Wiem, że lubicie czytać na temat mówienia w języku angielskim, więc dziś przygotowałam dla Was kolejny post z cyklu “W obcym języku”. Opowiem Wam trochę o myśleniu po angielsku. O tym jak kiedyś błędnie interpretowałam słowa innych i jak zrozumiałam, że myślenie w języku obcym nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Jeśli jesteście zainteresowani tym tematem – zapraszam Was do czytania!
“Żeby dobrze mówić po angielsku, musisz zacząć myśleć w tym języku”
Taki przepis na sukces w nauce języka obcego słyszałam w swoim życiu setki razy. I pamiętam, jak za każdym razem to zdanie wzbudzało u mnie wątpliwości i niedowierzanie. Bo skoro urodziłam się i wychowałam w Polsce, od pierwszych dni życia mówiono do mnie po polsku a także skończyłam polską szkołę, to logiczne jest, że myślę tylko i wyłącznie w ojczystym języku. Przełączenie się na myślenie w innym języku wydawało mi się nierealne, mimo że z upływem lat poznawałam coraz lepiej angielskie słownictwo i gramatykę. Jednak myśl, że wciąż nie potrafię myśleć po angielsku co jakiś czas zaprzątała moją głowę. Także wtedy gdy zdawałam kolejne egzaminy na studiach lub gdy szykowałam się do wyjazdu. Wciąż nie czułam pewności, że faktycznie ten język znam, skoro myślenie po angielsku nie wchodziło w rachubę.
Olśnienie przyszło zupełnie niespodziewanie. Była to wiosna zeszłego roku, jakoś po dwóch miesiącach pobytu za oceanem. Siedziałam na kawie z koleżanką Niemką i jak to dziewczyny przy kawie – plotkowałyśmy na każdy temat, jedna przez drugą. Miałyśmy sobie tyle do powiedzenia, że buzie nam się nie zamykały, a słowa wypadały z naszych ust z szybkością karabinów maszynowych. I wtedy właśnie zrozumiałam, to chyba jest to właśnie słynne myślenie po angielsku. Ta możliwość swobodnej rozmowy w było-nie było obcym języku. Gdy nie musisz zastanawiać się co powiedzieć, gdy nie potrzebujesz tłumaczyć zdań w głowie by potem wypowiedzieć je na głos. Gdy możesz skupić się wyłącznie na toku rozmowy, ani chwilę nie zastanawiając się czy w tym przypadku bardziej pasuje present perfect czy past simple. Po prostu rozmawiasz i nie czujesz różnicy pomiędzy rozmową w języku ojczystym a obcym. Ploty to ploty, czyż nie? 🙂
Jak zrozumienie tej kwestii wpłynęło na moją językową “pewność siebie”
Od tamtej pory poczułam się znacznie lepiej z moim angielskim. Oczywiście istnieją dziedziny języka, które powinnam dalej szlifować. Samo mieszkanie za sprawia oceanem, że uczę się czegoś nowego po angielsku niemal codziennie. Jednak ta możliwość komunikacji na niemalże każdy temat bez stresowania się i gorączkowego tłumaczenia w głowie pięknie ułożonych zdań po polsku jest dla mnie niezwykle ważna. Wydaje mi się, że bez wyjazdu za ocean nie byłabym w stanie przekroczyć tej psychicznej bariery przed myśleniem w obcym języku.
Żeby nie było: gdy myślę o czymś, nie werbalizując słów lub gdy prowadzę wewnętrzne dialogi ze sobą (tylko nie mówcie, że tego nie robicie – każdy przecież potrzebuje od czasu do czasu kontaktu z inteligentnym rozmówcą!) używam języka polskiego. Jak oderwę się od takich rozmyślań to zdarzy mi nieraz się zagadnąć po polsku do Briana! Na co on nieodmiennie odpowiada mi w moim własnym języku za to ze świetnym amerykańskim akcentem: “ja nie jestem Polakiem, ja jestem Amerykaninem” 😉
A jak u Was myśleniem w obcym języku? Czy sądzicie, że jest to miarą znajomości języka?
