W kolejnym odcinku Inności napiszę o czymś, co na początku bardzo mnie bulwersowało. Dopiero niedawno udało mi się nad tym przejść do porządku dziennego! Amerykanie całkowicie nie mogli zrozumieć mojego oburzenia i zdarzyło mi się przeżyć kilka zabawnych sytuacji 🙂 Mowa będzie o wietrzeniu i generalnie o otwieraniu okien w Ameryce. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, jak ma się ta kwestia za oceanem – zapraszam do czytania!
KWESTIA WIETRZENIA W POLSCE I W STANACH
Nauczona zostałam od dziecka, że dom się wietrzy. Czyli otwiera okna w celu wpuszczenia świeżego powietrza z zewnątrz. Nieważne czy piękna wiosna czy sroga zima, wywietrzyć trzeba, bo tak się lepiej śpi i lepiej funkcjonuje. Co do otwierania okien, to wiadoma sprawa, że gdy tylko temperatury pozwalają, to okna są najczęściej uchylone. No i śpi się przy cieplejszej porze roku zawsze przy otwartym oknie. Tak zawsze było u mnie w domu i myślę, że u wielu z Was ma podobne doświadczenia.
Ameryka nie byłaby Ameryką, gdyby i w tej kwestii nie różniła się diametralnie. Przyjechałam zimą, więc wiecznie zamknięte okna nie rzuciły mi się od razu w oczy. Ale po kilku dniach, gdy chciałam przewietrzyć swoje apartamenty i gdy okazało się, że żadne z wielu okien się nie otwiera, zrozumiałam, że coś musi być na rzeczy. Poszłam do gospodarzy na spytki, a oni najpierw zaczęli coś mówić o kluczu, który okna otwiera i który gdzieś tam musi być.. Z zaraz potem wprost zapytali, dlaczego chcę otwierać te okna. Odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że chcę wywietrzyć pokoje. Zdziwione spojrzenia uświadomiły mi, że nie jest to najbardziej typowa czynność w tym domu, ale jak już bardzo chcę to mogę sobie drzwi otworzyć.
Z rady skorzystałam i czasem nadal korzystam, choć zdecydowanie rzadziej niż w Polsce. Co do reszty domu – wszystkie okna są zamknięte na cztery spusty! Zresztą przy każdym otworzeniu drzwi na dłużej niż 20 sekund, zaraz się słyszy, żeby zamykać. I żeby nie było, że to ja po prostu mieszkam w jakimś amerykańskim wariatkowie, to tak jest w większości domów 😉 Okien nie otwiera się prawie wcale, czynność wietrzenia/wpuszczania świeżego powietrza jest obca, a już żeby drzwi na ogród zostawić otwarte to mowy nie ma!
DLACZEGO AMERYKANIE NIE OTWIERAJĄ OKIEN?
Powody takiego stanu rzeczy są dwa. Pierwszy, zdecydowanie bardziej zrozumiały, to klimatyzacja. W Polsce, choć się to zmienia, to jednak wciąż rzadkość. Zdecydowanie częściej klimę mamy w biurach/sklepach/instytucjach niż w prywatnych domach. Tutaj, przynajmniej na Południu, klimatyzacja w domu jest co najmniej tak ważna jak posiadanie lodówki czy pralki, jeśli nawet nie ważniejsza. Każdy więc klimę ma i nie wyobraża sobie funkcjonowania bez niej.
W większości pomieszczeń są osobne ustawienia temperatury więc jak ktoś lubi np 18 stopni to tyle ma cały czas. I nie straszne nikomu długie lato, które zaczęło się tutaj w kwietniu i cały czas trwa, bo w domu jest zawsze chłodno. A otworzenie okien na zewnętrzną duchotę odnosi skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast lekkiego wietrzyku do domu wpuszcza się tylko gorący i wilgotny powiew z dworu. Mimo wszystko ja czasem czuję potrzebę otworzenia sobie tych drzwi i wywietrzenia pokoju. Nawet dziesięciominutowy obieg nieklimatyzowanego powietrza sprawia, że lepiej śpię.
