POLSKA JĘZYK, TRUDNA JĘZYK vol.2 - Odkrywając Amerykę
OKIEM AMERYKANINA

POLSKA JĘZYK, TRUDNA JĘZYK vol.2

Ponieważ pierwszy post z tej serii bardzo Wam się podobał (możecie go przeczytać tutaj), dziś czas na coś nowego 🙂 Przyznam szczerze, że postępy w nauce nie są olbrzymie, bo nie mówię za często do B. po polsku. Mimo wszystko łatwiej jest mi powiedzieć coś po angielsku, niż po raz dwudziesty powtórzyć tę samą frazę po polsku, po czym przetłumaczyć po angielsku bo B. właśnie zapomniał się co to znaczyło 😉 Za to forsuję go do samodzielnego robienia zakupów w sklepie, składania zamówienia w restauracji czy chodzenia po piwo w barze. Metoda małych kroczków 🙂

Kwestia polskich nazwisk

B: Btw, we have a guy at work, who has Polish last name. (tłum. A tak przy okazji, to mamy w pracy gościa co ma polskie nazwisko.)

K: Oh, what’s his name? (tłum. O, jak się nazywa?)

B: Łysnusky.

(Okazało, że pan Wiśniewski, potomek polskich imigrantów, sam nie ma pojęcia jak się prawidłowo czyta jego nazwisko 😀 – zaraz mi się “Sami Swoi” i ten facet o nazwisku September przypomina!)


Savoir-vivre przede wszystkim!

Jedziemy sobie taksówką i kierowca w pewnym momencie kicha. B. przerywa przyciszoną konwersację ze mną w języku angielskim i głośno rzecze po polsku:

NA-JEDZONY!

(To przecież to całkiem podobnie brzmi do tego NA ZDROWIE – odrzekł B. gdy chichotaliśmy z taksówkarzem przez resztę trasy:)))))


Polska gościnność?

Siedzimy sobie w knajpce na Starówce, pijemy grzane wino (ja) i zimne piwo (B.). Przychodzi do płacenia, a jako że B. doskonale zna słowa PROSZĘ, RACHUNEK i DZIĘKUJĘ, uznaję że poradzi sobie sam. Rachunek poproszony po polsku, karta pokazana na znak czym będzie płacić (język niewerbalny jest równie ważny!), B. dumny i blady, pani drukuje paragon i pyta:

Potwierdzenie?

B., lekko urażony: – tak, tak do widzenia!

(Wg mojego narzeczonego oba słowa brzmią niemalże identycznie i myślał, że niemiła pani chce go szybko spławić, skoro już zapłacił:)))))


Nie jednemu psu Burek..

Na gwiazdkę dostaliśmy pieska. Nie żywego wprawdzie, ale całkiem żywo kiwającego głową, gdy jedziemy samochodem. Historię piesków samochodowych wyjaśniłam, jak bardzo popularne było imię pieska (wypisane na obroży) za czasów PRL również opowiedziałam. Jedziemy samochodem, B. prowadzi, ja jak zwykle z nosem w komórce, nie bardzo zwracam uwagę na “resztę świata”. W pewnym momencie słyszę rumor więc pytam B., nie odrywając oczu od telefonu.

What happened? (tłum. co się stało?)

Mazurek fell on the ground,.. (tłum. Mazurek spadł na ziemię)

(Przecież Azorek i Mazurek brzmią identycznie:D Ale, że zapamiętał Mazurka z zeszłej Wielkanocy, to chyba znaczy, że był dobry, nie?:D)

You Might Also Like

22 komentarze

  • Reply
    Life stylerka
    15 stycznia 2016 at 18:24

    Powiem szczerze, że podziwiam każdego, kto się próbuje z językiem polskim:). Oj nie chciałabym się go uczyć:)))). Najlepszy, to ten Pan Wiśniewski, który nie jest do końca świadomy jak się to jego nazwisko wypowiada:).

    • Reply
      kashienka
      17 stycznia 2016 at 22:33

      To nie pojedynczy przypadek w Stanach, a spotkałam już wiele polskich nazwisk i kosmiczne wymowy:)

  • Reply
    Ewa R
    15 stycznia 2016 at 18:42

    Takie tam, małe pomyłki 😀

  • Reply
    Miraga Agarim
    15 stycznia 2016 at 18:49

    Super przygody! Pozdrawiam Was gorąco! Ps. Jak B. radzi sobie z taką ilością śniegu? 🙂

    • Reply
      kashienka
      17 stycznia 2016 at 22:34

      Dziękujemy! Nie radzi sobie wcale – jak tylko przymroziło -15 to spakował się i pojechał w cieplejsze klimaty (czyli do biura w Atlancie). Początek roku to dla niego mnóstwo pracy i nie wszystko może zrobić zdalnie. Ale śnieg go omija!