26 komentarzy
Katarzyna Kucharek
25 marca 2015 at 02:42bardzo przyjemnie się Ciebie czyta 🙂 dla mnie to całe powiedzenie od początku rozumiane było nie jako konkretnie proces myślenia, tylko rozmowa bez tej potrzeby zastanowienia się co i jak powiedzieć. Czekam na kolejne wpisy! Niesamowicie ciekawe!
kashienka
26 marca 2015 at 03:34Dziękuję za miłe słowa! No widzisz, ja nie wpadłam na to tak szybko i olśnienie przyszło dopiero po czasie. Ale lepiej późno, niż wcale, prawda? 🙂
Anonimowy
25 marca 2015 at 14:08Ja jeszcze nie pokonałam tej bariery 🙁 Do tej pory tłumaczę na angielski zdania polskie, co czasem jest trudne. Chciałabym mówić płynniej. Pozdrawiam, Kama
kashienka
26 marca 2015 at 03:36Polecam wyjazd za granicę i konieczność rozmowy w języku angielskim non stop. Niesamowicie pozwala to pokonać barierę mówienia 🙂
Anonimowy
25 marca 2015 at 14:53Moja mama też zawsze pytała na różnych etapach mojej nauki języka angielskiego, czy może juz udało mi się przestawić na myślenie w tym języku, a ja jednoznacznie nie umiałam jej odpowiedzieć. Ale podobnie jak u Ciebie, u mnie przełom nastąpił w czasie pobytu za oceanem, choć u mnie wyglądało to trochę inaczej. Jestem straszna gadula, do tego stopnia, że nawet w czasie snu nawijam. W czasie wakacji w Stanach zaczęłam śnić po angielsku i automatycznie przez sen tez mówiłam w tym języku 🙂 pozdrawiam serdecznie z ciepłej juz Polski 🙂
kashienka
26 marca 2015 at 03:39Ja nawet nie wiem, czy przez sen gadam! A w snach, najczęściej nie werbalizuję słów, więc nie wiem jaki to język. Ja też jestem straszną gadułą 😉 Naturalnie mówię bardzo szybko, więc wyjazd do USA nie mógł tego zmienić, musiałam zmienić tylko język. I teraz gadam po angielsku z taką prędkością jak po polsku, aż B. się czasem pyta, czy nie muszę na moment zrobić przerwy, by zaczerpnąć powietrza 😉
Anonimowy
25 marca 2015 at 15:17Ja miałam taki moment, jak zaczęłam śnić po angielsku, wtedy poczułam, że może jednak mogę po angielsku myśleć 😉
kashienka
26 marca 2015 at 03:41Nieźle z tymi snami po angielsku! Ja nie wiem czy potrafię, bo u mnie w snach nie werbalizuję słów – ani polsku, ani po angielsku 😉
Aga Wloch
25 marca 2015 at 20:21Zgadzam sie w 100%. Niesamowite jak po pewnym czasie przestajesz sie zastanawiac a poprostu rozmawiasz bezstresowo 🙂
kashienka
26 marca 2015 at 03:42Dokładnie! Wtedy rozmowa w obcym języku cieszy tak samo, jak ta w języku ojczystym, bo nie stresujesz się niczym 🙂
Anonimowy
26 marca 2015 at 08:32Ja mam blokadę, jak wiem, że ktoś mówi perfect po angielsku i jak zrobię błąd to zaraz to wykryje:) Ale z drugiej strony błędy gramatyczne są częste w języku mówionym.