Drugi powód, z którego naśmiewam się cały czas, to natomiast to.. robale 😉 Ludzie mają prawdziwą obsesję na tym punkcie! Typowe jest zatrudnianie człowieka, który co jakiś czas przychodzi i pryska wszystko, by odstraszyć insekty. Mimo to, niektórym wydaje się, że otwarcie okna na 5 minut spowoduje istną inwazję małych stworów;) Oczywiście robaki głupie nie są i czują te wszystkie spryskiwacze więc rozsądnie nie zbliżają się do takiego domu wcale. Ale to nie przeszkadza przecież gadać o zatrzęsieniu robaków w tym roku i stosować dodatkowe środki ostrożności, żeby czasem takiego insekta nie spotkać 😉
Moje osobiste podsumowanie lata i tej mnogości robactwa jest takie, że RAZ widziałam muchę w domu i RAZ zostałam ugryziona w tym roku przez komara.. 😉 Ciekawe swoją drogą, co by Amerykanie powiedzieli na taki weekendzik na polskim jeziorem, w lesie, gdzie komary tną jak oszalałe? 🙂
*
Wyobrażacie sobie mieszkanie w domu, w którym okien nie otwiera się praktycznie wcale? 🙂 A może podobnie jak Amerykanie – nie czujecie potrzeby wietrzenia? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach 🙂
32 komentarze
Anty Marka
16 września 2014 at 19:02Kochana czyste powietrze to świeższy umysł!!! Jak mieszkałam w Anglii to dziwiło mnie, że ludzie mieszkający na parterze mają okna od ziemi do sufitu i są niezasłonięte więc wiem jak się bardzo zdziwiłaś 🙂
http://www.antymarka.blogspot.com
kashienka
17 września 2014 at 22:01Dokładnie tak! 🙂 Heh, zawsze pewnie przy wyjeździe za granicę spotyka się jakieś inności ? Tutaj też nikt firanek nie zna, zasłonki w sumie rzadko, czasem rolety zasuną, ale to tam gdzie się śpi – choć to akurat mnie nie przeszkadza, sama uwielbiałam odsłonięte okna już w Polsce (doprowadzając do rozpaczy moją Mamę:))
Anonimowy
16 września 2014 at 20:51Nie wyobrażam sobie tej duchoty w domu, fuu.
kashienka
17 września 2014 at 22:02Na szczęście duchoty nie ma, bo klimatyzacja powoduje cyrkulację powietrza. Nie ma też takiego zapachu niewietrzonego mieszkania 😉
Anonimowy
16 września 2014 at 21:44Jak jest klima to jest cyrkulacja świeżego powietrza cały czas, zima mam wyłączona i wtedy otwieram okna codziennie na pół godziny zeby wywietrzyc bo w domu dusznej niż na dworze, aczkolwiek robactwo tutaj jest inne niż w Polsce, komary mam wielkości ptaków, nie wspomnę o gigant ważkach i innych cudakach :/ ale to akurat uroki mieszkania nad woda.
kashienka
17 września 2014 at 22:03Komary wielkości ptaków mnie rozbawiły 😀 Ale faktycznie, przy wodzie więcej tego tałatajstwa się plącze.
Lifestyle Plan by Ann
17 września 2014 at 06:23Kashienko,
Na pierwszy rzut oka mogę już powiedzieć, że bardzo podoba mi się Twój blog. Jak byłam w 4 klasie liceum, to przez rok mieszkałam w Stanach i tam chodziłam do szkoły, więc chętnie sobie powspominam te wszystkie amerykańskie absurdy. Dopiero jak przeczytałam Twój post, to uświadomiłam sobie, że w domu rodziny u której mieszkałam też nie otwierało się okien!. A wszystkie drzwi (główne wejściowe i te na ogród) były na specjalnych sprężynach, że się same zamykały, nie było opcji, żeby zostały otwarte. Ja próbowałam moje okno otwierać, ale ciężko było je zmusić do pozostanie u góry ponieważ ciągle opadało w dół:))))))). Kto to w ogóle widział żeby okna otwieray się w taki dziwny sposób;).
kashienka
18 września 2014 at 22:05Dziękuję ślicznie za miłe słowa!
Hehehe faktycznie, sprężynki są tutaj także w drzwiach na ogród 😉 I okna otwierane do góry, zupełnie inaczej niż u nas! Ehh i uchylnej opcji nie ma wcale… 😉
Magdalena Balcerzak
17 września 2014 at 20:16Byłam w Stanach na studiach przez pół roku niemalże (w 2006 r.). Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga, bo wiele z opisywanych przez Ciebie absurdów jest mi bliska (np. też noszę soczewki 🙂 i doskonale wiem o czym mówisz).
