Na początku chciałam zaprosić wszystkich fejsbukowiczów, którzy czytają mojego bloga na nowo otwartą stronę mojego bloga na facebooku, która znajduję się pod tym adresem
Instagramowców i nie tylko zapraszam natomiast do oglądania na bieżąco zdjęć tutaj.
Czerwiec upłynął mi zdecydowanie za szybko! Uwielbiam letnie miesiące i dla mnie mogłyby one trwać cały rok. Lato w Atlancie jest zdecydowanie bardziej upalne niż w Polsce. Praktycznie nie schodzimy z 35 stopni Celsjusza, przy bardzo dużej wilgotności powietrza. Ale nie po to narzekałam całe życie na polską pogodę, żeby teraz pragnąć ochłodzenia ;-). W czerwcu zdałam amerykańskie prawo jazdy, popłynęłam pontonem moją ulubioną rzeką Chattachoochee, odwiedziłam Ogród Botaniczny w Atlancie (na filmową relację zapraszam tutaj) no i.. odwiedziłam absolutnie niesamowite miejsce – Las Vegas. Był to rewelacyjny miesiąc pełen chwil, które chciałabym zapamiętać na długo…
Piękny Ogród Botaniczny.
Bardzo polubiłam koturny!
Spływ pontonem po rzece Chattachooche to idealny plan na gorącą sobotę.
Fotki jedzenia wciąż na topie! 🙂
Mały motywator.
Nadal nie mogę opanować potrzeby fotografowania Atlanty! Uwielbiam to miasto.
Szczególnie piękny widok: zachód słońca nad Jackson Street Bridge 🙂
Nowe barwy? 😉
Bardzo tęskniłam za bzem w Ameryce. Ale w końcu zawitał i tu:) Pod koniec czerwca!
Tak jak i mój ulubiony Desperadosik.
Piwa generalnie nie piję ale to wyjątkowo lubię. Od czerwca można je dostać i w USA. Choć trzeba się trochę najeździć ;-)))
I znów w trasie!
… do Miasta Grzechu!
Widok z okna hotelowego pokoju po prostu zapierał dech w piersiach..
Wenecja na piętrze hotelu? W Vegas wszystko jest możliwe 🙂
Nawet Nowy Jork jest 🙂
Gotowa na imprezę!
Najlepiej całonocną, nad basenem na tarasie hotelu..
A po imprezie czas na trochę hazardu w kasynie.
Ruletka
Więcej zdjęć dziś nie będzie, bo co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas… :)))
10 komentarzy
Anonimowy
1 lipca 2014 at 13:39Co to za barwy? Baseball? 🙂
Magda
kashienka
2 lipca 2014 at 02:38Football amerykański. Florida State University 🙂
Anonimowy
1 lipca 2014 at 16:01Ty to masz życie.. !
kashienka
2 lipca 2014 at 02:39Jak w Madrycie.. 😉
english-at-tea
2 lipca 2014 at 14:07Płynęłaś gondolą w hotelu? ;D odjazd! 😉
nie wiedziałam, że Stany takie zacofane z desperadosem 😉
kashienka
4 lipca 2014 at 21:00Nie płynęłam, bo spieszyliśmy się do następnego miejsca, a chwilę trzeba było czekać. Wybrałam się za to na przejażdżkę Rollercoasterem w New York, New York 🙂
No mówię Ci, próbowałam szukać desperadosa zaraz po przyjeździe, ale nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.. Dopiero parę tygodniu temu pojawiły się pierwsze reklamy 🙂
english-at-tea
5 lipca 2014 at 10:35No to rollercoaster na pewno zrekompensował hotelową gondolę 😀
kashienka
10 lipca 2014 at 02:19Wiadomo:-D ale cieszyłam się w czasie przejażdżki, że jestem przed lunchem!
Anonimowy
4 lipca 2014 at 17:56A może być napisała wreszcie coś o głównym powodzie Twojego wyjazdu czyli au pair a nie tylko zakupach i odpoczynku? 🙂
Natasza
kashienka
4 lipca 2014 at 21:06Piszę o tym, co jest ciekawe i warte opisania, a myślę, że pokazanie kawałka życia w Stanach jest bardziej interesujące niż zagłębianie się w tajniki mojej pracy. Szanuję także prywatność mojej host rodziny i nie chcę pisać o niej na blogu.