http://zycienienabogato.blogspot.com/
kashienka
28 marca 2015 at 03:44Oczywiście, że są częste! Zresztą Amerykanie mówią bardzo niegramatycznie. Ja się poprawiam, jak wiem, że machnęłam byka w mówieniu, ale najczęściej nikt oprócz mnie tego nie zauważa 😉
Joanna Marek
27 marca 2015 at 00:57Ja tak nie mam dziewczyny….a chcialabym plynnie mowic i myslec po angielsku 🙂
kashienka
28 marca 2015 at 03:46Bo Ty możesz sobie pozwolić na rozmowę po polsku w domu, a większość z nas niestety nie 😉 Ale praktyka czyni mistrza Joasiu! Więcej przebywania w towarzystwie anglojęzycznym i zaczniesz mówić tak jak oni 🙂
Aga Wloch
29 marca 2015 at 15:54Dokladnie tak jak pisze Kasia. Potrzebna Ci Joasiu kumpela mowiaca tylko po angielsku, to bardzo pomaga 🙂
kashienka
30 marca 2015 at 03:47Właśnie tak 🙂
MizzVintage
27 marca 2015 at 12:41Ja się kiedyś przyłapałam podczas dłuższego pobytu w Niemczech na czytaniu tekstu w autobusie po polsku, nie uświadamiając sobie, że został napisany w moim ojczystym języku. W pewnym momencie granica się gdzieś się zaciera i nie ma znaczenia, którym językiem się człowiek posługuje, swoim własnym czy obcym :).
kashienka
28 marca 2015 at 03:49Oj ja też czasami tak mam, że nie “rejestruję” czy czytam po polsku czy angielsku, zwłaszcza w Internecie. Dopiero po czasie uświadamiam sobie, zaraz zaraz… dlaczego ja szukam czegoś po angielsku w wyszukiwarce, skoro polski język jest także dostępny? 🙂
Mirabelka
1 kwietnia 2015 at 10:11O jak tak miałam gdy mieszkałam we Francji, tam nauczyłam się języka i po roku czasu właśnie przyszedł moment że jak przyjechałam do Polski na wakacje to zorientowałam się że do mamy mówię w języku francuskim… 😉
kashienka
1 kwietnia 2015 at 23:50Najlepsze jest, że czasem robi się to zupełnie bezwiednie 🙂 Francuskiego trochę zazdroszczę, nigdy się nie uczyłam, a uważam, że to piękny język 🙂
Kornelia
21 lipca 2017 at 22:16Właśnie szukałam wytłumaczenia tego tematu i znalazłam 🙂
kashienka
21 lipca 2017 at 23:03Cieszę się, że znalazłaś to, czego szukałaś 🙂 I mam nadzieję, że zagościsz tutaj na dłużej!
Asia
19 października 2017 at 22:32hej hej super wpis ! ja na początku tez myślałam ze to niemożliwe ze będę myśleć po niemeicku…. a gdy to się stało to „znajomi” mnie wyśmiewali bo ze mnie już wielka Niemka, ze to jest niemożliwe i jak ja mogę zapominać czasami polskich słów … bo przecie mieszkam dopiero 2-3 lata…. ? ale tak się stało …jak poznałam 3 i pol roku temu mojego już męża myślałam po polsku…jak zamieszkalismy razem i sie np. przebudzilam mowilam do niego po polsku ? a on tylko mi odpowiadal „ja nie rozumiem“ ? „kochanie ty mowisz po polsku“ ?? ale po jakims pol roku naprawde zaczelam myslec po niemiecku? teraz czasami w glowie musze sobie tlumaczyc na polski…. pozdrawiam ?
kashienka
23 października 2017 at 21:45To zrozumie tylko osoba, która mieszka/mieszkała na emigracji i doświadczyła tego na własnej skórze 🙂 Rozbawiło mnie to: “ja nie rozumiem” 😛
Gosia
20 października 2017 at 06:03Czytam powyzsze posty I jak najbardziej przychylam sie, ze wyjazd za ocean pokonuje wszelkie bariery jezykowe, pod warunkiem ze nie trafia sie do Windy City ? bo tam na kazdym kroku Polak ☺
Czasami mowie przez Sen, kiedys czesciej mi sie to zdarzalo…na szczescie teraz juz mniej ?I pamietam jak na studiach przed pierwszym powazniejszym ustnym egzminem cala noc w glowie mialam hamerykanskie wypowiedzi no I wspollokatorka potwierdzila, ze niezle przemawialam ?
kashienka
25 października 2017 at 00:53Zgadzam się w Chicago ciężko nie mówić po polsku, jak w koło sami rodacy 😀
Jestem ciekawa czy ja przed egzaminami ustnymi z angielskiego też przemawiałam po angielsku przez sen 😛 Stres był spory, więc kto wie :))))))