W temacie okien. Dokładnie tak. Jakież było moje zdziwienie, gdy chcialam przewietrzyć kuchnię, a okno niestety zamknięte i chyba nigdy nie otwierane. Na szczęście, miałam w kuchni drzwi (dość typowe dla amerykańskiego 'budownictwa"), które mogłam otworzyć 🙂
Pozdrwiam serdecznie,
Mama Mata
kashienka
18 września 2014 at 22:07Miło mi, że możesz odświeżyć wspomnienia dzięki mojemu blogowi 🙂 A co do drzwi w kuchni, to racja, całkiem typowe! Pozdrawiam i zapraszam wkrótce na kolejne absurdy 🙂
Pequeninha Doçura
17 września 2014 at 21:09Klimatyzacja, moim zdaniem, powinna zostać wpisana do konstytucji amerykańskiej jako niezbywalne prawo każdego człowieka, taki robią wokół niej szum. Nie wiem, czy zauważyłaś, Kashienko, ale mnie zawsze śmieszy, jak podczas huraganów czy burz dziennikarze z przejęciem w głosie opowiadają, że "tyle a tyle osób zostało bez klimatyzacji"….
kashienka
18 września 2014 at 22:10Hahaha, racja 100% 😀 Też mnie to bawi! Bardziej śmiałam się tylko wtedy, jak niemalże ogłosili stan klęski żywiołowej w Georgii, gdyż spadł śnieg 😉 W TV/radio mówili że mają nadzieję, że wszyscy są bezpiecznie schronieni w swoich domach. Dodam, że śniegu spadło może 2 cm 🙂
english-at-tea
20 września 2014 at 17:17Jak pomyślę sobie o ciepłych krajach, to rozumiem czemu nie otwierają okien, choć mimo wszystko wydaje mi się to absurdalne…
Ale swoją drogą zazdroszczę jednego komara i jednej muchy! mi ostatnio komary spać nie dają, ale za wszelką cenę wieczorem mam uchylone okno 😉
kashienka
22 września 2014 at 22:11No niby logiczne, ale jednak dziwi 😉
Ahhh, za wieloma rzeczami w Polsce tęsknie, ale za komarami akurat zupełnie nie! 😛
Anonimowy
20 września 2014 at 21:25Cześć, Kasia.
Przeczytałem całego bloga. Podziwiam raz za odważną decyzję, a dwa za radzenie sobie świetnie na miejscu. Mnie też od dobrych kilku lat ciągnie do Stanów, choć nigdy tam nie byłem, sporo o nich czytałem, znam pare osób, które tam mieszkają i co nieco opowiadają. Po prostu coś mnie tam ciągnie.. wiesz jak jest. 🙂
Życzę Ci powodzenia, Kasiu, i liczę, że nie porzucisz bloga – ciekawie się to czyta.
Pozdrawiam, Konrad
kashienka
22 września 2014 at 22:13Dziękuję bardzo Konradzie 🙂 Nie wiem, czy decyzja o wyjeździe była odważna, ale wiem, że była jedną z najlepszych decyzji w moim życiu! A co do radzenia sobie, to wiesz, jak już przyjedziesz tutaj, to nie ma innej opcji 🙂
No i mam nadzieję, że starczy mi motywacji by bloga dalej prowadzić – takie komentarze tylko mnie motywują! Pozdrowionka
Anonimowy
21 września 2014 at 15:27Bardzo zazdroszcze takiej podróży do Stanów, to moje największe marzenie, coś mnie ciągnie w tamte strony 🙂 przerażają mnie te wszystkie procedury wizowe, te ceny biletów kiedyś na pewno tam polecę mam nadzieje ze mi się uda, trafiłam przez przypadek na twojego bloga ale już bardzo mi sie podoba 🙂 powodzenia życzę za oceanem i kolejnych postów 🙂
kashienka
22 września 2014 at 22:15To fakt, ceny biletów są horrendalne a procedury wizowe do przyjemnych nie należą, ale mimo to warto pojechać tam choćby na dwa tygodnie 🙂 Dziękuje za miłe słowa i pozdrawiam!
