016 at 19:33Tak niestety – żywność coraz bardziej przetworzona, coraz więcej fast-foodów (kiedyś nie było tylu McDonaldów, KFC czy kebabów) a dużo mniej ruchu – dzieci wiecznie przed kompem. Mam nadzieję, że moda na bycie fit trochę przystopuje ten proces.
Kasia w Kalifornii
2 sierpnia 2016 at 20:08Zgadzam sie, w USA fast foody sa tak tanie, ze ludzie czesto nie gotuja tylko sie tym zajadaja. Na przedmiesciach, w Dolinie Krzemowej rawie na kazdym kroku. Koszmar
kashienka
4 sierpnia 2016 at 19:22U nas niestety tak samo – jak widzę te ciągle kolejki samochodów przed fastfoodami to mi ręce opadają…
Wojtek
18 sierpnia 2016 at 21:22A ja drogie panie kilogramy zbieram w Polsce, a tracę je jeśli udaje mi się gdzieś wyjechać. W Stanach (2011 i 2012) moja ulubiona dieta to były steki T-bone i coleslaw. McDonalda odwiedzałem głównie w celu skorzystania z darmowego interentu. Bardzo otyłych ludzi spotykałem wyłącznie w dużych miastach. W miasteczkach i na wsi ludzie częściej jedzą posiłki przygotowane w domu i raczej są szczupli.
kashienka
23 sierpnia 2016 at 02:07Zazdroszczę w takim razie – ja najwięcej “zyskuję” właśnie na wyjazdach :/ Nie wiem jak jest w miasteczkach i wsiach z dala od wielkich miast, ale tutaj nawet nawet kilkanaście/kilkadziesiąt km od Atlanty, w mniejszych miejscowościach jest pełno fast-foodów i kolejki w każdym z nich.
10 postów blogowych które zapadły mi w pamięć - Patchwork
5 czerwca 2017 at 23:17[…] 9. Odkrywając Amerykę – Okiem Amerykanina – Polska lepsza od USA? […]