  • Reply
    Paulina
    15 stycznia 2016 at 18:51

    Uwielbiam ten cykl 😀 i słowa uznania dla Twojego narzeczonego- mogę sobie tylko wyobrazić, jakie katorgi przechodzi ucząc się polskiego! 🙂

    • Reply
      kashienka
      17 stycznia 2016 at 22:37

      Nie jest łatwo – wzystkie słowa wydają mu się takie same;)
      Mega cieszy mnie, że się podoba!

  • Reply
    Kasia w San Francisco
    15 stycznia 2016 at 19:13

    Haaa, niezle, ale dobrze ze sie stara. Niestety ten nasz jezyk jest strasznie zawiklany, wiec nie dziwie sie ze wszystkie slowa brzmia podobnie. Moj maz mi powtarza, ze dla niego polskie slowa to zlep trudnych do wypowiedzenia spolglosek.

    • Reply
      kashienka
      17 stycznia 2016 at 22:37

      Dokładnie to samo mówi B. 🙂 Że mamy zbyt dużo spółgłosek w stosunku do samogłosek i dlatego nie można normalnie wymówić wyrazów 😀

    • Reply
      ola slomska
      18 stycznia 2016 at 12:00

      Haha- dokladnie jakbym slyszala mojego meza, ktory jest australijczykiem. Jedyne slowa, ktore potrafi wypowiedziec bez mojej pomocy to: czesc, dobra i uwaga…. Gin dobry! 🙂

    • Reply
      kashienka
      18 stycznia 2016 at 16:31

      Gin dobry <3 :)))))))))) Uwielbiam jak fajnie obcokrajowcy zniekształcają nasze wyrazy 😀

  • Reply
    Monika
    15 stycznia 2016 at 19:28

    Zupelnie jakbym czytala historyjki o moim mezu;))))) Identyczni sa, teksy wprawdzie nie te same ale w ten sam desen. Mojemu tez sie wszystko kielbasi z tym polskim i wszystko brzmi podobnie:) Z "Na-jedzony" leje do tej pory:))) Wesolo mamy

    • Reply
      kashienka
      17 stycznia 2016 at 22:39

      Obcokrajowcy robią często podobne błędy. Podejrzewam, że dla Twojego męża odmiana rzeczowników to też obcy temat? B. nawet nie chce słyszeć, że u nas jest siedem przypadków :)))) Ale racja, przynajmniej jest nam wesoło:)

  • Reply
    kalisfornia
    16 stycznia 2016 at 12:00

    Nie wiem, która z tych historii jest najśmieszniejsza 😉
    Ale i tak wyrazy szacunku dla B. za naukę polskiego! Myślę, że jeszcze trochę i będzie pięknie mówił po polsku 🙂

    Przy okazji serdecznie zapraszam do siebie na odkrywanie Ameryki 🙂 http://kalisfornia.blogspot.com/

    • Reply
      kashienka
      17 stycznia 2016 at 22:41

      On mówi: "Nie jestem Polakiem, jestem Amerykaninem ALE bardzo dobrze mówię po polsku" – a mówi to z takim akcentem, że ja kwiczę 😀 Jeszcze trochę, to chyba jakieś 20 lat:)))))
      Oczywiście, wpadnę Cię odwiedzić na pewno :*

    • Reply
      kalisfornia
      18 stycznia 2016 at 12:05

      W końcu podstawa to pozytywne (amerykańskie) nastawienie 😉 Myślę, że 2-3 lata i będzie na prawdę dobrze mówił 🙂

    • Reply
      kashienka
      18 stycznia 2016 at 16:29

      Pod warunkiem, że dwa, trzy następne lata spędzimy w Polsce 😀

    • Reply
      kalisfornia
      18 stycznia 2016 at 19:03

      No tak, to jest warunek konieczny 😉

    • Reply
      kashienka
      18 stycznia 2016 at 21:41

      A tego to my jeszcze nie wiemy 😉

  • Reply
    Paulina
    21 stycznia 2016 at 20:54

    Strasznie mnie rozbawil ten post! Ja swojego ukochanego od czasu do czasu czegos naucze, albo sprobuje nauczyc, i zawsze sie tylko konczy na kupie smiechu 🙂

    Pozdrawiam!

    Paulina

    shenanigan-ska.blogspot.com

    • Reply
      kashienka
      21 stycznia 2016 at 23:55

      U nas też głównie tak – ja płaczę ze śmiechu jak on coś powie, a on mówi, że to wcale nie śmieszne, tylko ten język jest straszny 😀 I taka z nim nauka :)))))))

    Leave a Reply