Angnieszka P
24 września 2014 at 17:07Witaj Kashienka, dawno mnie u Ciebie nie bylo, ale to z powodu braku czasu, zreszta wiesz jak to jest w USA. Usmialam sie z tych okien:) ja nigdy nie doswiadczylam takich zamykanych okien bo zawsze mieszkalam w osobnie wynajmowanych mieszkaniach z real estate (nie od prywatnych osob) a na poczatku w domu taty. jednak wiem ze amerykanie lubia miec klimatyzacje wlanczana prawie caly rok. np teraz w gorach Pocono (gdzie mieszkam) jest juz stosunkowo zimno, a u moich sasiadow klimatyzatory bucza. ja jednak staropolskim zwyczajem wole otworzyc okno:)
Ciesze sie ze jestes tak konsekwenta we wpisach. obiecuje juz teraz wpadac czesciej:)
kashienka
26 września 2014 at 22:17Witaj Agnieszko, wiem doskonale jak to jest z brakiem czasu, gdybym sama miała go więcej to na blogu codziennie pojawiał by się post 😀 Klima zimą, brrr – ja to zdecydowanie wolę ogrzać się przy kominku, jestem maksymalnie ciepłolubna! Góry Pocono to w Pensylwanii, prawda? Widziałam kiedyś zdjęcia i chociaż ja wielką fanką gór nie jestem, to pięknie tam 🙂
Zapraszam częściej!
Mags WKD
27 lutego 2016 at 15:34Nie znoszę robali, wolałabym już tą klimatyzacje w domu haha 😀
kashienka
28 lutego 2016 at 21:55Tutaj robali jest stosunkowo mało w porównaniu z Polską, ale to może dlatego, że tak się przed nimi bronią? 😀
Meriska92
7 października 2017 at 20:49Amerykanie w Polsce byliby nieco zdziwieni 🙂
kashienka
9 października 2017 at 16:02I są! Przeczytaj sobie pierwsze wrażenia mojego męża z Polski 🙂
Aneta
27 grudnia 2017 at 03:41Skoro okna się nie otwierają to jak się je myje?
kashienka
31 grudnia 2017 at 06:03Jak na parterze to wiadomo, czasem też jest balkon, z którego można siegnąć. A mieszkaniu w Atlancie jedno okno miałam możliwość umyć tylko od wewnątrz 😉
Piotr
6 marca 2018 at 12:22Witam, jaka może być cena wynajmu mieszkania 2B+1/2B w Atlanice lub domek do 150m w okolicy? Z daleka od lotniska 😉 wybieramy się być może na dłużej…
kashienka
15 marca 2018 at 14:17My wynajmowaliśmy w centrum, bardzo blisko Midtown, tuż obok Ponce City Market – 2B+2B z $2000 miesięcznie. Jednak już kawałek dalej można znaleźć mieszkania taniej. W cenach domków niestety nie orientuję się 🙁
Kasiula
13 marca 2018 at 19:30Zdziwiło mnie trochę to robactwo, bo jak ja mieszkałam w Stanach to we wszystkich domach łącznie z moim, na oknach były takie przesuwne siatki, które właśnie miały chronić przed wlatujacym robactwem. Pamiętam ze uznałam to za super patent bo u nas takich “stałych” siatek nie widziałam. Nie mniej jednak i u mnie okna otwierało się rzadko, dlatego żeby nie wpuszczać bardzo wilgotnego powietrza do domu (mieszkałam w NY na long island). Faktycznie dosłownie po chwili w domu był zaduch i taki dziwny zapach jakby stęchlizny.
kashienka
22 marca 2018 at 18:18Mamy takie siatki we wszystkich oknach tutaj na Florydzie 🙂 W Georgii też czasem były, ale nie wszędzie. A co do bardzo wilgotnego powietrza, to coś na ten temat tutaj wiem 😉
Aśka
19 czerwca 2018 at 09:28Nawet sobie nie jestem w stanie tego wyobrazić, ale cóż, co kraj to obyczaj 😉 Tak dwoją drogą – dużo robali jest w Stanach?
kashienka
1 sierpnia 2018 at 00:10Sporo, ale robili regularną desynsekcję. Przeczytaj sobie artykuł Insekty & spółka na moim blogu 🙂